Magazyn koscian.net

10 kwietnia 2012

Nie miałem prawa zostać strażakiem...

- Nad moim przypadkiem debatowała komisja, złożona z dziesięciu lekarzy! Dziewięciu orzeka na moją korzyść, tylko lekarz wojskowy stwierdza, że prędzej mu kaktus na dłoni wyrośnie, niż Bielicki zda do podoficerskiej. - Po czterech latach, osobiście pofatygowałem się do niego, aby o ten kaktus zapytać – wspomina starszy brygadier Piotr Bielicki



   
Pierwszy kontakt z Piotrem Bielickim miałam w 2004 roku. Było to w Poznaniu, w Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej, przy okazji promocji podręcznika „Osoby z dysfunkcjami, a postępowanie ratownicze w czasie pożaru”, który napisał przy współpracy z psychologiem, doktor Haliną Wawrzynowicz. Zastanowiło mnie wówczas jak człowiek ze śladami choroby, które wyraźnie zapisały się w jego ciele, mógł zostać strażakiem?
   
Siedem lat później Piotr Bielicki przyjmuje mnie w swoim mieszkaniu na obrzeżach Kościana. Niemal od progu proponuje herbatę dodając, że nie lubi o sobie mówić. Podsuwa odautorską notatkę ze wspomnianej wcześniej publikacji.
   
-  Tam o mojej chorobie jest wszystko. Bo przecież nie miałem prawa zostać strażakiem – odpowiada na pytanie, którego nie zdążyłam zadać. Z książki dowiaduję się, że Piotr Bielicki naukę chodzenia rozpoczął będąc ośmioletnim chłopcem. Wszystko przez gruźlicę, która umiejscowiła się w  kręgosłupie. Encyklopedia medyczna definiuje to schorzenie jako chorobę Potta.

***

Dzieciństwo to dla Piotrka biel szpitalnych sal i bezruch. Osiem lat bezruchu. Gdy stan zdrowia zaczyna na to pozwalać, spragnione aktywności dziecko wciąga sportowy wir. Chłopiec gra w piłkę, biega, boksuje nawet. Wielka w tym zasługa ojca – trenera piłkarskiej drużyny w rodzinnym mieście Bielickich, Kutnie. Ale decydujące w przywracaniu sprawności był upór, determinacja i pracowitość Piotrka. I wiara, że jeżeli człowiek czegoś mocno chce, to swój cel osiągnie.
   
Po latach starszy brygadier Piotr stwierdzi, że ma po prostu szczęście do ludzi. Taką wspierającą osobą był na przykład wuefista, który widząc, że decyzja chłopca o zdawaniu do szkoły oficerskiej to nie żarty, za punkt honoru postawił sobie przygotowanie go do egzaminów sprawnościowych.  
   
- Trochę to było kosztem kolegów. Widzę to po latach – stwierdza pan Piotr. - Nauczyciel rzucał im piłkę i pracował ze mną indywidualnie.
   
Wuefista osiągnął cel. Jego podopieczny zdał testy sprawnościowe i spotkało go, jak sam o tym mówi, specjalne wyróżnienie.
   
- Nad przypadkiem Bielickiego debatowała komisja, złożona z dziesięciu lekarzy! Dziewięciu orzeka na moją korzyść, tylko lekarz wojskowy stwierdza, że prędzej mu kaktus na dłoni wyrośnie, niż Bielicki zda do podoficerskiej. -  Po czterech latach, osobiście pofatygowałem się do niego, aby o ten kaktus zapytać...  

***

Strażacką karierę rozpoczyna w Powiatowej Komendzie Straży Pożarnej w Kutnie, gdzie, jako starszy podoficer odpowiada za sprawy operacyjno-szkoleniowe. Nie przepada za prewencją. Jego żywiołem jest szkolenie i działania interwencyjne. Już w owym czasie przełożeni dostrzegają u Bielickiego zdolności pedagogiczne.
    - Powiedziano, czy też przepowiedziano mi wówczas, że tam gdzie się szkoli kadry, tam jest moje miejsce.  
   
Zostaje przeniesiony do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie zostaje dowódcą zmiany w ośrodku szkolenia. Mieszka w remizie, a właściwie w różnych jej miejscach. Swoich prywatnych rzeczy ma  tyle, ile mieści się w niezbyt okazałym plecaku.  
   
- Przynajmniej częste zmiany lokum nie nastręczały problemów technicznych – wspomina.  -  A spałem na przykład w sali oddziału bojowego.  Tam, na równe nogi zrywało mnie każde wezwanie, każdy alarm. Dlatego, by nie marnować czasu na próby ponownego zaśnięcia i nie tłuc się na pryczy, wyjeżdżałem z kolegami na większość akcji. Praktyki mi nie brakowało.
   
Bywało, że za lokum do spania miał salę wykładową lub magazyn. Dwa i pół roku trwało nim wynajął, jak mówi, mało komfortową klitkę.
   
- Adaptowałem się do sytuacji i nagłych zmian. Luksus nie był potrzebny. -  Luksus w znaczeniu: bieżąca woda, czy też ubikacja, do której nie trzeba by było wychodzić na podwórze. - Człowiek był młody i zdeterminowany. Zresztą czasy mojej młodości były raczej siermiężne. Teraz nie sądzę by takie ekstrema z moim udziałem były możliwe. Co tu dużo mówić, upływający czas na stan zdrowia wpłynął niekorzystnie.

***

Piotr Bielicki uważa, że niezbyt precyzyjnie określiłam początki jego strażackiej kariery. Należy ich szukać w Harcerskiej Drużynie Pożarniczej i  równolegle w Ochotniczej Straży Pożarnej.  
   
-  To normalna ścieżka wszystkich, którzy w dzieciństwie przeczytali „Jak Wojtek został strażakiem” i marzyli by pójść w ślady bohatera książeczki – wyjaśnia. - Strażakiem ochotnikiem mógł zostać każdy. Choćby po to, by grać w orkiestrze, ale nie każdy mógł wziąć udział w akcji. Tu trzeba było być zdrowym i sprawnym. Posiadać odpowiednie predyspozycje psychiczne.
   
Działalność OSP, w którą zaangażował się jako młody chłopak, a później jako opiekun i instruktor miała wymiar wielopłaszczyznowy.  
   
-  Dziś trudno się przebić nie będąc profesjonalistą. Liczy się cel, efekt, koszty. Kiedyś ruch związany z działalnością pożarniczą śmiało można było nazwać ruchem społecznym – uważa Bielicki.
   
Młodzieżowe Drużyny Pożarnicze pełniły przede wszystkim funkcję integracyjną, uczyły poprzez zabawę. Pan Piotr uważa, że reszta była  wtórna. Jeżeli instruktor był z przypadku, mało wymagał od siebie, miało to bezpośrednie przełożenie na atmosferę i wyniki w grupie. Praca z młodzieżą, a właściwie z dziećmi, wymaga czasu, zaangażowania i poświęcenia.
   
- Najłatwiej jest przeprowadzić trening kondycyjny, sportowy – objaśnia. - Tu wystarczy  elementarna znajomość fizjologii i gwizdek. My kształtowaliśmy charaktery. Naprawdę... To stwierdzenie, to nie relikt minionej epoki, czy moje sentymentalne spojrzenie. Do Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych trafiała młodzież z różnych domów, niektórych „takich sobie”... Uczyliśmy ich pracy w zespole, odpowiedzialności, a nawet podtrzymywaliśmy więzi rodzinne, zapraszając rodziców na spotkania w strażnicy.  Dzieciaki mogły zaprezentować swoje umiejętności,  co wzmacniało ich samoocenę. Rodzice byli dumni...
   
Działalność społecznikowską prowadził do końca zawodowej kariery, choć i na emeryturze niejednokrotnie proszony jest o pomoc.

***

Rok 1974 przyniósł duże zmiany w życiu pana Piotra. Trafił do Kościana, gdy poszukiwani byli oficerowie do ośrodka szkolenia. W mieście nad Obrą poznał swoją przyszłą żonę Elżbietę, pracującą wówczas w ośrodku zdrowia, tuż przy budynku komendy.
   
- Można powiedzieć, że pracowaliśmy okno w okno. Nie mogłem nie zauważyć tak pięknej kobiety... - uśmiecha się. W Kościanie postanawia osiąść na stałe. Tu będzie już zawsze jego dom, z którego będzie wyruszał w świat.  - Bo służba nie drużba i nie raz trzeba było pojechać w Polskę za rozkazem.
   
W Kościanie całkowicie pochłania go służba zawodowa oraz praca z młodzieżą. Podczas ogólnopolskich manewrów OSP jego podopieczni odnoszą liczne sukcesu, zostają nawet trzecią drużyną w kraju. Bielicki doskonali także swoją wiedzę. W 1981 kończy studia pedagogiczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
   
- Powstał wówczas Harcerski Szczep Pożarniczy złożony z drużyny zuchowej, harcerskiej i wodnej. Szczep otaczał opieką drużynę Nieprzetartego Szlaku, działającą przy szkole specjalnej. Wszyscy spotykali się w OSP. Piękny to przykład pedagogicznego oddziaływania na młodych ludzi. Praktyczna nauka odpowiedzialności, wyrabianie postaw opiekuńczych. Wszystko jakby mimochodem...  
   
Drużyna wodna bazę miała w Nowym Dębcu nad Jeziorem Wonieskim. W stanicy Klubu Żeglarskiego „Metalchem”. Miejscu kojarzonym z druhem Jerzym Kliemanem.  
   
- Właściwym człowieku na właściwym miejscu. Trudno wyobrazić sobie lepszego opiekuna dla początkujących żeglarzy - podkreśla pan Piotr, będący wówczas komendantem „wodniaków”.
   
Szczep zakończył działalność z chwilą odejścia zeń brygadiera Bielickiego, który po ponad dekadzie kościańskiej działalności przejął obowiązki komendanta ośrodka szkolenia pożarniczego w Wałbrzychu.
   
W 1992 roku przeniesiono go do służby w szkole aspirantów PSP w Krakowie. Piotr Bielicki został zastępcą komendanta szkoły.
   
- To, czego obawiałem się najbardziej w pracy z młodymi chłopakami, to zjawisko „fali”, czyli gnębienia psychicznego i fizycznego nowych uczniów przez starsze roczniki.
   
Obejmując funkcję komendanta miał świadomość, że zjawisko to jest w szkole obecne. Wiedział, że wcześniej dochodziło do nieprzyjemnych incydentów. Musiał być twardy w walce z „falą”. I był.
   
- Siałem postrach - stwierdza ze śmiechem. -  Na ogół starałem się być wyrozumiały. Lecz w tej kwestii pobłażania nie było. Jedno nadużycie siły względem słabszego kolegi i zawsze optowałem za wyrzuceniem sprawcy ze szkoły. Ten „pożar” został ugaszony.  Incydentów nie było.
   
Sporym wyzwaniem dla nowego komendanta było „przeprogramowanie” strażaków ze specjalistów od prewencji na specjalistów od interwencji. Było to o tyle trudne, że praktycznie nie było podręczników.
    - Nie mogłem przecież dyktować słuchaczom całych lekcji. Zacząłem więc pisać podręczniki i trwa to już 25 lat...
    Z Bielickim musiał zetknąć się każdy, kto chciał zostać strażakiem. Jest autorem, bądź współautorem ponad 200 publikacji o tematyce pożarniczej.
    Po Wałbrzychu – już jako cywil na mundurowej emeryturze – pracował w Wydziale Nadzoru Pedagogicznego Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.

***

Teraz, gdy mógłby odpoczywać, dużo czasu spędza przed monitorem komputera. Ma w domu swój kącik do pracy. Dużo w nim książek. Głównie o tematyce pożarniczej i z dziedziny pedagogiki. Na emeryturze, jak mówi, czas płynie wolniej. Ma go więcej na pisanie.  
   
- Wreszcie mogłem wyremontować poddasze domu i przysposobić podwórko, by wnuki mogły się na nim bezpiecznie bawić - bo jak sam napisał w miesięczniku poświęconym ochronie człowieka w środowisku pracy „Bezpieczeństwo szeroko rozumiane jest sprawą ogólnoludzką. Stan bezpieczeństwa jest także przejawem naszej kultury”.

MALWINA WIZERKANIUK

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (4)

w dniu 11-04-2012 21:57:10 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Znam druha Piotra osobiście. Co tu dużo mówić? Jest debeściakiem ;)

Znam druha Piotra osobiście. Co tu dużo mówić? Jest debeściakiem ;)

w dniu 14-04-2012 22:49:09 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Mhm no jest debeściak ja go znam jakieś 15 lat i różne plotki chodzą taka anegtotka: - jest druch Boruch?? - nie ma drucha BoRucha :) A po za tym lubi se golnąć :p

Mhm no jest debeściak ja go znam jakieś 15 lat i różne plotki chodzą taka anegtotka: - jest druch Boruch?? - nie ma drucha BoRucha :) A po za tym lubi se golnąć :p

w dniu 13-07-2021 11:45:14 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

czytałem to dopiero teraz choć póżno ale z biciem serca -miałem szczęście mieć do czynienia pod opieką człowieka skromnego a jak wielkiego mentora życiowego mało mówił a dużo dawał do zrozumienia i myślenia co w życiu mi pomogło ;z poważaniem i szacunkiem- Mirosław Sakowicz

czytałem to dopiero teraz choć póżno ale z biciem serca -miałem szczęście mieć do czynienia pod opieką człowieka skromnego a jak wielkiego mentora życiowego mało mówił a dużo dawał do zrozumienia i myślenia co w życiu mi pomogło ;z poważaniem i szacunkiem- Mirosław Sakowicz

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.223.206.84

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.