Magazyn koscian.net
2008-05-2121 minut z życia mojego kurczaka
W istocie, kurczak jest już martwy, gdy pojawia się w tej historii - w gruncie rzeczy o tym, jak Tesco kościańskie przerabia ludzi na klientów pieniaczy, albo frajerów.
Minuta 1.
Jest niestabilny pogodowo poniedziałek, 19. maja, godzina 15.20. Kurczak jest już martwy i kusi piękną ceną – 3,49 zł. Sumując – o 15.20, kurczak jest martwy, a ja nie jestem jeszcze ani pieniaczem, ani frajerem; po prostu jeszcze jestem nikim, dla Tesco.
Minuta 2.
O 15.21, kurczak zostaje doniesiony do kasy, i w czasie tej krótkiej – nie znowu takiej pracowitej podróży – jego wartość wzrasta dwukrotnie: kosztuje już 6,98 zł. Zarobiłem dla Tesco 3,49 zł.
Minuta 3., 4. i 5.
Kasjerka Anna jest niezadowolona: przez trzy minuty usiłuje mnie przerobić na frajera - bezskutecznie. Na pomoc zostaje wezwana Małgosia (najpewniej szefowa kasowa). Nie jest zachwycona, bo musiała przerwać światową rozmowę na temat odchudzania.
Minuta 6. i 7.
Obie panie podejmują jeszcze wspólnie trud przerobienia mnie na frajera, ale zaczyna już do nich docierać, że bardziej nadaję się na pieniacza. Kiedy powtarzam znów tę samą kwestię - o tym, że prawo handlowe w Polsce nakłada na mnie obowiązek zakupu towarów po cenie jaka widnieje na półce, czyli po 3,49 zł, a nie po 6,98 zł - widzę w ich oczach znużenie ustępujące narastającemu oburzeniu,
- Ale pan mi blokuje kasę, nie widzi pan, że się kolejka robi!? Ta pani też chce kupić – kasjerka Anna robi ze mnie pieniacza i odwołuje się do solidarności kobiety stojącej w kolejce za mną: - Tłumaczę temu panu, że u mnie kurczak kosztuje 6,49, i inna cena mnie nie interesuje, a on, jakby nie rozumiał; widzi pani – uparł się. I teraz pani musi stać. Panią bardzo przepraszam, ale widzi pani, co ja mogę.
- Ale ten pan ma rację – odważa się na uwagę kobieta, ryzykując przerobienie przez Tesco na pieniaczkę. – Ja poczekam, posłucham może, jakby to nie przeszkadzało za bardzo – kończy kwestię najłagodniej, jak potrafi.
Minuta 8. do 13.
Jestem już klientem pieniaczem, kurczak jest wciąż martwy, ale chwilowo stracił wartość – szefowa kas udała się osobiście ponegocjować cenę na stoisko mięsne. - Rzeczywiście mają złą cenę na mięsnym – oznajmia po powrocie. – Ale już jest dobra: 6,48 zł. – Znów okazuję się nudziarzem powtarzającym kwestię o prawie handlowym i deklarującym zakup kurczaka po 3,49 zł. Osiągamy pat. Przedstawiam się i oczekuję na wzajemność. Małgorzata odmawia. Nalegam. Małgorzata ucieka. Nie gonię jej. Jest bardzo szybka.
Minuta 14.
Wprowadzam do rozmowy nowy temat: menadżera Tesco Kościan. – Może chociaż kierownik zmiany...? – modyfikuję temat, widząc brak zainteresowania w oczach kasjerki Anny.
Minuta 15. do 20.
Czas oczekiwania na kierownika zmiany urozmaicamy sobie rozmową: Anna głównie opowiada mi, jak ciężko się pracuje w Tesco, ja jej wyrażam moje współczucie. Ona, że nie ma wpływu na te ceny. Ja, że rozumiem. Ona, że to może bym zapłacił te 6,98, a potem mi zwrócą w punkcie obsługi klienta pieniacza. Ja, że nie wierzę. Ona – dlaczego? Ja – bo jesteśmy w Tesco. Ona, że ale pan uparty. Ja, że tylko chcę kupić kurczaka, po cenie, która rozbudziła moją chęć zakupu. Ona, że aż tak pan lubi te kurczaki? Ja, że lubię, i że mój pies też lubi kurczaki z Tesco. Ona się uśmiecha. Ja też się uśmiecham, i dociera do mnie idiotyzm sytuacji w jakiej tkwię.
Spoglądam na zegarek i mówię: - Mija właśnie dziewiętnasta minuta mojej heroicznej próby zakupu kurczaka w Tesco. – Ja już niestety nie mam czasu – ujawnia pani w kolejce. – Państwo pozwolą, do widzenia. – Jestem o krok od takiej samej decyzji, ale na horyzoncie majaczy kierowniczka zmiany.
Minuta 21.
Przedstawiam się - bez wzajemności.
- Pani jest kierownikiem?
- Kierownika nie ma.
- Więc Pani go zastępuje?
- Nie! Ja tylko tak…
- To ja poproszę z kierownikiem.
- Właściwie, to ja go zastępuję.
- A jak się pani nazywa?
- Bo...?
- Bo lubię być ścisły w moich reportażach.
- A proszę bardzo! Proszę! Anna Bartoszewska.
Klient pieniacz zapisuje nazwisko kierownika/nie-kierownika w swoim pieniaczym umyśle. Spogląda tęsknie na kurczaka, który wciąż jest martwy, jak na początku tej historii, a jego cena wciąż jest o 100% wyższa niż 21 minut temu. Klient pieniacz wychodzi. A kurczak powraca na swoje dawne miejsce w ladzie chłodniczej. I znów odzyskuje starą cenę 3,49 zł, kuszącą kolejną ofiarę, która - w zależności od przebiegu dramatu, jaki rozegra się przy kasie - zostanie przeniesiona przez Tesco ze zbioru „nikt” do zbioru „frajer”, albo „pieniacz”.
A tak z ciekawości – kto z Państwa zjadł mojego kurczaka? Dobry był chociaż?
GK 21/2008
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Brawo pan Dariusz! Wszyscy musimy się stawiać, bo systemowo nas okradają takimi sztuczkami lub "niedopatrzeniami"