Magazyn koscian.net

2005-08-02 16:15:18

A dołem Obra płynie...

Decyzją władz Kościana pewnego dnia rozkopano drogę. Burmistrz Jerzy Bartkowiak twierdzi, że prowadziła tylko do miejskiej działki i była już niepotrzebna, a ci, którzy z niej korzystali, że była publiczna. Drogi niby nie ma, ale ruch na niej ciągle jest i to niebezpieczny.

Sprawa dotyczy drogi - zjazdu z drogi numer pięć, prowadzącego między innymi do oczyszczalni ścieków (naprzeciwko wiatraka). Rozkopano ją kilka tygodni temu. Służby miejskie  uznały, że to najlepszy sposób na walkę z nielegalnym składowaniem śmieci na miejskiej działce. Śmietnisko urosło do monstrualnych rozmiarów. Straszyło jadących drogą krajową numer pięć od lat i wystawiało miastu jak najgorszą wizytówkę.

 - W sprawie likwidacji wjazdu kontaktowaliśmy się z  Zarządem Dróg Krajowych i Autostrad – wyjaśnia Jerzy Frąckowiak, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. - Otrzymaliśmy zgodę na zamknięcie tej drogi i to zarząd dróg krajowych pogłębił w tym miejscu rów i wkopał słupki ostrzegawcze.
  Drogę więc rozkopano, ale zaraz posypały się listy z prośbą o jej przywrócenie. Okazało się, że korzystali z niej nie tylko śmieciarze. Listy słało czterech mieszkańców Kościana, którzy tą drogą dojeżdżali do swych działek. ,,Jesteśmy bardzo oburzeni, że nikt nie poinformował nas o planowanym przekopie i nie konsultował (decyzji – red.) z nami, obywatelami Kościana. Decyzja została podjęta za biurkiem’’  – napisali między innymi 4 maja w piśmie do  ,,Zakładu Dróg Miejskich’’ (red. – Zarządu Dróg Miejskich). 

 Odpowiedział im burmistrz Jerzy Bartkowiak (23 maja i 28 czerwca). Stwierdził, że rozkopana droga była drogą dojazdową do miejskiej działki i nigdy nie miała statusu drogi publicznej. Zjazd z drogi numer pięć w tym miejscu służył tylko i wyłącznie jako dojazd dla wozów asenizacyjnych, które już tamtędy nie jeżdżą.  ,,Gmina Miejska Kościan nie posiada środków na utrzymanie nieczynnej drogi, a likwidowanie ,,wysypiska’’ na koszt podatników jest niemożliwe’’ – uzasadnił włodarz.

 Tymczasem właściciele działek wskazują na mapki geodezyjne z lat osiemdziesiątych i sześćdziesiątych. Z nich wyczytali, że droga miała status drogi publicznej i numer – 836.
 - Nic nam nie wiadomo o takich dokumentach. W wykazie dróg publicznych tej drogi nie mieliśmy – mówi Barbara Łakoma, naczelnik wydziału Gospodarki Przestrzennej i Mienia Gminnego.

   Gdyby  okazało się, że droga istotnie miała status drogi publicznej, do jej likwidacji nie wystarczyłaby zgoda Zarządu Dróg Krajowych i decyzja burmistrza, ale konieczna byłaby uchwała Rady Miejskiej Kościana. W liście do burmistrza właściciele działek argumentują, że droga była tam zanim wybudowano oczyszczalnię i zanim wybudowano obwodnicę. Ujęto ją nawet na planie miasta z 1993 roku.

 - To nie jest droga do miejskiej działki, ale droga, którą jeździmy od lat. Naszym zdaniem śmieci nikt by tam nie wywoził, gdyby władze miasta nie wydały zgody na składowanie tam gruzu. Śmieciarze to wykorzystali i zaczęli zwozić tam śmieci. Czy to, że miasto nie umie poradzić sobie ze śmieciarzami oznacza, że trzeba rozkopać drogę? Przecież to wysypisko rosło w biały dzień. Za to, że ktoś śmieci, my mamy być ukarani? Kierując się taką logiką, pół Polski by trzeba rozkopać, bo śmieci są wszędzie – mówi pan Stanisław.

  - To wysypisko, to był prawdziwy wstyd. Dawno należało się z nim rozprawić. Ale czy to jedyny sposób? – pyta pani Izabela. - Raz w dzień trafiłam na dystyngowanego pana, który z samochodu wyjmował worki i rzucał w lasku. Czy panu nie wstyd? - zapytałam. Niech pan to ładuje z powrotem do samochodu, bo spiszę pańskie numery rejestracyjne – zagroziłam. A on na to się uśmiecha i mówi: ja panią też mogę spisać. Przestraszyłam się. Skąd mogę wiedzieć, kim jest? Rzecz jednak w tym, że tam nie wywożono śmieci tylko ukradkiem i po nocach. Tam wywożono na bezczelnego. Trudno mi uwierzyć w to, że nie da się przynajmniej kilku takich śmieciarzy złapać na gorącym uczynku.  Może wystarczy nie stawać w mundurze przy wjeździe? – zauważa kąśliwie.

 Właściciele działek przy ulicy Polnej wyliczają straty, na jakie zostali narażeni. Do  fermy zdarza się, że muszą dojechać i kilka razy dziennie, a droga dojazdowa wydłużyła im się średnio z nieco ponad dwóch kilometrów do blisko pięciu.
 - Przy obecnych cenach paliwa, w skali miesiąca i roku koszty rosną i to znacznie – zauważają.

 Mają też żal, że drogę rozkopano nikogo o tym nie powiadamiając i nie stawiając nawet znaku ostrzegawczego, że zjazdu nie ma (stojące tam obecnie słupki wbito w ziemię dopiero później).
 - Moi stali dostawcy karmy dla zwierząt o mały włos nie wpadli do rowu. Całe lata do mnie jeździli i nagle nie wiedzieli, jak trafić – opowiada pan Stanisław.
 - Jakbym tam jechała nocą, co też mi się zdarza, to bym wleciała do rowu. Do głowy by mi nie przyszło, że można rozkopać wjazd i nawet nie zawiesić tam taśmy ostrzegawczej – argumentuje pani Izabela.
 Z drogi tej korzystali też mieszkańcy sześciu kiełczewskich domostw nad kanałem Obry.
 - Mi akurat tej drogi nie brakuje – mówi pan Robert. – Ta przez Kiełczewo jest lepsza, bo asfaltowa. Dzięki temu, że zlikwidowali tamten przejazd, w okolicy jest czyściej. Wolę, jak nie wywożą tam śmieci. Jedyne utrudnienie, to że teraz koło naszych domów jeżdżą wozy asenizacyjne.
 - Tamtędy było najbliżej do ośrodka zdrowia – argumentuje z kolei pani Romana. -  Dla tych, co jeżdżą samochodem brak tamtej drogi nie jest odczuwalny, ale dla tych co chodzą pieszo lub jeżdżą do miasta rowerem, to spore utrudnienie. Owszem, jest ścieżka nad kanałem, ale jest tak wąska, że po deszczu strach nią jechać, by się nie osunąć do wody. A tu jechać czasem trzeba z dzieckiem i to szybko.
 Podobnego zdania jest pani Barbara.
 - Tamtą drogą mieliśmy najbliżej do Kościana – mówi. -  Jak wzywaliśmy pogotowie, też tamtędy do nas przyjeżdżało, bo to była najszybsza droga.
 - Dziwię się, że można tak z dnia na dzień rozkopać drogę – mówi pan Wojciech z Sierakowa, który rozkopaną drogą dojeżdżał do pola. Brak wjazdu z piątki utrudnił mu dostęp do ziemi. – Teraz mogę tam dojechać albo jadąc przez Kiełczewo, albo korzystając z grzecznościowego przejazdu przez łąkę i przez dzierżawione pole. Po żniwach to nie problem, ale przed owszem. Po zbożu przecież nie będę jeździć - zauważa.

 Na dawnym wysypisku śmieci zrobiło się w ostatnich miesiącach porządniej. Śmieci jednak wciąż ktoś przywozi. Za jednym z drzew wyrzucono: połamane plastikowe wiadro, mnóstwo szkła i plastików, folie, części telewizora i spory kawał wykładziny.
 - Jak im tam zamknęli wjazd, jeżdżą teraz koło nas. W biały dzień. Niby z dziećmi na spacer do lasku, a potem znajdujemy w krzakach dwa worki śmieci. Tacy ludzie wstydu nie mają, nawet przed dziećmi – zauważa pani Barbara.

 Droga  wciąż jest uczęszczana przez mieszkańców Kiełczewa i właścicieli ferm. Kilka razy dziennie na piątkę i z piątki, pokonując rów, wjeżdżają i zjeżdżają rowerzyści.
 - Do góry się podjedzie, rower dźwignie i już jesteś na szosie – instruuje pani Barbara.
 - Mogliby zrobić chociaż wąski mostek dla rowerzystów – zauważa pani Krystyna. Że jest niebezpiecznie, wszyscy wiedzą. – Trzeba uważać – ostrzega pani Krystyna.
 Wielu wierzy, że doczeka się  i wjazdu na drogę. 
 - Niechby ktoś sprawdził te nasze mapki, obejrzał. Przecież nie można tak po prostu zlikwidować publicznej drogi – zauważa pan Stanisław. 

ALICJA MUENZBERG
GK nr 31/2005

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.135.206.212

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.