Magazyn koscian.net
2007-02-13 13:41:08Apokalipsa w Bieczynach
Dziesięć zastępów straży pożarnej prawie czternaście godzin gasiło pożar starej owczarni w Bieczynach w gminie Czempiń
Ogień wznieciło rodzeństwo, które w owczarni kradło drewno na opał. Było im zimno. - O sytuacji dzieci powiadomiliśmy sąd rodzinny – informuje policja.
Dwunastoletnia dziewczynka i trzynastoletni chłopiec weszli w sobotę (10 lutego) rankiem do owczarni, by zerwać trochę starych desek z podsufitki. Owczarnia należy do oddalonego od wsi folwarku Agencji Nieruchomości Rolnych, a dzierżawi ją jedna z firm przechowując wewnątrz budynku słomę. Dzieci były w domu same i było im zimno. Matka wyjechała w odwiedziny do ojca, do więzienia. Na wyprawę po opał rodzeństwo wybrało się z zapałkami. Wdrapało się na stos słomy i wyrywanie desek urozmaicało sobie zabawą zapalonymi zapałkami. Na ucieczkę przed błyskawicznie rozprzestrzeniającym się ogniem nie było wiele czasu. W pięć minut ogień panoszył się w niemal całym budynku i wyszedł ponad dach. Trzysta ton słomy płonęło jak wielka pochodnia.
- Toż to było jak jakiś koniec świata! Żywioł straszny – komentuje jeden ze świadków pożaru.
- Dzieciom na szczęście nic się nie stało. Miały naprawdę dużo szczęścia. Mogły w panice wpaść między wały słomiane i w nich utknąć. Wiem, że ucieczka nie była prosta, ale na szczęście się udała - relacjonuje mł. bryg. Andrzej Ziegler, zastępca komendanta Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie.
Przybyli na miejsce pożaru strażacy nie mieli już szans na uratowanie budynku. Zajęli się przede wszystkim zabezpieczeniem sąsiednich budynków: kolejnego składowiska słomy i opustoszałego budynku mieszkalnego. Ogień na szczęście nie zajął i tych budynków. Pod wpływem temperatury żelazna konstrukcja dachu naprężyła się tak, że wejść do wnętrza nie było można. Strażacy wyburzyli jedną ze ścian i dopiero wówczas mogli wślizgnąć się z wodą do środka budynku. Akcja gaśnicza trwała do godziny 22.40. Straty wyceniono na osiemdziesiąt tysięcy złotych (60 tys. zł – budynek i 20 tys. - słoma).
- Był to już ponoć drugi pożar tej owczarni. W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym piątym roku też płonęła. Wówczas ją odbudowano. Teraz myślę, straty są tak duże, że taniej byłoby stawiać nową – mówi Ziegler.
Płonącą owczarnię gasiły trzy zastępy straży zawodowej, trzy OSP Czempiń,OSP Srocko, OSP Bonikowo i OSP Pecna. Nad bezpieczeństwem Kościana pod nieobecność zawodowców czuwali druhowie z OSP Kościan. Nad losem dzieci, które wznieciły ogień pochyli się teraz sąd rodzinny. Samotnie wychowująca szóstkę dzieci matka ma ograniczone prawa rodzicielskie. Że dzieci nie mają właściwej opieki, policja wie od dawana. Po gminie krążą plotki, że maluchy wysyłane są na ulicę na żebry. Najstarsze dziecko jest uczniem gimnazjum, a najmłodsze ma około pięciu lat. Rodzina jest wspierana przez Ośrodek Pomocy Społecznej w Czempiniu. (Al)
GK 7/2007