Magazyn koscian.net
2003-08-06 09:56:43Bój o boisko
Marianna Stachowiak z Kościana umierając oddała na pomoc potrzebującym wszystko co miała - dom i ostatni kawałek ziemi. Dom miasto już sprzedało, a teraz sprzedać planuje skwer przy ulicy Maya. Czy sprzeniewierza się ostatniej woli staruszki? Dzieci i młodzież chcą mieć tam boisko.
Najmłodsi mieszkańcy Osiedla Wolności pani Marianny nie pamiętają. Mieszkała przy ulicy Wojciecha Maya pod numerem 50.
- Ta pani nie wychodziła z domu. Była przykuta do łóżka. To wiem. Nie znałam jej. Nie miała dzieci, a rodzina była daleko i tu wokoło kiedyś wszystko podobno było jej. Potem podzielono to na działki i został jej ten dom i plac - mówi Iza Zielińska.
Genowefa Wojtkowiak mieszka przy skwerku od 32 lat. Na planach z lat 60-tych zaznaczony jest zielony plac. Działki otaczają go czyniąc plac centralnym punktem dla ulic Kasprowicza, Słowackiego i Maya.
- Tu miał być zieleniec. Od samego początku planowano tu teren zielony - przekonuje pani Genowefa. Plany pochodzą z 1964 roku. Dom pani Wojtkowiak był drugim na osiedlu.
- Kiedy się tu wprowadzaliśmy rosło tu zboże, potem była łąka. Ostatnie lata było tu zielsko. Ugór - wspomina.
- Na początku wakacji byliśmy u pana burmistrza, żeby tu boisko zrobić. Na początku wakacji. Pan burmistrz się zgodził. Ścięli trawę i niedawno, kilka dni temu przyjechali i trawę zlikwidowali. Zostało to - Asia Kretschmer wznieca grabiami kurz.
- Byli tu już panowie geodeci i od nich dowiedzieliśmy się, że możemy mieć tutaj boisko tylko do końca wakacji, a potem to podzielą na działki, które zostanią sprzedane - mówi Iza Zielińska.
- Według mnie to im podpowiedzieliśmy, że ten plac stoi pusty i teraz mogą go sprzedać. Niepotrzebnie tam szliśmy - wzdycha Adam Gbór.
Niezagospodarowane miejsce nazywali przez lata górką. Grać się tam zwykle nie dawało. W ubiegłym roku, jak wspominają, pan Kostański skosił trochę zielska i wygospodarowali sobie małą przestrzeń. Nawet, jak twierdzą, próbowali jej bronić haczkami, ale i tak zarosło. Grali w piłkę na polu koło torowiska. W tym roku właściciel pola nie zgodził się na boisko.
- Na ulicy graliśmy, na Maya, ale ktoś zadzwonił na policję i powiedział, że niby nie schodzimy z jezdni, jak samochody jadą. Innym razem ktoś miał pretensje, że możemy wybić szybę. Podobno już trzy komuś wybiliśmy, chociaż nie wybiliśmy żadnej - kiwa głową Mateusz Zieliński.
W piątek od godziny 10 rano do godziny 17 wygrabiali perz z suchej ziemi i wytyczali boisko. O siedemnastej przyjechali piłkarze z Sierakowa, by rozegrać z drużyną Osiedla Wolności mecz. Pomogli wkopywać słupki prowizorycznych bramek.
- Zagraliśmy już ze sto pięćdzisiąt meczów - przekonuje jeden z zawodników z Wolności. Ich drużyna nazywa się FC PKS, albo FC Podwórkowiec, albo PKS - Podwórkowiec.
- Dwa mecze tylko przegraliśmy z Sierakowem. A raz to graliśmy z Obrą Kościan. Przegraliśmy 13:2. Ale oni mają boisko i trenera, a my co? Sami - wzdycha drobny chłopiec.
- Przydałby nam się sponsor - przekonują piłkarze Podwórkowca - Chociaż, jak to boisko ma być tylko do końca wakacji...
Nie wiedzieli, jak pisze się list do władzy.
- Pewnie takiego na zwykłej kartce, napisanego uczniowskim pismem to w urzędzie nie czytają - prognozowali, ale list napisali. ,,My młodzież szkolna:
- Cieślak Marcin
- Cieślak Mateusz
- Danielewicz Tomasz
- Frąckowiak Jakub
- Gbór Adam
- Gierczyński Leszek
- Kreutschner Joanna
- Korbik Dawid
- Sołtysiak Adam
- Zielińska Izabela
- Zieliński Mateusz
Zwracamy się z uprzejmą prośbą do władz miejskich miasta Kościana o pozwolenie wykorzystania terenu na boisko sportowe...’’ Pod listem dzieci podpisało się ponad sto osób.
- Zanieśliśmy list do burmistrza. Przyjął nas tam gdzie się przyjmuje gości w urzędzie. Usiedliśmy przy stole. Podaliśmy list i listę, ale buristrz kiwał głową i mówił, że to ma być pod zabudowę i że się spóźniliśmy o rok. Nasz list zostanie przeczytany na Radzie. Tak powiedział. To Rada ma podjąć decyzję, ale nadziei nie robił - wzdychają.
- Coż. Będziemy grać na ulicy - wyrokuje Mateusz Zieliński.
* * *
W październiku 2001 roku Józef Jurga kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej, mimo grypowej gorączki, przyszedł na sesję Rady Miejskiej Kościna, by odwieść radnych poprzedniej kadencji od sprzedaży domu pani Marianny.
- Gdybyśmy sprzedali ten dom, obawiam się, że żaden z potencjalnych darczyńców nie zdecydowałby się już oddać miastu czegokolwiek. Byłby to już trzeci przypadek, kiedy darownizna z wyraźnym przeznaczeniem na pomoc społeczną zostałaby sprzedana - argumentował. Odwołał się też do moralnego obowiązku wypełnienia ostatniej woli staruszki. Już rok wcześniej wnioskował u Zarządu Miasta, aby w ofiarowanym budynku utworzyć pensjonat dla ludzi starszych. Ówczesny Zarząd Miasta jednak odrzucił tę propozycję. Radnych Jurga przekonywał do założenia domu samotnej matki lub przytuliska dla osób zaczynających życie od nowa. Nie przekonał. Na następnej sesji zdecydowano o sprzedaży.
- Dostaliśmy kilka tysięcy złotych na zasiłki dla potrzebujących. Jak nas przekonywano w urzędzie - ze sprzedaży domu pani Stachowiakowej. To było dużo mniej, niż warta była posesja. Ofiarowany na pomoc społeczną kilka lat wcześniej dom przy Bernardyńskiej też miasto sprzedało i darowany budynek przy Nacławskiej wykorzystało do własnych celów. Dary dla innych zostały spieniężone i nic nie zostało - mówi Ilona Karaśkiewicz, zastępca kierownika OPS w Kościanie. Jej zdaniem ofiarowując na cele społeczne swój dobytek, pani Marianna chciała, by służył potrzebującym, by w domu schronienie znaleźli samotni, starzy, bez dachu nad głową. Chciała, by ktoś dzięki niej miał swoje miejsce, bezpieczeństwo.
- Jeśli taka była wola darczyńcy, by wykorzystać jej majątek na pomoc społeczną, będziemy musieli ją wypełnić. Zakładaliśmy podzielenie tego terenu na działki budowlane, ale radni rozważą i propozycję bardzo młodych mieszkańców tego osiedla. Trwa procedura związana ze zminą w planach zagospodarowania przestrzennego. Pieniądze ze sprzedaży działek budolanych nie zostały ujęte w budżecie, więc nie zaplanowaliśmy jeszcze jak je spożytkujemy. Sądzę, że na boisko nas nie stać, ale teren rekreacyjny? Może. Zdecydują radni - powiedział ,,GK’’ burmistrz Jerzy Bartkowiak.
ALICJA MUENZBERG