Magazyn koscian.net
2003-04-24 16:10:56Broń się sam?
Miasteczko spowite jest mgłą. Zimno. Weeb otula się kocem i siada na kołku tak, by koń zasłonił go od wiatru. Z mgły wyłania się jeździec.
(GK nr 187 z 11.09.2002)
Tak, jak i szeryfa, tak większość z nas mało obchodzi Weeb. Je-
śli te kilka minut z jego życia wydarzyło się naprawdę, zda-
rzyło się kilkadziesiąt lat temu i na dalekim, Dzikim Zachodzie. Co jednak, jeśli historia Weeba się powtarza i to w naszym fyrtlu, miesiąc temu, wczoraj, a może i dziś?
Zawód wysokiego ryzyka
Parkingowy daje klientowi w twarz, a ten rzuca się na niego z nożem. Grozi mu i lży. Kilkanaście dni później klient ucieka z parkingu i odjeżdżając z piskiem opon o mały włos nie potrąca parkingowego. Takie sceny rzekomo rozegrały się w biały dzień w Kościanie. Jak twierdzi policja zatargi kościańskich parkingowych z klientemi nie należą do rzadkości. Czy parkingowi pracowali dla miasta, czy dla Obry, czy - jak teraz - dla prywatnego przedsiębiorcy, ludzie wymigiwali się i wymigują od płacenia i dochodzi do konfliktów. Zdaniem parkingowych - Zdzisława M. i Zenona N. sytuacja wymknęła się spod kontroli.
- Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że bycie parkingowym to niebezpieczna praca. Już nie chodzi o to, że ludzie są nieprzyjemni, że obrażają, że kpią i nie płacąc uciekają z parkingów. Ktoś chciał mnie rozjechać - mówi Zenon N. - Mam rodzinę. Chodzę więc do pracy, ale człowiek zaczął się obawiać...
W lipcu naszą redakcję odwiedział Ryszard M., oburzony zachowaniem parkingowego (GK nr 31 art. pt. ,,Z nożem?’’). Twierdził, że parkingowy uderzył go w twarz za to, że on odmówił zapłaty za postój i podania swojego nazwiska.
- Chciałem dosłownie na pięć minut wyskoczyć do sklepu motoryzacyjnego - opowiadał. - Jak jeszcze parkingami zawiadywała Obra, to nigdy nie było z tym problemu. Krzyknęło się tylko - na chwileczkę - i jak się zmieściło w pięciu minutach, to nie kasowali. Tego dnia jednak wyszedłem ze sklepu, wsiadłem do samochodu, a parkingowy podchodzi, wyciąga notes i mówi: Podaj gówniarzu imię i nazwisko. Rozeźliłem się i powiedziałem, że nie podam. Jak się odmachnął, to z dolnej wargi pociekła mi krew.
Ryszard M. zapłacił za parking przełożonemu parkingowych. Domagał się wyciągnięcia konsekwencji wobec parkingowego. Dla wyjaśnienia sprawy miał przyjechać dwa dni później.
- Przyjechałem w piątek i wtedy dowiedziałem się, że rzekomo wyskoczyłem z samochodu i przyłożyłem parkingowemu do gardła nóż. To bez sensu! Miałbym straszyć kogoś nożem o dwunastej w południe na głównej ulicy miasta? To śmieszne. Włochal powiedział, że policja już bada sprawę.
Parkingowy, który miał uderzyć klienta, miesiąc temu nie chciał z nami rozmawiać. Teraz opowiada swoją wersję zdarzeń:
- Kierowca poszedł do sklepu, a ja wypisuję bilet parkingowy - mówi Zdzisław M. - Pasażer został w samochodzie. Wskazał na nóż na desce rozdzielczej i mówi, że ten nóż będzie płacił. Zostawiłem karteczkę za wycieraczką. Kierowca wyszedł ze sklepu i powiedział, że płacił nie będzie. To ja na to, że ma mi podpisać odmowę zapłaty. Sięgnąłem do kieszeni po formularz, a on chciał mnie uderzyć. Na szczęście szybko zastawiłem się ręką. Jeszcze spytał, czy chcę numer buta! Wsiadł do auta, ale pasażer wyskoczył z samochodu z nożem. Odjechali. Ktoś z parkingu wziął numer rejestracyjny ode mnie i zadzwonił. Policja była tu po chwili. Spisali wszystko do notesu. Wrócili po pewnym czasie i powiedzieli, że komputer nie znalazł takiej rejestracji. Miał ponoć przyjść do mnie jeszcze dzielnicowy, ale nie przyszedł... Nic więcej nie wiem.
Parkingowy zaprzecza by nazwał Ryszarda M. gówniarzem, by był wobec niego niegrzeczny i by uderzył go w twarz.
- Jak to się stało, do końca dnia siedziałem na parapecie okna wystawowego przy Piłsudskiego - wyznaje Zdzisław M. - Nie mogłem dojść do siebie. Trzęsły mi się ręce. Myliłem się przy wypisywaniu biletów parkingowych... Czasem widzę jak przejeżdżając pokazują mi fack you.
Czy szeryf ściga oprycha?
- Nie mamy takiego zgłoszenia. Pytałem policjantów, kto ewentualnie zajmuje się tą sprawą, ale nikt nic nie wie. Nie ma śladu, że coś takiego miało miejsce - powiedział nam w lipcu Wincenty Bancerek z Komendy Powiatowej Policji w Kościanie.
Tymczasem na miejscu zdarzenia z pewnością była policja. Potwierdził to też rzekomy oprych - Ryszard M.
- Czy fałszywe rejastracje mieli, czy może mają układy w policji - zastanawia się Włochal, dzierżawca miejskich parkingów.
I pewnie na tym by się skończyło, gdyby nie kolejna odsłona parkingowego westernu.
- To było na Rynku, 21 sierpnia o godzinie 15.20 - opowiada Zenon N. - Na wysokości sklepu z dewocjonaliami na parking podjeżdża samochód - ford eskort, czerwony. Numery rejestracyjne wyy 5594 i siedzi w nim dwoje dorosłych około 25-letnich mężczyzn. Wychodzą z samochodu nie oczekując mojego podejścia. Słyszałem jak głośno mówili, że za parking płacić nie będą. Zlekceważyłem to i poczekałem, aż przyjdą, a w międzyczasie wypisałem blankiet opłaty parkingowej. Po 6 minutach wrócili i mówią, że w żadnym wypadku nie będą płacić. Ja, w sposób kulturalny i rzeczowy objaśniłem system opłaty. A oni żądają ode mnie wystawienia rachunku Vat. Objaśniłem, że nie mam takich uprawnień i skierowałem ich do dyrektora na Wodną 7. Z szyderczym uśmiechem i kpinami pod moim adresem odpalają samochód i z piskiem odjeżdżają z parkingu. Uratował mnie refleks, że nie zostałem najechany tylnymi kołami na nogi. Zdążyłem odskoczyć na pół kroku.
Tym razem parkingowy sam poszedł na komendę zgłosić niebezpieczne jego zdaniem zajście. Rozmawiał nawet z szefem sekcji kryminalnej. Wymieniwszy się informacjami ze Zdzisławem M. doszedł do wniosku, że to ci sami mężczyźni wymigali się od opłaty i znieważyli go. Parkingowi zaczęli się obawiać, że klienci rozbisurmanieni brakiem konsekwencji swojego zachowania będą coraz bardziej niebezpieczni.
- Jeden wielki jak góra, bardzo mocno ostrzyżony i prawie bez karku, a drugi mniejszy, ale dobrze zbudowany - mówi Zenon N. Zdzisław M. potakuje. Parkingowi twierdzą, że mężczyźni jeżdżą trzema samochodami i to często na obcych rejestracjach. Numery rejestracyjne podali policjantom. Policja jednak i tym razem nie prowadzi żadnego postępowania.
- Szef sekcji kryminalnej, jak mnie powiadomił, powiedział tym panom, że jeśli ktoś nie chce komuś zapłacić za usługę to jest to sprawa cywilna. Policja nie interweniuje w takich przypadkach. Mogą swoje roszczenia oddać pod rozwagę sądu cywilnego - wyjaśnił Mieloch, rzecznik prasowy kościańskiej komendy.
Wszystko wskazuje na to, że zawalona pracą policja lekceważy konflikty parkingowych.
- Przede wszystkim spokój. Spisać numery rejestracyjne i wykręcić 997. Możemy przyjąć zawiadomienie o przestępstwie i dla sądu ustalić dane personalne właściciela samochodu - radzi parkingowym komendant Henryk Kasiński.
- Parkingowy był w komendzie, a zgłoszenia o przestępstwie nie ma...
- Widocznie nie domagał się, aby przyjęto zawiadomienie o przestępstwie.
- Większość z nas, kiedy przychodz do komendy i opowiada o jakimś zdarzeniu, sądzi że właśnie zgłasza przestępstwo...
- Policjant jest zobowiązany pouczyć o tym, jakie są procedury. Nie wiem, jak to było w tym przypadku, ale często dowiedziawszy się, że za wszczęcie postępowania w sądzie trzeba zapłacić, poszkodowani rezygnują...
Cóż, wszystko wskazuje na to, że jeśli istonie ta sama osoba po raz drugi dokonała napaści na parkingowego, pozostanie nadal bezkarna. Na szeryfa nie ma co liczyć. Chyba że...
Dajemy Weebowi broń
Szeryf ma na głowie Billego Kida, albo uznaje miasteczko za niezwykle spokojne, a Weeba nie lubi. Może uważa go za marudnego i nie dziwi się, że klienci go nie lubią. Weeb jednak czuje się skrzywdzony. I co państwo zdecydowali? Który ze scenariuszy najbardziej by nam odpowiadał? Parkingowi klną i śpiewają, czy może wyciągają swoją broń? To Dziki Zachód, ale już nie film, ale kościański Rynek i godzina dajmy na to trzecia po południu.
- Czy coś dzieje się w naszej sprawie, czy ktoś weźmie nas w obronę - pytają parkingowi. Wszystko wskazuje na to, że muszą sami ubiegać się o sprawiedliwość. Mogą założyć kosztowną sprawę w sądzie rejonowym mężczyznom, którzy nie zapłacili złotówki, albo nie liczyć na sprawiedliwość sądów. Bronić się przed agresją na własną rękę.
Zgodnie z propozycją rządu już niedługo każdy pełnoletni będzie miał prawo posiadać broń. Nie każdy jednak, jak mamy nadzieję - będzie mógł ją przy sobie nosić. Rząd chce bowiem na pewno usankcjonować ,,broń domową’’, której używać można tylko w obronie własnej i tylko na terenie własnej posesji. Pozwolenia nie otrzymają karani i osoby chore psychicznie. Kandydata na właściciela broni palnej badać ma psycholog. Zezwolenie na powszechne jej posiadanie łączy się ze zwiększeniem praw do strzelania z niej w określonych okoliczościach - czyli w obronie własnej, najbliższych i swego dobytku. Wyobraźmy więc sobie - broń ma klient, który nie lubi parkingowego i broń ma parkingowy, który boi się klienta. Czy naprawdę powinni sprawę rozstrzygnąć między sobą?
ALICJA MUENZBERG
Ps. Nie ma darmowych pięciu minut postoju na płatnych parkingach. Płacić, niestety, trzeba zawsze...