Magazyn koscian.net
2006-04-26 10:07:34Burmistrz pod sąd!
Jerzy Bartkowiak, burmistrz Kościana, a zarazem były prezes Piłkarskiego Klubu Sportowego Obra stanie przed sądem
Po ponad rocznym śledztwie prowadzonym przez Wydział do Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu i poznańską Prokuraturę Okręgową burmistrzowi postawiono aż 13 zarzutów. Burmistrzowi zarzucono oszustwo i przekroczenie obowiązków funkcjonariusza publicznego.
W trwającym od marca ubiegłego roku śledztwie przesłuchano dzisiątki świadków i zbadano dokumentację klubu PKS Obra z lat 2003-2004. Przesłuchanie burmistrza Kościana zaplanowano na koniec śledztwa. W związku z rosnącą liczbą świadków i nowych wątków przesłuchanie zapowiadane początkowo na koniec grudnia ubiegłego roku odbyło się dopiero w miniony piątek (21 kwietnia). Wraz z burmistrzem przesłuchano dyrektora klubu Jerzego G. Obu działaczom postawiono zarzuty popełnienia przestępstw zagrożonych karą pozbawienia wolności do 10 lat. Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty ponad 20 osobom uwikłanym w piłkarsko-samorządową aferę.
Chociaż piątkowe przesłuchanie burmistrza miało być ostatnim, śledztwo będzie kontynuowane.
- Złożone dziś przez Jerzego G. wyjaśnienia nakazują nam sprawdzenie nowych okoliczności - powiedział prowadzący śledztwo prokurator Roch Waszak.
Niczego nowego do sprawy nie wniósł natomiast burmistrz Jerzy Bartkowiak, który podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania zeznań.
Główny wątek śledztwa dotyczy nieprawidłowego wydania 370 tysięcy złotych jakie klub otrzymał od miasta. Ponadto prokuratura ujawniła proceder fikcyjnej zastępczej służby wojskowej, jaką w samorządowych spółkach odbywała grupa młodych piłkarzy Obry.
Nie ta kieszeń
Podczas śledztwa ustalono, że w latach 2003-2004 władze Obry wydały ponad 370 tysięcy złotych niezgodnie z umową zawartą pomiędzy klubem a zarządem miasta. Samorządowe dotacje na zajęcia sportowe dla dzieci i młodzieży przeznaczane były na bieżącą działalność trzecioligowego klubu piłkarskiego. Pieniądze wydawane były między innymi na wyżywienie zawodników i sędziów, nagrody dla piłkarzy, opłaty transferowe, opiekę lekarską, działalność administracyjną, ryczałty za używanie prywatnych samochodów, a nawet na kary za żółte kartki.
- Działacze dostawali pieniądze tytułem zwrotu kosztów przejazdu prywatnym samochodem. Nawet ci, którzy nie tylko, że nie mieli samochodów, ale także nie mieli prawa jazdy – powiedział w radiu Merkury prokurator Waszak.
Według prokuratury w delegacjach zawyżano przebiegi pojazdów, wpisując np. 700 zamiast 500 przejechanych kilometrów.
- Stworzono fikcyjne dokumenty po to, aby móc w jakiś sposób wynagrodzić działaczy za ich – nazwijmy to – zaangażowanie w pracę klubu – wyjaśniał w jednym z wywiadów Waszak. - To w świetle prawa przestępstwo polegające na poświadczaniu nieprawdy. Spośród przesłuchanych trenerów, masażystów, czy kierowników drużyn większość przyznała się do winy. Jest to jednak nie tylko naruszenie prawa karnego, ale i skarbowego. Skarb państwa nie otrzymał bowiem należnych pieniędzy z tytułu podatków. Mówimy tu o kwotach od kilku do kilkunastu tysięcy rocznie, z czego należy wyliczyć 19-procentowy podatek. Proceder trwał od połowy 2002 roku i z tego co wiem jest kontynuowany do dzisiaj.
Wynagradzanych w ten sposób było dziewięciu działaczy. Na same delegacje wydano około 100 tysięcy złotych. Takich wydatków na sport młodzieżowy nie kwestionował Urząd Miejski, który kwitował rozliczenie dotacji. Burmistrz Bartkowiak nie miał w tym zakresie zastrzeżeń do prezesa Bartkowiaka.
Wyłudzenie za służbę
Śledztwo w wyniku którego wykryto nieprawidłowości finansowe rozpoczęto od badania innego przestępstwa. Po otrzymaniu wiarygodnego donosu w marcu 2005 roku policja aresztowała pod zarzutem korupcji Piotra M. pracującego w Urzędzie Miejskim na stanowisku audytora wewnętrznego. Aby zapobiec matactwom, urzędnika przetrzymywano w areszcie śledczym blisko trzy miesiące. Po zwolnieniu Piotra M. zmieniono kwalifikację zarzucanego mu czynu.
- Uchyliłem stawiane zarzuty, bo to nie było łapownictwo. Postawiłem za to nowe zarzuty: pomocy w wyłudzeniu pieniędzy z artykułu 18 paragraf 3 Kodeksu Karnego, 286 paragraf 1 i przywłaszczenia pieniędzy z artykułu 284 paragraf 2 – wyjaśnia prokurator Waszak.
Piotr M. miał wziąć pięć tysięcy złotych od jednego z piłkarzy, który fikcyjnie odpracowywał zastępczą służbę wojskową w miejskiej spółce. W śledztwie ustalono, że proceder fikcyjnej służby piłkarzy był na porządku dziennym. Zawodnicy byli zatrudnieni w zakładach komunalnych, jednak zamiast chodzić do pracy brali udział w treningach i meczach rozgrywanych przez Obrę. Ministerstwo Obrony Narodowej straciło w ten sposób około 200 tys. zł.
Według prokuratury piłkarze byli nakłaniani do takiego działania przez władze klubu.
- Mówiono im, że pieniądze, które otrzymają, mogą traktować jako stypendium za grę w piłkę – wyjaśnia prokurator Roch Waszak.
Na początku stycznia pierwszym piłkarzom postawiono zarzut pobierania pieniędzy za fikcyjne odrabianie służby wojskowej. Grozi im za to kara od 6 miesięcy do 6 lat pozbawienia wolności. Kilku piłkarzy przyznało się do winy i wyraziło skruchę zapowiadając dobrowolne poddani się karze.
Zarzut postawiono także kierownikowi jednego z zakładów, który piłkarzy zatrudniał.
Burmistrz na deser
Już po kilku miesiącach śledztwa prokurator Roch Waszak zapowiedział postawienie poważnych zarzutów burmistrzowi Jerzemu Bartkowiakowi. Im więcej osób przesłuchano w sprawie, tym bardziej prokurator upewniał się w swoim przekonaniu, że ,,burmistrz nie mógł nie wiedzieć’’ o nieprawidłowościach.
- W tej sprawie jedno z drugiego wynika, wiąże się z sobą. Jak w puzzlach, które muszę uporządkować – powiedział ,,GK’’ na początku stycznia Roch Waszak, zapowiadając postawienie burmistrzowi zarzutów zaraz po przesłuchaniu, które zostawił sobie ,,na deser’’.
W miniony piątek, w radiu Merkury prokurator opisując nadużycia w Obrze w latach 2002-2003 podkreślił, że Bartkowiak:
- Będący prezesem klubu i jednocześnie burmistrzem winien, mając takie sygnały, podjąć wszelkie działania aby temu zapobiec.
Niestety tego nie zrobił.
Czas na wyjaśnienia
Do tej pory Jerzy Bartkowiak odmawiał komentowania doniesień prasowych o toczącym się śledztwie. Milczenie prezesa Bartkowiaka można zrozumieć, gorzej z milczeniem burmistrza Bartkowiaka. Dotychczas pytanie o aferę odważył się zadać na sesji jedynie radny Stefan Żurek. Do sprawy nawiązała także radna Maria Sworacka. Burmistrz pytania te zignorował, a reszta radnych milczała.
- Chyba się wszyscy bali - skomentował sprawę w listopadzie ubiegłego roku jeden z radnych (,,GK’’ nr 48/2005). - Część radnych pracuje w zakładach budżetowych miasta, o czym przecież pisaliście. Boją się odezwać. Ci, co się nie boją, uznali, że rozmowa w takim tonie nie ma sensu.
Choć o aferze regularnie informowały gazety i rozgłośnie radiowe, kontrolująca burmistrza rada milczała. Czy teraz coś się zmieni? Na odpowiedź nie będzie trzeba długo czekać. Najbliższa sesja Rady Miejskiej Kościana odbędzie się jutro.
Nie przemówi za to oskarżony burmistrz, chociaż zapowiadał, że po postawieniu zarzutów zwoła konferencję prasową. Z nieznanych nam przyczyn burmistrz nie widzi na razie potrzeby tłumaczenia się wyborcom z podejrzenia, że popełnił kilkanaście przestępstw.
- Pan burmistrz nie będzie komentował zarzutów przed zakończeniem śledztwa. Do tego czasu nie będzie także konferencji prasowej poświęconej tej sprawie – poinformowała nas Małgorzata Klorek, rzecznik prasowy Jerzego Bartkowiaka. (s)
GK nr 17/2006