Burmistrz wierzy w spisek

- Ta cała sprawa, to sprawa polityczna. Grupa ludzi chciała mnie wyeliminować przed wyborami. Nie boję się tego powiedzieć - tłumaczył przed sądem Jerzy B. były burmistrz Kościana

Twierdzi, że za zasługi w tej eliminacji Marek Sz. otrzymał właśnie stanowisko. W czwartek, 29 marca, były burmistrz złożył wyjaśnienia do dziewięciu prokuratorskich zarzutów. To nie koniec. Do winy się nie przyznaje.

Jerzy B. twierdzi, że nikomu zastępczej służby wojskowej nie załatwiał. Twierdzi też, że nigdy nie było mowy o tym, by piłkarze w ramach zastępczej służby wojskowej w ogóle nie pracowali.

- Ludzie przychodzili pytać o pracę dla syna, córki i nie mogłem, wysoki sądzie, powiedzieć- nie ma takiej możliwości. A jeśli burmistrz zaleca rozmowę na ten temat z jakimś swoim pracownikiem, to potem potocznie mówi się, że załatwił tę pracę - wyjaśniał były włodarz. Tak w Miejskim Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji ,,załatwił’’ pracę Radosławowi C. - na prośbę jego ojca, znajomego burmistrza B. Jerzy B. zaprzeczył przy okazji zeznaniom ówczesnego kierownika tegoż zakładu - Marka Sz. jakoby sprawa lipnego zatrudnienia C. była powodem nagłej utraty zaufania B. do Sz. i zwolnienia go.
- Że z zemsty, że nie chciał tego wykonać? Nieprawda - mówił Jerzy B. Twierdził ponadto, że notatka służbowa Sz. na ten temat sporządzona została po fakcie, a on, burmistrz nigdy jej nie widział. B. poinformował ponadto sąd, że Sz. w czasie kiedy ,,rzekomo nie pracował’’ wykonywał podusługi przy budowie sali sportowej przy Zespole Szkół nr 2 w 2006 roku.

- Ta cała sprawa, to sprawa polityczna - mówił. Od razu zaprzeczył, jakoby w polityce tej udział brali obecni na sali - czyli na przykład prokurator. Zdaniem B. jednak Marek Sz. za zasługi otrzymał znów stanowisko.

- A jak to było z piłkarzami ?- pytał sąd.
- Byłem zobowiązany do pewnej polityki... zwalczania bezrobocia...
- Ale to była walka z zastępczą służbą wojskową, a nie z bezrobociem – zauważył sąd.
- Chodziło o to, aby zabezpieczyć na te dwadzieścia jeden miesięcy zdolnych sportowców - wyjaśniał Jerzy B. Aby zdolnym sportowcom ułatwić treningi burmistrz Jerzy B. - jak twierdzi - poprosił kierownika ,,mieszkaniówki’’ o skierowanie piłkarzy do pracy na obiektach sportowych. Na czym ta praca miałaby polegać, B. nie potrafił dokładnie wyjaśnić. Mówił coś o zakładaniu i zdejmowaniu siatek na bramkach i przynoszeniu piłek.
- W część zadań wpisane były zajęcia sportowe - mówił. - Samorząd jest zobowiązany do wspierania sportowców... Dotyczy to tylko czterech sportowców... Chodziło o to, by im pomóc - tłumaczył się. Zaprzeczył, jakoby ktokolwiek pomagał sportowcom w ,,załatwieniu’’ służby.
- Dlaczego piłkarze i M. mówią inaczej? - pytał sąd.
- Nie potrafię powiedzieć.

B. przyznał, że miał wpływ na zatrudnienie piłkarza G. w Miejskim Zakładzie Oczyszczania, ale nigdy nie było mowy, by G. nie pracował. Miał pracować, ale tak, by to nie utrudniało mu treningów i gry w Obrze. Zaprzeczył też, jakoby ingerował w wysokość wynagrodzenia piłkarza i by wydał polecenie służbowe zatrudnienia go.
- W czasie mojej pracy na palcach jednej ręki można policzyć zwolnienia. Nie byłem tym, który trząsł Kościanem. Nieprawdą jest, że się mnie bano - mówił B.

W sprawie niewłaściwego - zdaniem prokuratury - rozliczenia dotacji na sport dzieci i młodzieży, były burmistrz powiedział, że bronić się nie potrafi.
- Cóż mogę powiedzieć, gdy ktoś na swoje potrzeby ogranicza wiek młodzieży do osiemnastu lat - powiedział.
Dalsze wyjaśnienia były włodarz i szef klubu Obra składał będzie 12 kwietnia. (Al)

GK 14/2007