Magazyn koscian.net
2003-08-20 09:36:21Choryń
Starej stacyjki czar...
Po stacyjce w Choryni, w gminie Kościan, pozostało już tylko wspomnienie. Żeby odnaleźć miejsce w którym się niegdyś znajdowała, trzeba rozpytywać we wsi, a osoby niewprawne w orientacji w terenie mogą mieć problemy ze znalezieniem drogi.
- Kiedy się tu sprowadziłem w latach dziewięćdziesiątych blaszane stacyjne wiatki jeszcze tu były - wspomina Adam Całka, mieszkaniec przystacyjnego budynku. - Wkrótce jednak pojawiła się ekipa z kolei i rozebrano je. Została tylko studnia i pompa, a także budynek towarzyszący, w którym do dziś mieszkam.
Pozostały też drzewa, zarys peronu i zarośnięte tory - niemi świadkowie dawnych czasów.
- Miejsce to straciło swój dawny charakter - zauważa A. Całka. - Obecnie to dalekie peryferia wsi, a dawniej był to jeden z jej ważniejszych punktów. Więcej, ze stacji tej korzystali ludzie z sąsiednich wsi. A teraz...
Teraz panuje tu przejmująca cisza. W pobliżu torów można znaleźć jagody, a rosnące nieopodal bujne zboże przydaje temu krajobrazowi iście sielskiego klimatu.
We wsi również nie zapomniano, czym stacja była niegdyś i jakie miała dla mieszkańców znaczenie.
- Ludzie mile tę naszą kolejkę wspominają - mówi Marian Stachowiak z Choryni. - To był pewny środek transportu. Autobusy, szczególnie w zimie, często wypadają, a pociąg jechał zawsze. Koleją ludzie dojeżdżali do pracy, do szkół. Nieraz wagony były tak naładowane, że pasażerowie stali na pomostach.
Marian Stachowiak z nostalgią wspomina też niskie ceny kolejowych biletów i punktualność, a także - co z naciskiem podkreśla - mądrze pomyślany rozkład kolejowych przejazdów.
- Można nią było na czas dojechać do pracy i wrócić o przyzwoitej porze. Była to też atrakcja dla grzybiarzy i środek lokomocji dla osób handlujących na targu w Kościanie. Charakterystycznym widokiem były kobiety z koszykami wiozące towary na kościańskie targowisko.
Mieszkaniec Choryni nie pomija też licznych legend i docinków, którymi ze względu na niewielką prędkość jazdy, obdarzano gostyńską ,,banę’’.
- Do dziś krążą we wsi opowieści o tym, że z pociągu można było wysiąść i pójść do lasu, nazbierać grzybów, albo załatwić inną potrzebę i jeszcze zdążyło się dobiec do ostatniego wagonu - wspomina mieszkaniec Choryni.
Ile jednak w tym prawdy, a ile legendy, już się niestety nie dowiemy. Gostyńska kolej nie kursuje, a ludzie - mieszkańcy Choryni i sąsiednich wsi - zdani są na dość niepewne, zwłaszcza w zimie, autobusy...
ROBERT GORCZYŃSKI