Magazyn koscian.net
2006-02-28 15:42:30Ciężarówka w ogniu
Cztery godziny strażacy gasili na drodze numer pięć, pod Czaczem, płonącą ciężarówkę
W nocy z poniedziałku na wtorek w ogniu stanął obładowany towarem mercedes firmy kurierskiej. Straty oceniono na 140 tysięcy złotych.
Co było przyczyną pożaru stwierdzi policja. Tymczasem przyjmuje się, że mogła go wywołać awaria instalacji elektrycznej, albo ,,coś w układzie zasilania’’. Ogień rozprzestrzenił się pod podłogą w kabinie. O tym, że auto płonie powiadomili prowadzącego je kierowcę jadący z przeciwka.
- Zatrzymał się, zdążył zabrać z kabiny swoje rzeczy i bardzo przytomnie wymontował butlę gazową. Kierowcy innych aut próbowali przed naszym przyjazdem gasić ogień przy pomocy samochodowych gaśnic, ale bez większego skutku - relacjonuje Andrzej Ziegler, rzecznik prasowy kościańskiej komendy PSP.
Straż powiadomiono o godzinie 22.29. Na miejscu stawiła się jedna jednostka ratowniczo-gaśnicza Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej i dwa zastępy OSP ze Śmigla. Na sygnale przyjechała policja i karetka pogotowia. W czasie gdy gaszono ogień w kabinie kierowcy, dym zaczął się unosić i z części bagażowej. Ta załadowana była po sufit między innymi butami i kołdrami.
- Gdy otwarli drzwi na pace, w niebo strzeli słup ognia - opowiada jeden ze świadków.
Płonący samochód wyciągnął z łóżek sporo mieszkańców Czacza i Glińska. Przyjechali na miejsce zdarzenia rowerami, ,,komarkami’’ a co niektórym chciało się nawet przyjść pieszo. Straż tymczasem wyjmowała z płonącego samochodu kolejne pakunki. Te nie naruszone przez ogień układała na jezdni. Gdy w części bagażowej nie było już niczego, co można by uratować, zaczęto płonący bagaż lać sowicie wodą.
- To była bardzo trudna akcja. Wewnątrz unosiły się gazy, było niezwykle duszno i strasznie się dymiło - relacjonuje dalej Ziegler. - Kilku strażaków poddano w trakcie akcji wentylacji tlenem. Objawy zatrucia dymem stwierdzono też u kierowcy płonącego auta.
Woda użyta do gaszenia pożaru rozlewała się po asfalcie i zamarzała niemalże natychmiast. Na ,,piątce’’ zrobiło się bardzo ślisko. Na szczęście z odsieczą przyjechała służba drogowa i usunęła lód. Ruch na drodze wstrzymany był całkowicie przez około czterdzieści minut. Potem oddano do użytku jeden pas jezdni. W pełni przywrócono ruch o godzinie 2.45
Uratowany towar firma kurierska zabrała z drogi innym autem. Na poboczu jezdni została spora hałda nadpalonego towaru. Leżą tam buty, buciki, kołdry, kartony. Ich usunięcie jest obowiązkiem przewoźnika. Dodajmy, że auto płonęło zaledwie trzydzieści metrów od krzyży. Ustawiono je tam, gdzie tragicznie zginęli ludzie. Tym razem anioł stróż czuwał. Nikt nie zginął. Straty oceniono na 140 tys złotych. Udało się uratować towar o wartości 200 tysięcy. (Al)
GK nr 9/2006