Magazyn koscian.net
2005-06-29 14:55:15Ciężko na to pracowałem
Z Bartoszem Jureckim, reprezentantem Polski w piłce ręcznej, wychowankiem Tęczy Kościan, obecnie zawodnikiem Chrobrego Głogów, rozmawia Cezary Orlik
- W pierwszej chwili, gdy usłyszałem, że trafiliśmy na Szwedów, nie wyglądało to optymistycznie. Kiedy jednak porozmawiałem na zgrupowaniu kadry z trenerem Wentą i bardziej doświadczonymi kolegami usłyszałem, że przeciwnicy mocno odmłodzili skład. Nadal jednak pozostawali to zawodnicy z najlepszych lig świata.
- Jest dobrym fachowcem, ma nowoczesny styl trenowania. Jest duże zaufanie między zawodnikami a nim. Wie kiedy musimy ciężko pracować, a kiedy trzeba dać więcej luzu. Nie nadużywamy jego zaufania, kiedy ma być praca naprawdę ciężko pracujemy. Niektórzy zawodnicy przyjeżdżają na kadrę dla niego.
- Trochę się obawiałem. Byłem mało znanym zawodnikiem, a na pewno nieznanym tym z lig zagranicznych. Okazało się, że są bardzo w porządku. Nie jest ważne, że zarabiają więcej pieniędzy. Ważne żeby był zespół, a nie indywidualności.
- W sumie jedenaście, licząc te w kadrze B. Trafiłem do niej w grudniu ubiegłego roku. Zostałem powołany na turniej w Czechach. Jednak meczami o poważną stawkę były dopiero pojedynki ze Szwecją.
- Była trema i to wielka. Zwłaszcza w pierwszym meczu w Szwecji, gdy na trybunach zasiadło pięć i pół tysiąca widzów. Trochę mnie to przytłoczyło, ale tylko na rozgrzewce. Gdy dostałem pierwsze podanie było już dobrze. Najważniejsze, żeby skoncentrować się na grze, nie na trybunach.
- Chyba tak. Grałem dobrze w lidze, dostałem powołanie do kadry, ograliśmy Szwedów. Bardzo się cieszę, bo ciężko na to pracowałem.
- Zawsze myślałem o tym, żeby iść do przodu. Słabsza noga czasem mocniej boli, ale trzeba zacisnąć zęby i przeć naprzód. Trzeba stawiać sobie cele. Wahałem się czy odchodzić z Kościana, bo miałem swoje obowiązki, pomagałem mamie. Czasem trzeba jednak zaryzykować, a w podjęciu tamtej decyzji wspierała mnie mama i dziewczyna.
- Gra na pozycji rozgrywającego i ma do tego superwarunki. Jego największym mankamentem jest to, że zaczął późno trenować. Kiedy przyszedł do Głogowa widać było braki koordynacyjne. Teraz widać postęp. Ma wielkie szanse zajść wysoko. Już się dopytywały o niego kluby z górnej półki. Miał już oferty, ale cieszę się, że został w Głogowie, bo oni potrzebują zawodników, którzy będą ciągnęli wynik. A Michał ma jeszcze braki, świetne mecze przeplata słabszymi, no i ma jeszcze ,,gorącą głowę’’.
- Na pewno nie może się bać fizycznego kontaktu z rywalami, bo w ekstraklasie gra jest bardziej brutalna. Na testach pokazał się z dobrej strony i w obronie i na rozegraniu. Mankamentem może być brak wzrostu, ale i tacy gracze sobie radzą.
- W około siedemdziesięciu procentach. Dużo się nauczyłem w Kościanie od pierwszych trenerów, panów Strzymińskiego i Sowy. Zawziętość i charakter każdy ma w sobie, ale pierwsze kroki są najważniejsze. Później doszło zdobyte doświadczenie.
- Widziałem ich dwa, trzy razy. W tym także w meczu seniorów w Zielonej Górze, gdzie zagrali bardzo dobrze. Są nieźli. Każdy ma swoje zdanie, na pewno nie można im zamykać drogi do rozwoju, ale obejście z pierwszą ligą dobrze im zrobi. Zbyt wczesne odejście nie jest dobre. Można się załamać, gdy nie wyjdzie raz, drugi i jest się odstawionym na ławkę rezerwowych. Nie można ,,urosnąć w piórka’’, uwierzyć że się już świetnie gra. Najważniejsza jest ciężka praca.
- W Polsce są cztery kluby, które płacą dobrze i można odłożyć na dalsze życie. Chrobry nie należy do tej grupy, ale nie mogę powiedzieć, że zarabiam mało. Staram się odkładać, ale to nie wystarczy na życie po zakończonej karierze.
- W trakcie tego sezonu miałem telefony ,,z samej góry’’. A teraz miałem dwie rozmowy na temat zmiany barw, ale wstrzymuję się. Mam jeszcze roczny kontrakt z Chrobrym. Niedługo są mistrzostwa Europy i chciałbym się na nich pokazać. Chciałbym wyjechać, a słyszałem, że moje nazwisko już gdzieś krąży.
- O grze w ekstraklasie, a później o nałożeniu koszulki z ,,Orzełkiem’’ na piersi. Piłka ręczna sprawia mi radość. Cieszę się, że robię to co lubię i jeszcze mi za to płacą.
- Celem sportowym jest wyjazd na zachód i gra w lepszych klubach. Chciałbym oczywiście zająć jak najlepsze miejsce w mistrzostwach Europy. Może nie zdobędziemy mistrzostwa, ale postaramy się tam nabroić. No i jak najlepsze miejsce w lidze z Chrobrym. A prywatnie? Przede wszystkim zdrowie. Jeśli będzie zdrowie, będzie wszystko.
- Od miesiąca jestem żonaty. Z Magdą spotykaliśmy się pięć lat. Poznaliśmy się na dyskotece w Dobramyśli. Żona pochodzi ze Zglińca. Ona i mama są moimi najwierniejszymi fanami. Magda jest na każdym moim meczu i czasem w domu wyzywa mnie, jak coś nie wyjdzie mi na boisku. Ale myślę, że jest ze mnie dumna. Nawet pomaga mi to jej wyzywanie, bo staram się żeby było dobrze. Ona nie pozwała, żeby woda sodowa uderzyła mi do głowy.
- Nie (śmiech), na razie nie myślimy o dzieciach. Ale nigdy nie mów nigdy, więc zobaczymy jak będzie w przyszłości.
- Trzy dni po ślubie wyjechałem na kadrę, więc to chyba nie był wymarzony miesiąc miodowy. Cieszę się, że udało mi się zagrać dwa dobre mecze i to jest jakaś zapłata za to, że poczekała na mnie. Termin 28 maja mieliśmy ustalony od dziesięciu miesięcy. Wtedy jeszcze nie byłem brany pod uwagę do kadry. W ostatnich miesiącach zauważyliśmy, że terminy się pokrywają. Już nie chcieliśmy nic zmieniać. Tylko miałem się dobrze spisać.
- Oj, będzie ciężko. Planujemy wypad do znajomych nad morze, może uda się wyjechać na trzy, cztery dni w góry. Jednak 14 lipca zaczynam treningi, więc za dużo czasu nie ma. Mimo to z pewnością gdzieś wyjedziemy miło spędzić wakacje.
- Przeszło mi przez głowę, żeby na koniec kariery pograć w Kościanie. Mam nadzieję, że faktycznie trochę czasu jeszcze zostało, ale miałem tę myśl. Dlaczego nie?