Magazyn koscian.net
2004-04-14 08:44:10Co mam w sercu na dnie
- Ania miała nie mówić, nie chodzić. Tak ocenili lekarze. Dziś ma 13 lat. Po latach rehabilitacji wyrosła na ładną, samodzielną dziewczynkę - opowiada Maria Wieczorek, dyrektor Ośrodka Rehabilitacyjnego dla Dzieci i Młodzieży w Kościanie. To sukces, ale sukcesy w tym ośrodku nie zawsze są tak spektakularne. - Odkryliśmy, że Konrad kocha muzykę poważną - mówi Wioletta Kaczmarek, pedagog specjalny ośrodka.
Ośrodek otwiera się o godzinie 6 rano. Dzieci dowożone są przez rodziców, albo przyjeżdżają busikami ośrodka. Przyjeżdżają często z daleka, bo z Leszna, Grodziska, Śremu, Stęszewa. O godzinie 7 przychodzą rehabilitanci. W holu robi się coraz gwarniej. Pracuje już kuchnia i pierwsza grupa dzieci siada do śniadania. Potem zaczynają się lekcje z nauczycielami Zespołu Szkół Specjalnych przeplatane z rehabilitacją. Każde dziecko ma indywidualny plan zajęć. Każde ma przecież inne potrzeby.
- Mamy tu lekarzy, rehabilitantów, logopedów, pedagogów, psychologa, wszyscy z wysokimi kwalifikacjami, wszyscy z certyfikatami pracy z dzieckiem. Wspaniali specjaliści i wspaniali ludzie. Inaczej być nie może - mówi dyrektor Wieczorek.
Rehabilitację zaleca się już trzytygodniowym maluchom. Tak małoletnich podopiecznych rodzice sami przynoszą do ośrodka. Spędzają tu od 3 do 5 godzin dziennie. Starsze dzieci w ośrodku spełniają swój obowiązek szkolny. Nauka i rehabilitacja zabiera im około 8 godzin.
- Rodzice opowiadają, że weekendy to dla dzieci najgorszy czas. Wiele z nich spędza je przy oknie w oczekiwaniu samochodu ośrodka. Tak bardzo chciałyby być na zajęciach - opowiada dyrektor.
Placówka powstała 16 lat temu przy kościańskim żłobku. Trafiały do niego niepełnosprawne dzieci, w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie było dla nich specjalistycznego punktu rehabilitacyjnego. Nie ma go zresztą poza Kościanem do dziś. Na początku był więc oddział rehabilitacyjny z siedmiorgiem dzieci pod opieką. Rozrastał się, aż stał się samodzielną placówką medyczną. Żłobek nie wytrzymał próby czasu. Pod opieką ORDiM znajduje się obecnie 120 dzieci w wieku od 3 tygodni do ponad dwudziestu lat.
Nie łamać rąk
Sto dwadzieścia dzieci to kilkaset problemów, z jakimi muszą się borykać. Bywa, że niepełnosprawność dotyczy tylko narządów ruchu.
- Im wcześniej rozpoczniemy rehabilitację, tym lepiej. Dzięki niej wiele dzieci, jak Marek, kończy zwykłe szkoły. Trzeba im jednak czasem trochę pomóc - ocenia dyrektor Wieczorek.
Bywa jednak, że upośledzenie dotyczy też intelektu. Czasem trudno pogodzić się z ogromem nieszczęść dotykających dzieci.
- Nie jesteśmy tu, by się ulitować, lecz by próbując patrzeć na świat ich oczami, zrozumieć je i dać ile się da. Dać, nie znaczy wyręczyć, ale przeciwnie: znaczy uświadomić, że same coś mogą - mówi Wioletta Kaczmarek, pedagog specjalny.
Pedagodzy i rehabilitanci pracują nad wszystkim zmysłami dzieci. Nad ich usprawnieniem. Dzień musi toczyć się w stałym i przewidywalnym rytmie. To daje podopiecznym poczucie bezpieczeństwa.
- Niektóre dzieci nie widzą, nie słyszą, nie potrafią mówić, ale to jeszcze nie znaczy, że nie ma z nimi kontaktu. O emocjach czasem mówią tylko ich oczy. Ciało, w którym są uwięzione, milczy. I tu jest tajemnica. Nie wiemy, co ono ukrywa. Nie jesteśmy w stanie określić ich inteligencji. Może prowadzą niezwykle bogate życie wewnętrzne? To my dla nich jesteśmy niepojęci. My - inni - musimy wkroczyć w ich świat, nawiązać kontakt, podtrzymać, rozwinąć. Trzeba tylko chcieć - mówi Kaczmarek.
- Na początku pracy śniły mi się po nocach oczy dzieci, którym podczas rehabilitacji sprawiałem ból. Wcześniej nie spotkałem się z takim ogromem nieszczęść. Śniły mi się oczy - opowiada rehabilitant Tomasz Naglik. - Teraz nauczyłem się z tym żyć. Wiem, że by im pomóc, muszę czasem sprawić im przykrość i znieść ten zawód w oczach. Wiem, że mnie potem niektóre nie lubią... Jak to w życiu... Ale po latach, spotykam gdzieś na mieście któregoś ze swoich pacjentów i widzę uśmiech od ucha do ucha.
Zwycięstwa
W ośrodku wszyscy pamiętają dzień, kiedy podczas dogoterapi Marek w złości krzyknął na psa - ,,Chodź!’’. Wszyscy stanęli jak wryci. To były jego pierwsze słowa. Marek nie mówił. Teraz chłopiec chodzi do zwykłej szkoły. Osiąga dobre wyniki i jest gadatliwy. Kubuś też miał poważne problemy z nauką i też nie mówił. Rehabilitacja nie odnosiła skutku, aż nie wyjechał na turnus rehabilitacyjny. Rodzice nie mogli poznać swego dziecka - mówiło. Czasem zwycięstwem bywa uśmiech dziecka lub jego płacz.
- Zwycięstwem jest na przykład to, że udało nam się tego chłopca wydostać z domu. Że matka zgodziła się, byśmy mu pomogli. Jest bardzo opóźniony w rozwoju. Uczymy go teraz mówić - mówi logopeda Barbara Żegalska. - Zwycięstwem jest też to, że zmienia się świadomość społeczna. Dziś niepełnosprawość nie jest już wstydem. Wstydem jest się jej wstydzić i nie pomóc dziecku.
- Dla mnie małe zwycięstwa są wielkie, bo robimy krok do przodu - ocenia Katarzyna Rosa, psycholog. - Każdego dnia cieszymy się na przykład z tego, że Ania chodzi, czy że Marek uczy się w zwykłej szkole. Sukcesem jest, gdy dzieci odnajdują siebie, swoją tożsamość, gdy nabierajają odwagi.
- Nasze dzieci uczą nas pokory i szacunku do ludzi. Dzięki nim stajemy się bogatsi. Codziennie przypominają nam, co jest naprawdę ważne - stwierdza dyrektor.
- Na sukcesy nie można się nastawiać. Czasem są, czasem nie. Nie można się jednak poddawać. Trzeba ciągle szukać, ciągle być ciekawym tego co w dzieciach piękne, tego co kryją, czego oczekują. To ciężka praca - mówi Wioletta Kaczmarek.
Na każdym stopniu schodów znajdują się naklejki i cyfry.
- To, żeby w drodze do góry, lub na dół, miały zajęcie. Ćwiczą liczenie - wyjaśnia dyrektor.
Ośrodek tworzy plątanina pokoi i pokoików. W każdym z nich
podejmuje się codzienną walkę z ułomnością. Potrzeba do tego wiedzy, sprzętu i serca. Serca najwięcej.
- Sprzęt rehabilitacyjny zbieraliśmy przez lata i dziś możemy stosować wszystkie najnowocześniejsze metody rehabilitacji. Wiele w tym względzie zawdzięczamy władzom samorządowym Kościana i powiatu kościańskiego. Ale największym kapitałem ośrodka są ludzie. Jestem pełna podziwu dla ich profesjonalizmu - wyznaje dyrektor Wieczorek. - Tu wszystko jest prawdziwe. Nie można pracować z dziećmi bez powołania. Nie da się. Tu uczymy dzieci, uczymy się dzieci i uczymy się od dzieci - czegoś o sobie.
ALICJA MUENZBERG
PS. Cześć ludziska - Damy radę! - pod takim hasłem 7 maja w Kościanie świętować będziemy Dzień Godności Osoby Niepełnosprawnej. Zaproszeni są wszyscy! Teatr 112 wystawi ,,etiudy na temat’’, Teatr animacji z Krakowa ,,Lampę Aladyna’’, będą też tańce, śpiewy, kiermasze, klowni i gwiazda hiphopu. Zapraszamy!
GK nr 15/2004
14 marca 2004