Magazyn koscian.net
2006-03-21 14:26:33Co może obywatel?
- To co ja mogę? - dopytywał na sesji Rady Miejskiej Kościana Jerzy Ciszak, czyli tzw. przeciętny mieszkaniec miasta
Mimo utrudnień zdążył rzucić radzie kilka uwag i propozycji. Głos zabrał po uchwaleniu wszystkich uchwał.
- Te pyskówki uwłaczają władzy – powiedział Ciszak.
- Pytanie proszę – upominał przewodniczący Bronisław Frąckowiak. - Tylko pytanie...
Ale Ciszak pytać nie chciał. Zaproponował, by przed podjęciem każdej uchwały wyjaśniano zebranym chociaż w dwóch zdaniach, czego ona dotyczy.
- Siedzę tu jak na tureckim kazaniu – zauważył.
Słusznym byłoby też, jego zdaniem, by projekty uchwał na dwa, trzy dni przed sesją wyłożone były w punkcie informacyjnym urzędu, by każdy zainteresowany mógł się z nimi zapoznać. Miał też w zanadrzu radę dla burmistrza Bartkowiaka.
- Więcej pokory – zalecił.
- Ja udzielam głosu, ale tylko dla zadawania pytań – uciął wywód Ciszaka Frąckowiak. - Obywatel może się zwrócić z pismem do przewodniczącego Rady i do samej Rady. Nie jestem za tym, aby materiały sesyjne walały się po korytarzach. To jest papier, to są koszty – skwitował przewodniczący.
- Pisał nie będę, bo się nie dam wpuścić w kanał administracyjny – krzyknął na to Ciszak.
Tak skończyło się spięcie wyjątkowo nie między radnymi, ani też radnymi a burmistrzem, a szeroko pojętą władzą a tak zwanym szarym obywatelem. Każda z rad gminy ma w relacjach z mieszkańcami na sesji inne obyczaje. W Czempiniu przewodniczący Rady na zakończenie każdej sesji zwraca się do zebranych na sali mieszkańców z zapytaniem, czy ktoś chciałby zabrać głos. Czasem daje nawet szansę wypowiedzieć się podczas dyskusji nad uchwałami. W innych radach zwykle mieszkańcy dopuszczani są do głosu sporadycznie. Protestujący mogą odczytać oświadczenie lub proszeni bywają o rozwianie wątpliwości radnych. Bronisław Frąckowiak, przewodniczący Rady Miejskiej Kościana, dopuszcza mieszkańców do głosu tylko na wyraźne żądanie i tuż przed końcem obrad. Czy więc przysłowiowy Kowalski ma prawo zabierać głos na sesji gminnej rady, czy nie?
- Przepisy tego nie precyzują - stwierdza dr Zbigniew Sypniewski z Wielkopolskiego Ośrodka Kształcenia i Studiów Samorządowych. - Gdyby jednak każdy miał prawo głosu na sesji, nie wiem jak rada miałaby pracować. Byłby bałagan, sesje trwałyby godzinami. Zasady określają statuty podjęte w konkretnych gminach. Obrady sejmu też można obserwować, ale na mównicę wchodzić już nie.
Szary obywatel – przysłowiowy Kowalski - ma więc prawo obserwować zmagania radnych na sesji i podczas prac komisji Rady. Trudno wiec odmówić racji Jerzemu Ciszakowi. I wyjaśnianie zebranym, o czym decydują właśnie radni i wykładanie projektów uchwał na przykład w punkcie informacyjnym przydałoby się. Skoro przewodniczący Rady zaprasza mieszkańców na sesję, wypadałoby zadbać o gości. (Al)
GK nr 12/2006