Magazyn koscian.net
2008-10-08Coś we mnie wstępowało
W ubiegłym tygodniu przed kościańskim sądem rozpoczął się proces 22-letniego Łukasza M. z Żegrówka, oskarżonego o czterokrotne podpalenie gospodarstwa swoich rodziców
Pierwsza rozprawa podpalacza z Żegrówka odbyła się we wtorek (30 października). W lutym br. 22-letni chłopak wzniecił cztery pożary w gospodarstwie rodziców w Żegrówku (gmina Śmigiel). Usłyszał zarzuty z art. 163 par. 1 pkt. 1 Kodeksu Karnego (Kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać pożaru, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10).Przed sądem podpalacz przyznał się do winy, lecz odmówił składania zeznań i odpowiadania na pytania sądu. Sędzia odczytała więc wyjaśnienia złożone w śledztwie, z których wynikało, że podkładał ogień nie zdając sobie sprawy z zagrożenia zdrowia i życia. Używał tej samej jednorazowej, granatowej zapalniczki. Jak przyznał nie miał żadnego powodu do wzniecania ognia, ani nie planował tego. Nie potrafił wyjaśnić dlaczego to robił. Stwierdził jedynie, że „coś w niego wstępowało”. Po wznieceniu pożaru wracał jak gdyby nigdy nic do domu, alarmował rodzinę, sąsiadów i straż pożarną. Pomagał nawet gasić ogień i pilnował pogorzeliska.
Po raz pierwszy podpalił słomę składowaną w stodole oddalonej od domu o 20 metrów. Było to 8 lutego br. Spaliło się wówczas około 150 snopków. Jeszcze tej samej nocy znów podłożył ogień. Tym razem podpalił dobudówkę stodoły.
- Zapaliłem papier i wróciłem do domu. Zrobiłem sobie herbatę. Po pięciu minutach wyszedłem na podwórze i zauważyłem ogień. Krzyczałem, że znowu się pali. Zaalarmowałem straż – zeznawał.
Ogień przedostał się do stodoły. Spalił się dach i wszystko co było wewnątrz. Udało się wypchnąć ze stodoły ciągnik. Trzy dni później (11 lutego), wieczorem, podłożył ogień na poddaszu nad chlewnią, gdzie składowane było siano. Jak gdyby nigdy nic wrócił do domu i usiadł do komputera. Następnego dnia podpalił budynek gospodarczy.
- W szopie, gdzie kiedyś były króliki, podpaliłem trzcinę, która była pod dachem, bo nic innego tam nie było do podpalenia. Gdy zaczęło się palić zamknąłem za sobą drzwi i wróciłem do domu – relacjonował. – Nie mam żadnych urazów do nikogo z rodziny, nie miałem żadnej satysfakcji z tych podpaleń. Byłem poniekąd zły na ojca, bo lubi sobie wypić. Po każdym pożarze żałowałem.
Przed oblicze Temidy wezwano pięciu świadków: najbliższą rodzinę oskarżonego i sąsiada. Zarówno rodzice, brat i wujek również nie chcieli zeznawać. Sąsiad przyznał, że niewiele pamięta, dlatego sąd odczytał wcześniej złożone wyjaśnienia.
Prokurator wnioskował o przesłuchanie biegłych psychiatrów, którzy wydawali opinię na temat poczytalności 22-latka. Trzej psychiatrzy, którzy badali podpalacza z Żegrówka nie stwierdzili niepoczytalności, lecz wskazali na zaburzenia psychiczne. Jak zeznał oskarżony w śledztwie, cztery lata temu, w drodze do pracy, został pobity przez dwóch nieznanych mężczyzn. Od tamtego czasu ma lęki. Jak powiedział dziennikarzom po wyjściu z sali Przemysław Rajch, prokurator rejonowy, należy ustalić czy oskarżony powinien zostać poddany leczeniu i w jakiej formie ma ono przebiegać, bowiem jego zachowanie jest irracjonalne. Sprawę odroczono do 20 listopada. (kar)
GK 41/2008
Zgłaszasz poniższy komentarz:
zachowanie z zawahaniem?