Magazyn koscian.net
2005-04-13 08:52:29Do Rzymu...
Miliony pielgrzymów z całego świata zjechały do Rzymu, by w dniu pogrzebu być jak najbliżej papieża Jana Pawła II. Wśród wiernych nie zabrakło też kościaniaków
Kościaniak Michał Nowicki decyzję o wyjeździe na pogrzeb Jana Pawła II podjął w niedzielę. Dzień po odejściu Papieża Polaka. Była to jego pierwsza pielgrzymka do Watykanu i zarazem ostatnia szansa na spotkanie z Ojcem Świętym.
- Przypadek sprawił, że do Rzymu leciałem aż przez Paryż. Kiedy podjąłem decyzję o wyjeździe jeszcze nie uruchomiono dodatkowych lotów do Włoch. Na lotnisku w Paryżu spotykałem Polaków z Kanady i USA. Wszyscy lecieli do Rzymu, w końcu Jan Paweł II był największym w historii Polakiem – mówi pan Michał potwierdzając, że w ubiegłym tygodniu wszystkie drogi prowadziły do Rzymu. We Włoszech wylądował w czwartek w południe. - Nocleg miałem załatwiony, ale i tak jechałem jak na wojnę, ze śpiworem oraz z zapasami jedzenia i wody. Na każdym kroku proponowano pielgrzymom wolne miejsca noclegowe, więc nie było tak źle jak podawano w mediach. Myślę, że Włosi po prostu bali się zalewu wiernych i dlatego zniechęcali do przyjazdu na pogrzeb.
W przeddzień pogrzebu Ojca Świętego kościaniakowi udało się dostać do Bazyliki Świętego Piotra i oddać hołd papieżowi. I jak zapewnia, był to najlepszy i najspokojniejszy dzień na pożegnanie się z Janem Pawłem II.
- Poszliśmy, by zobaczyć co dzieje się na Placu Świętego Piotra. Nie było tłumów. Stanęliśmy w kolejce o godzinie 17. Na wejście do bazyliki czekałem tylko cztery godziny. A o godzinie 22 zgodnie z zapowiedziami zamykano bazylikę – mówi pan Michał.
Podczas ceremonii pogrzebowej pan Marek widział bazylikę, ale samych uroczystości nie, bowiem tłum wiernych zasłaniał widok. Na szczęście blisko był telebim. Rozstawiono je w kilku miejscach m.in. przy Koloseum, przy Piazza del Popolo.
- Wrażenie było ogromne, tak jak i emocje. Wszyscy i Polacy i Włosi skandowali ,,Giovanii Paulo’’ i głośno klaskali – relacjonuje kościaniak.
W ocenie pana Michała organizacyjnie Włosi spisali się na medal. I jak zapewnia, nie odczuwało się drastycznej podwyżki cen.
Marek Leciejewski kierował autokar z Kościana. W poniedziałek wraz z wiernymi z Poznania wyruszył do Watykanu. Wybrali trasę przez Brno i Wiedeń. We wtorek około godz. 15 dotarli do Rzymu. W dniu pogrzebu poznańscy pielgrzymi wczesnym rankiem udali się na Plac Świętego Piotra. Tylko kierowcom czterech autokarów udało się dostać bardzo blisko Bazyliki Świętego Piotra.
- Ubłagaliśmy ochroniarzy i nas wpuścili – relacjonuje pan Marek. W Watykanie był wielokrotnie, tak jak i teraz służbowo. - Tak czy siak bym pojechał. Atmosfera była niesamowita. Oczywiście najbardziej przeżywali Polacy, z nabożną czcią. Za to Włosi i Francuzi zupełnie inaczej. Nasza pielgrzymka jako pierwsza przyjechała na ceremonię i jako ostatnia opuszczała plac.
Pan Marek zaprzecza informacjom o korkach przed wjazdem do stolicy Włoch. W drogę powrotną do Polski wyruszyli w piątek o godz. 23.
W ostatniej drodze Jana Pawła II uczestniczyła też kościanianka Natalia Kurasiak. Była to jej trzecia pielgrzymka do Watykanu. Wcześniej dwukrotnie była na audiencji u papieża Jana Pawła II. Wraz z ponad 20-osobową grupą wiernych z Kościana wyruszyła do Rzymu autokarem w środę wieczorem. Jechali przez Niemcy i Austrię. I jak zapewnia pani Natalia nie było korków na drogach. Kiedy w Kościanie kończyło się czwartkowe nocne czuwanie wielkopolscy pielgrzymi byli 200 km od Rzymu.
- Jechaliśmy razem z pielgrzymami ze Swarzędza. Wyjazd zorganizowało poznańskie biuro podróży. Ruszyliśmy spod kościańskiej fary o godzinie 23 – informuje pani Natalia.
Do Rzymu pielgrzymi z Wielkopolski dojechali w czwartek o północy. Nocowali w pobliżu Placu Świętego Piotra, na którym już niestety nie było wolnych miejsc. Mieli ze sobą śpiwory, zapasy jedzenia i picia. Pielgrzymi zabrali ze sobą również polskie flagi. - Bazylikę widzieliśmy z boku, na szczęście jednak staliśmy pod wielkim telebimem. Nie zapomnę tej atmosfery, tych oklasków i okrzyków. Było zupełnie inaczej niż w telewizji. Pochwała należy się Włochom za świetne przygotowanie.
Zaraz po ceremonii pogrzebowej wierni z Wielkopolski ruszyli z powrotem do Polski. Przywieźli ze sobą darmowe włoskie gazety i fotografie.
- Mimo zmęczenia nie żałuję tego wyjazdu. Gdyby trzeba było pojechałabym jeszcze raz – zapewnia pani Natalia. (kar)
GK nr 15/2005