Magazyn koscian.net
09 sierpnia 2011Dyspozytorzy

Gdy dzwonisz pod numer 112 to oni odbierają telefon. Dyspozytorzy medyczni i straży pożarnej stoją w cieniu ludzi, którzy czynnie biorą udział w akcjach. Jednak to od nich w dużej mierze uzależnione jest ich powodzenie. – Można powiedzieć, że jesteśmy sercem komendy. Decyzje, które podejmujemy, determinują powodzenie działań strażaków – mówi młodszy kapitan Wioletta Kasińska z kościańskiej komendy straży pożarnej
Od roku w Komendzie Powiatowej Straży Pożarnej w Kościanie funkcjonuje zintegrowane stanowisko dyspozytorskie. Zostało ono stworzone w celu poprawienia przepływu informacji między służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo mieszkańców powiatu kościańskiego. Pracują tu razem dyspozytor medyczny i dyspozytor straży pożarnej. Wszystkie telefony na numery alarmowe: 999, 998, 112 odbierane są w jednym miejscu.
- Ideą połączenia obu stanowisk było skuteczniejsze reagowanie na zagrożenia. Po roku wspólnej pracy mogę powiedzieć, że jak najbardziej się to sprawdziło – mówi Jarosław Tomaszewski, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie.
Praca na stanowisku dyspozytorskim, zarówno w pogotowiu jak i PSP, wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. W pierwszej kolejności dyspozytorzy muszą ocenić stopień zagrożenia życia.
- Zadaniem zespołu ratowniczego jest podtrzymanie funkcji życiowych, zabezpieczenie pacjenta i dowiezienie go do szpitala – mówi Regina Szymańska, dyspozytor medyczny. - Pogotowie wyjeżdża do przypadków zagrożenia zdrowia i życia. Dlatego, kiedy dyspozytor odbiera telefon, musi dowiedzieć się, co się stało i gdzie, jakie objawy ma pacjent, ile ma lat.
Od „wywiadu” zależy czy zostanie wysłana na miejsce karetka, a jeśli tak, to czy z lekarzem, czy z zespołem ratowników. Z każdego wyjazdu pogotowie jest rozliczane.
Również dyspozytor straży pożarnej podkreśla jak ważne są pierwsze, minuty rozmowy z osobą wzywającą pomocy. Gdy przyjmują zgłoszenie muszą zadecydować o tym ilu strażaków wyruszy na akcję, o tym jakie służby zostaną dodatkowo powiadomione i czy niezbędne jest wysłanie na miejsce zdarzenia karetki.
Dyspozytorzy wiedzą, że człowieka po drugiej stronie słuchawki takie przesłuchanie irytuje. Jednak ich zadaniem jest uzyskanie jak największej ilości informacji w jak najkrótszym czasie. Przede wszystkim należy ustalić co się stało, ile osób zostało poszkodowanych, czy ktoś jest uwięziony i co bardzo istotne, gdzie ma to miejsce.
- Nie zawsze jest to łatwa rozmowa. Gdy ludzie są w szoku, często nie potrafią określić miejsca w którym są, ani stanu poszkodowanych. W takiej sytuacji prosimy ich o opisanie jakichś charakterystycznych punktów lub nazwy miejscowości, którą niedawno mijali. Bardzo dużo wypadków jest na drodze krajowej numer 5. Wtedy wystarczy podać numer słupka kilometrowego – mówi Łukasz Jędrzejewski, z kościańskiej komendy straży pożarnej.
Nieprzewidywalna praca
Służba w przypadku dyspozytorów SP trwa 24 godz., a medycznych 12 godz.
- Czasami, gdy od kilku dni jest upał, mogę przewidzieć, że będzie więcej wezwań do zasłabnięć. Poza tym nigdy nie wiem co wydarzy się danego dnia - podkreśla Regina Szymańska.
O tym, że praca na stanowisku dyspozytora jest nieprzewidywalna dobitnie pokazały doświadczenia sprzed dwóch tygodni, kiedy przez powiat kościański przeszedł silny front burzowy. Zaczęło się od pożaru stogu wywołanego przez piorun we wsi Wyskoć. Później obfite deszcze zalały drogi i posesje w Kościanie, Głuchowie, Czempiniu, Borowie, Racocie, Januszowie, Osieku, Świńcu, Jurkowie, Kiełczewie, Piechaninie, Siernikach.
- Było około 250 zdarzeń. Ściągnęliśmy do pracy dodatkowych dyspozytorów, którzy poza przyjmowaniem zgłoszeń musieli dodatkowo wprowadzać raporty – mówi komendant Tomaszewski.
- To była bardzo trudna sytuacja - przyznaje Łukasz Jędrzejewski.
Liczba zgłoszeń była tak duża, że w stan gotowości postawiono wszystkie jednostki OSP w powiecie. W pierwszej kolejności pomoc wysyłano do hurtowni i budynków użyteczności publicznej. Dalej do domów prywatnych.
- W niektórych piwnicach woda sięgała nawet dwóch metrów. Musieliśmy wysyłać pomoc przede wszystkim tam, gdzie była ona niezbędna. Nie zawsze spotykaliśmy się ze zrozumieniem ze strony dzwoniących, choć robiliśmy wszystko co było w naszej mocy – wyjaśnia Jędrzejewski.
Tego typu sytuacje bywają dla dyspozytorów bardzo stresujące.
- Wiele osób zarzuca mi, że moja praca polega na siedzeniu i odbieraniu telefonów. Zapominają, że ciąży na mnie odpowiedzialność za ludzkie życie. Jednak nagrodą za stres jest satysfakcja, że przyczyniło się do uratowania wielu istnień ludzkich – mówi Regina Szymańska.
O tym, że praca na stanowisku dyspozytora jest satysfakcjonująca mówią również Wioletta Kasińska i Łukasz Jędrzejewski.
- Poza tym, praca jest ciekawa. Tu nie ma szablonów. Nigdy nie wiemy co wydarzy się za pięć minut – przyznaje młodszy kapitan. (kat)
GK nr 31/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
SZACUNEK - znam tych ludzi i wierzcie mi , to nie jest bezstresowa robota za biurkiem. odpalcie sobie tego linka od 01:22 http://www.youtube.com/watch?v=4Xww91R9dTM , taka jest ich praca zarówno strażaków jak i dyspozytorów pogotowia