Magazyn koscian.net
27 czerwca 2012Gdy taniec sprawia radość
Najpierw jest stres i nerwy. Gdy wychodzę na scenę czuję ulgę – mówi Julia Korbańska z Czempinia. W wieku dziesięciu lat rozpoczęła naukę w Ogólnokształcącej Szkole Baletowej im. Olgi Sławskiej-Lipczyńskiej w Poznaniu. W marcu wzięła udział w Międzynarodowym Konkursie Tańca Klasycznego „Le Chausson d`or” w Paryżu
Z warsztatów do szkoły
Julia Korbańska do poznańskiej szkoły baletowej trafiła w wieku dziesięciu lat.
- To wyszło spontanicznie. Zresztą i tak nic innego nie robiła. W domu ciągle tańczyła – mówi jej mama Violetta Korbańska.
- Na początku było to coś nieokreślonego, trochę hip-hopu, trochę tańca współczesnego. Na warsztatach Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu nauczycielka namówiła mnie, żeby spróbowała dostać się do szkoły baletowej – wspomina szesnastoletnia Julia.
Najpierw była wizyta u lekarza. Później sprawdzenie rozciągnięcia mięśni, elastyczności ciała i muzykalności. Udało się. Rozpoczęcie nauki w profesjonalnej szkole tańca wiązało się z dużymi zmianami w jej życiu. Zamieszkała w internacie. Do domu przyjeżdża tylko na weekendy i święta.
- Muzyki klasycznej zawsze słuchałam. Baletu nie znałam. We wrześniu pierwszy raz byłam w sali. Na początku wykonywaliśmy różne ćwiczenia przy drążku – wyjaśnia Julia. - Rozciąganie było bolesne. Z czasem jakoś przeszło. Już nie sprawia mi to takiego bólu. Ważna jest systematyczność.
W jej klasie naukę rozpoczęły 24 osoby. Wśród nich było dwóch chłopców. Obecnie klasie jest 16 uczniów.
- Niektóre dziewczyny nauka przerosła, inne stwierdziły, że to nie dla nich – mówi Julia.
Taryfa ulgowa dla chłopaków
Naukę łączy z tańcem. Lekcje, ćwiczenia i próby zajmują jej kilkanaście godzin dziennie. Do internatu wraca około godziny 18 - 20. Na co dzień musi stosować się do kilku zasad. Uczennica powinna mieć długie włosy, najlepiej w naturalnym kolorze. Makijaż nie jest mile widziany. Paznokcie nie powinny być pomalowane. Mają wyglądać estetycznie. Od młodych adeptów wymagane jest także trzymanie odpowiedniej wagi ciała.
- Nauczyciele pilnują, żebyśmy wyglądały jak tancerki – śmieje się Julia. Sama ma filigranową budowę ciała. O nadwadze nie ma mowy.
Raz w roku wszyscy uczniowie stają przed komisją. Ich występ decyduje o ocenie końcowej. W lepszej sytuacji są chłopacy. Jest ich zdecydowanie mniej niż dziewczyn. To sprawia, że traktowani są ulgowo.
- Jeżeli dziewczyna dostanie dwóję z tańca, to odchodzi ze szkoły. Chłopak, jeżeli sam nie zrezygnuje, to zostaje – wyjaśnia szesnastoletnia tancerka.
Naukę w szkole kończy egzamin końcowy. Przygotowania do niego trwają dziewięć lat. Uzyskanie dyplomu tancerza okupione jest ciężką pracą.
Miłość do baletu
- Pamiętam, jak w pierwszej klasie po raz pierwszy tańczyliśmy w pointach (twarde baletki, używane w balecie, przeznaczone do tańca klasycznego lub ostatnio używane w tańcu współczesnym – przyp. red). Zamawialiśmy je całą klasą. Po pierwszych ćwiczeniach miałam pozdzierane palce. Z czasem uodporniłam się na to – wspomina Julia. - Strasznie się cieszyłam, jak poznałam co to balet. Im dłużej w tym jestem, tym bardziej chcę to robić.
Choć w programie nauki ma różne formy tańca, najlepiej czuje się w klasyce. Wymaga to solidnego opanowania podstaw.
- To połączenie techniki i tańca. Balet pozwala wyrażać emocje, delikatność, kobiecość. Mało osób go wybiera – podkreśla uczennica szkoły baletowej. - Nie każdy może zajmować się tańcem współczesnym. Do tego trzeba mieć elastyczne ciało. Taniec jazzowy lubię, chociaż nie do końca mi to pasuje. Wolę neoklasykę, czyli połączenie klasyki z tańcem współczesnym.
Na scenie
W pierwszej klasie występowała w szkole. W drugiej klasie rozpoczęła praktyki sceniczne. Pojawiła się na scenie w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Wystąpiła w „Aidzie”
- To nie było nic szczególnego – wspomina Julia.
W trzeciej klasie była solistką w „Dziadku do orzechów”. Wcieliła się w postań Klary.
- Umiem się znaleźć na scenie. Lubię tam być i jestem dobra technicznie – ocenia tancerka. - Występ w „Jeziorze łabędzim” to było super przeżycie. Ciężko było połączyć szkołę i próby. Inaczej tańczy się w takim gronie. Trzeba się dopasować. Wszystko jest dopracowane. Każdy musi wiedzieć, co robić i mieść oczy dookoła głowy.
Chciałaby zagrać główną rolę w „Romeo i Julii”.
- Próby to ciężka praca. W dzień spektaklu przychodzi się dwie – trzy godziny wcześniej, żeby wszystko przygotować. Jest jeszcze rozgrzewka na sali. Najpierw jest stres i nerwy. Gdy wychodzę na scenę czuję ulgę – wyjaśnia Julia. - Lubię, gdy rodzice są na widowni. Taniec to forma podziękowania im za to, że mi pomagają.
- To dla nas ogromne przeżycie. Nie da się ukryć wzruszenia – stwierdza mama tancerki.
Konkursy i plany
Tancerka z Czempinia bierze udział w konkursach. W latach 2010 – 2011 otrzymywała stypendium ministra kultury i dziedzictwa narodowego za osiągnięcia artystyczne. Na swoim koncie ma już występy w kraju i zagranicą. W marcu wyjechała do Paryża, gdzie uczestniczyła w Międzynarodowym Konkursie Tańca Klasycznego „Le Chausson d`or”. Była to dla niej pierwsza międzynarodowa konfrontacja z tancerzami z różnych regionów świata i sprawdzian umiejętności tanecznych. Julia została zakwalifikowana do najstarszej grupy wiekowej „Professionale”.
- Nasza szkoła wytypowała pięć osób. W mojej grupie wiekowej było około stu tancerzy z całego świata. Bardzo wysoki poziom prezentowały Japonki. Odpadłam w eliminacjach – wspomina Julia. - To było bardzo fajne doświadczenie. Pierwszy raz startowałam w konkursie za granicą. Może pojadę jeszcze do Pekinu.
Dyplom tancerki uzyska za trzy lata. Później tańcem chciałaby zarabiać na życie. Myśli też o studiach pedagogicznych lub choreograficznych.
- Do teatru nie jest prosto się dostać. W Poznaniu jest łatwiej niż w Warszawie, gdzie w Operze Narodowej jest dużo obcokrajowców – mówi Julia Korbańska.
Karierę chciałaby zacząć w Polsce, a później kontynuować za granicą.
- W Polsce sztuka jest kiepsko opłacana. Za granicą są większe możliwości i zarobki – stwierdza Julia.
Spełnieniem marzeń dla czempińskiej baletnicy byłaby Opera Paryska. (h)
25/2012
Zgłaszasz poniższy komentarz:
bycie tancerką to wielka sprawa ale i wielkie wyżeczenia, gratuluję sukcesów i wytrwałości! Życzę powodzenia i wszystkiego najlepszego! Paryża też życzę :)