Magazyn koscian.net
2010-08-03Jak w domu
Środowiskowy Dom Samopomocy dla grupy podopiecznych to miejsce, w którym czują się jak w prawdziwym domu. Gdy przekraczają próg placówki mieszczącej się w budynku Ośrodka Pomocy Społecznej przy ul. Szczepanowskiego w Kościanie, wchodzą w świat bez pośpiechu, w którym rytm dnia wyznaczają zajęcia w poszczególnych pracowniach i posiłki
DOM
Środowiskowy Dom Samopomocy jest placówką pobytu dziennego, przeznaczoną dla osób chorych psychicznie, które nie wymagają leczenia szpitalnego oraz osób upośledzonych umysłowo. Takie placówki to też ogromne wsparcie dla rodzin, które wreszcie miały szansę na podjęcie normalniej pracy zawodowej w czasie, kiedy ich bliscy byli pod opieką wyspecjalizowanej kadry. Kościański ŚDS powstał w 1998 r. Do niedawna opiekę znajdowało tu 36 osób niepełnosprawnych z Kościana i okolic, w tym 11 osób przez całą dobę. W efekcie nowelizacji ustawy o pomocy społecznej w znacznym stopniu zmienił się sposób funkcjonowania i zasady odpłatności za usługi świadczone w takich ośrodkach. Koszty pobytu wzrosły aż o około 400%. Od 1 kwietnia jedenastu podopiecznych, którzy przez pięć dni w tygodniu mieszkali w ŚDS-ie, już nie nocuje przy ul. Szczepanowskiego 1.
Podstawowym zadaniem ośrodka jest podtrzymywanie dobrej kondycji psychofizycznej podopiecznych i rozwijanie umiejętności niezbędnych do samodzielnego życia. Podopieczni znajdują tu opiekę lekarską, psychologiczną, poradnictwo i pomoc w rozwiązywaniu problemów życia codziennego. Codziennie – od poniedziałku do piątku w godz. 7-15 - biorą udział w zajęciach podnoszących poziom zaradności życiowej, kulturalno-oświatowych, rekreacyjnych i terapii zajęciowej.
- Terapia zajęciowa daje każdemu mieszkańcowi szansę na wyrażenie siebie w indywidualnej formie. Pozwala na wybór takiej twórczości, która odpowiada indywidualnym uzdolnieniom i możliwościom podopiecznych. Jest jednym z czynników rehabilitacji społecznej i ma na celu włączenie mieszkańca w nurt życia Domu i społeczeństwa – informuje Jolanta Jarząb, kierownik Domu, oprowadzając po budynku przy ul. Szczepanowskiego 1. Na parterze znajdują się pracownie, w piwnicy – sala ćwiczeń, a na ostatnim piętrze - pokoje, w których do niedawna mieszkało 11 podopiecznych. Przemieszczanie się pomiędzy piętrami ułatwia mieszkańcom winda.
W kościańskim ŚDS-ie działają: pracownia kulinarna, plastyczna (malowanie farbami, malowanie na szkle, bukieciarstwo, praca w sznurku, masa solna), krawiecka (szycie, haftowanie serwetek), ogrodnicza (pielenie, koszenie trawy, grabienie, sadzenie krzewów i kwiatów). Obok podstawowych czynności związanych z przygotowaniem posiłków, planowaniem zakupów i wydatków, dekoracją stołu, zachowaniem przy stole, obsługą urządzeń wykorzystywanych w gospodarstwie domowym terapia obejmuje także rehabilitację ruchową (ćwiczenia usprawniające, wzmacniające, rozciągające, równoważne, kształtujące postawę) i muzykoterapię (treningi relaksacyjne, nauka śpiewu). Są plany, by uruchomić jeszcze pracownię techniczną, w której podopieczni uczyliby się m.in. obsługiwać maszynę do szycia, drobnych napraw odzieży (cerowanie, przyszywanie łatek), drobnych prac monterskich (wkręcanie śrubek, zbijanie ramek do obrazków, wycinanie ze sklejki, szlifowanie). Mieszkańcy Domu wyjeżdżają wspólnie na wycieczki, turnusy rehabilitacyjne i do kina. W tym roku grupa wypoczywała w Świnoujściu.
- Mieszkańcy uczą się także pomagania mniej sprawnym w podstawowych czynnościach, współdziałania w grupie podczas gier i zabaw, używania form grzecznościowych, poszanowania cudzej własności, odpowiedniego zachowania w miejscach publicznych, wypowiadania próśb, życzeń i pytań – wylicza kierownik Jarząb, zapewniając, że poprzez udział w zajęciach uczestnicy doskonalą motorykę, rozwijają procesy poznawcze, kształtują wyobraźnię, uczą się dbania o porządek w pracowniach i otoczeniu placówki, uczą estetyki przygotowania posiłków, dbają o sprawność fizyczną, zaspokajają potrzebę bycia w grupie, korzystają z opieki pielęgniarskiej, lekarskiej - psychologicznej, pedagogicznej, socjalnej.
OCZAMI PODOPIECZNYCH
- Najbardziej lubię pracownię muzyczną i świetlicę. Lubię śpiewać i grać na grzechotkach. Gimnastykę lubię trochę. W kuchni uczę się robić sałatki. Dużo się nauczyłam – mówi 18-letnia Natalka z Kościana nie przerywając krojenia bułek na śniadanie. W ŚDS od lutego br. Na zajęcia przychodzi razem z siostrą Elką. Przywozi je autem mama około godz. 9 i zabiera do domu o godz. 14.20. W drodze powrotnej robią wspólnie zakupy. – Lubię przychodzić na zajęcia i chętnie rano wstaję. Najbardziej lubię ćwiczyć na rowerze stacjonarnym – dodaje siostra Elka, która jako pierwsza zaczęła rehabilitację w kościańskim ŚDS-ie.
Kasia od 2009 r. jest podopieczną Domu. Lubi zajęcia w pracowniach plastycznej i kulinarnej, gdzie najchętniej kroi bułki. Chętnie wyjeżdża na wycieczki i turnusy rehabilitacyjne, gdzie korzysta z inhalacji i hydromasażu.
- Chętnie rano wstaję – zapewnia Kasia. Przez ponad rok na stałe mieszkała w ŚDS, korzystając z możliwości całodobowej opieki. Niestety, po zmianie przepisów po godz. 15 musi wracać do domu. – W swoim domu robię mniej ciekawych rzeczy niż tutaj. Przez sobotę i niedzielę spaceruję, jeżdżę rowerem. Ale brakuje mi koleżanek. Czekam na poniedziałek…
Wszyscy podopieczni chętnie przebywają na środowiskowej działce mieszczącej się przy ul. Młyńskiej. Spędzają tam czas dwa razy w tygodniu. Od wczesnej wiosny zajmują się sadzeniem kwiatów, krzewów, koszeniem i pielęgnacją trawy. Oddają się też zabawie, grając w badmintona lub grillując.
W pracowni muzycznej trwa akurat próba. Piosenkę ,,Dom, który czeka’’ zespołu Wawele ćwiczą Ela i Paweł. Ela od 2005 r. przez pięć lat mieszkała w ŚDS-ie. Teraz wróciła do wujostwa, które ją przygarnęło, bo Ela przywędrowała do Kościana aż z Zabrza.
- O siódmej była pobudka. Czasem sama się budziłam, czasem opiekunki – wspomina Ela. W pokoju mieszkała razem z Henią i Renatą. - Potem schodziło się na śniadanie i na zajęcia w grupach. I tak aż do drugiego śniadania. Potem znów zajęcia, a po obiedzie wszyscy rozchodzili się do domu. My zostawaliśmy i robiliśmy co kto chciał, na przykład oglądaliśmy telewizję lub szliśmy na spacery. Gdy byliśmy na działce jedliśmy podwieczorek i pracowaliśmy. O osiemnastej była kolacja, potem sprzątanie po posiłku, zamiatanie, mycie podłogi. I szliśmy na górę do swoich pokojów. Braliśmy kąpiel i mieliśmy czas dla siebie. Oglądało się telewizję lub słuchało radia. Teraz wróciłam do cioci i też jest fajnie, ale chętnie bym wróciła na całą dobę. Trochę tęsknię za koleżankami i paniami… U cioci chodzę na spacery z psem. Robię zakupy i pomagam cioci w kuchni. Teraz mam dwa domy.
Ela najchętniej bierze udział w zajęciach muzycznych i ćwiczeniach rehabilitacyjnych. W wolnym czasie z pasją dzierga szaliki na drutach. Tego nauczyła się w Domu. Jej szale – co podkreślają wszyscy – są idealne, jakby zrobione maszynowo. W ŚDS-ie zaczęła też korzystać ze sprzętu rehabilitacyjnego i robić wymyślne sałatki. Lubi i umie śpiewać, co potwierdzają liczne nagrody w konkursach. Ostatni wygrała w styczniu br. we Włoszakowicach podczas przeglądu kolęd i pastorałek.
- Zespołowo też wygrywamy – spieszy z wyjaśnieniem.
Hania do ŚDS przychodzi od czerwca 2009 r. I bardzo to lubi. Najchętniej uczestniczy w zajęciach kulinarnych, na których poznaje nowe przepisy na sałatki oraz w zajęciach biblioterapeutycznych, podczas których – co dwa tygodnie – słucha czytanych przez instruktora książek. Znana jest też z plastycznych uzdolnień, które odkryła w sobie dopiero tutaj. Jej akwarele zdobywały niejednokrotnie nagrody na przeglądach artystycznych. Zanim trafiła pod opiekę ŚDS całe dnie spędzała sama w domu. Przez osiem lat na obiady chodziła do stołówki Domu Dziennego Pobytu, by – jak tłumaczy - choć trochę być wśród ludzi.
- Teraz mam dobrą opiekę i ciekawe zajęcia. Przychodzimy tu, bo wszyscy jesteśmy chorzy. Nie żałuję, że namówiła mnie opiekunka z OPS-u. Zajęcia w ŚDS-ie to dla mnie odskocznia – przekonuje, dodając, że wreszcie wraz z grupą ma szansę wyjeżdżać na wycieczki, do kina i spotkania integracyjne.
- Kocham szyć, lubię tańczyć i masować. Spacerów nie lubię. Dziś mam dyżur w kuchni, ale uciekam do muzyki – przyznaje szczerze siedząca obok Celka, która pod opieką ŚDS-u pozostaje nieprzerwanie od 1998 r. Podobnie jak Paweł. Śpiew i taniec to jego wielka pasja. – Przychodzę, bo lubię panie. Gdybym został w domu tęskniłbym…
Razem z panią kierownik przechodzimy do sali ćwiczeń pełnej sprzętu rehabilitacyjnego. Akurat trwają zajęcia rehabilitacyjne, więc wszystkie sprzęty – rowery stacjonarne, wiosła i atlas są zajęte. Z pasją ćwiczą Darek, Julka, Jacek, Elka. Darek należał go grupy całodobowej od marca 2007 r. Jak sam mówi, lubił spać w Domu, ale teraz też mu dobrze, choć w weekendy tęskni. Chętnie ćwiczy, maluje, śpiewa i tańczy.
Julka, która jest podopieczną Domu od samego początku, lubi tu spędzać czas, bo wiele się uczy, m.in. szydełkować i gimnastykować się.
- Dobre śniadania tu są – stwierdza i dodaje, że do jej ulubionych pracowni należy kulinarna, bo – jak wyjaśnia opiekunka - Julka bardzo lubi sprzątać po posiłkach, dokładnie czyści zlewy i sprzęty kuchenne. – Mam tu dużo przyjaciół, z którymi się bawię, gram w chińczyka, karty i kości, układam puzzle i tańczę.
W pracowni plastycznej tłok. Ściany i półki zdobią prace podopiecznych – drewniane aniołki, obrazki, rysunki, gliniane wazoniki. Część osób pod okiem terapeutów maluje, rysuje, robi wyklejanki. Trwa też szlifowanie drewnianych literek. A Marek siedzący pod oknem czyta książkę ,,Oto jest Kasia’’. Wszyscy z pasją i w ciszy oddają się swoim zajęciom.
Ewa w ŚDS od 1998 r. chętnie uczestniczy w zajęciach, bo dużo się uczy. Jest specjalistką od wydzieranek. Lubi robić wycinanki, przyszywać guziki, robić sałatki z pomidorów, ogórków i cebuli ze śmietaną i majonezem. Renia też należy do grona osób, które w ŚDS-ie są od samego początku. Do niedawna miała tu opiekę całodobową.
- Chyba lepiej w domu, ale cieszę się, że przychodzę codziennie na zajęcia – zapewnia.
- W domu nie jest nudno, ale tu jest lepiej, bo jest czas zorganizowany, można porozmawiać, wyjechać – uważa druga Ewa, lubiąca gimnastykę i zajęcia plastyczne. – We wszystkich pracowniach jest fajnie. Tu jest jak w domu! (kar)
GK nr 30/2010