Magazyn koscian.net

2010-08-03

Miłość po grób?

Co musiało dziać się w głowie Bogdana K., zastanawiają się mieszkańcy Nietążkowa. Jego najbliżsi sąsiedzi nie mogą pogodzić się z tragedią, do której doszło w sobotę, 17 lipca. Mężczyzna zabił swoją żonę Honoratę K. Zabił w sposób okrutny. Matce swoich dwóch synów zadał kilkadziesiąt ciosów nożem


Zabójstwo w lesie

Nie mieszkali razem. Od 2 lipca 38-letnia Honorata K. przebywała w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Lesznie. Chciała zakończyć trwające piętnaście lat małżeństwo. W sobotę, 17 lipca, pojechała z siostrą do Prusimia koło Międzychodu. W wypoczynkowej miejscowości na kolonii byli jej dwaj synowie, 12-letni bliźniacy. Zjawił się tam również jej mąż.

- Umówiła się z nim na rozmowę. Poszli do lasu. Tam zadał jej kilkadziesiąt ciosów nożem – relacjonuje zdarzenia Alicja Blajer-Lechwacka z Prokuratury Rejonowej w Szamotułach.

Honorata K. długo nie wracała. Jej nieobecnością zaniepokoiła się siostra. To ona znalazła ją zakrwawioną w lesie. Wezwała pogotowie. Na miejscu podjęto jeszcze próbę reanimacji. Najprawdopodobniej kobieta już nie żyła. Nóż tkwił w jej ciele. Był duży, składany.

Bogdan K. został zatrzymany w Gorzowie Wielkopolskim kilkadziesiąt godzi po dokonaniu zabójstwa. Podczas przesłuchania przyznał się do popełnienia zbrodni. Nie umiał powiedzieć, jaki był motyw jego działania.

- Najprawdopodobniej była to prowadzona sprawa rozwodowa – ocenia prokurator Blajer-Lechwacka.

Mężczyźnie postawiono zarzut popełnienia morderstwa. W poniedziałek, 19 lipca, sąd zadecydował o umieszczeniu go na trzy miesiące w areszcie. Prokuratura w Międzychodzie prowadzi dalsze postępowanie. Przesłuchane zostaną osoby, które miały kontakt z oskarżonym, także przed popełnieniem przestępstwa. Bogdan K. zostanie poddany badaniom psychiatrycznym.

Dramat w czterech ścianach

Tuż po zabójstwie w mediach pojawiły się informacje o tym, że Honorata K. była maltretowana przez męża. Prokurator Alicja Blajer-Lechwacka zapowiedziała, że ten wątek będzie miał duże znaczenie w sprawie. Już zwrócono się o udostępnienie dokumentacji do policji i Prokuratury Rejonowej w Kościanie.

Mąż od kilku lat miał stosować wobec Honoraty K. przemoc. Kobieta kilkakrotnie wyprowadzała się od niego. W końcu zdecydowała się na rozwód. Informacje o przemocy w rodzinie potwierdza Ośrodek Pomocy Społecznej w Śmiglu. Pomocą socjalną rodzina z Nietążkowa była objęta od 2008 roku. W listopadzie 2009 roku Honorata K. otwarcie przyznała, że jest ofiarą przemocy ze strony męża. Wyprowadziła się z domu. Zamieszkała w Lipnie, potem wynajęła mieszkanie w Lesznie. OPS pomagał jej finansowo.

- Miała wsparcie rodziny. Stanęła na nogi. Usamodzielniła się. Wszystko było na dobrej drodze – ocenia Barbara Kuderska, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Śmiglu.

Mąż ją odwiedzał. W końcu zrezygnowała z wynajmowanego mieszkania i zdecydowała się na powrót do Nietążkowa. Nadzieja na normalne życia szybko prysła. Kobieta ponownie była bita. Bała się o dzieci. 2 lipca zamieszkała w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Lesznie.

Kościańska policja niechętnie komentuje sprawę. Od lipca 2009 roku w domu państwa K. policjanci interweniowali siedmiokrotnie. Zgłoszenia pochodziły zarówno od Honoraty K. jak i jej męża Bogdana. Dotyczyły konfliktów rodzinnych czy naruszenia nietykalności cielesnej kogoś z domowników.

- Trzeba pamiętać o tym, że Honorata K. już tam nie mieszkała – mówi Mateusz Marszewski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kościanie.

Oboje mieli założone Niebieskie Karty. To obligowało dzielnicowego do odwiedzania rodziny.
- Sami bardzo uważnie przyglądamy się sprawie – stwierdza kom. Marszewski.

Dwie twarze Bogdana K.

„Brutalnie zamordowana” - taki napis, podkreślony i wytłuszczony zamieszczono na nekrologach. Rozwieszono je w całym Nietążkowie. Pogrzeb Honoraty odbył się w środę, 21 lipca, w Mórkowie. W piątek na ul. Krótkiej, gdzie mieszkała, nekrolog nadal wisiał. W deszczowe popołudnie na ulicy panowała cisza.

- Ja nic nie wiem, nic nie słyszałam – stwierdziła chowająca się pod parasolką starsza pani wychodząca z jednego z domów przy ul. Krótkiej.

Pusto na ulicach, pustko również w sklepie.
- Mówiło się o tym. Teraz już wszyscy przeczytali w gazetach. Ucichło – stwierdził jeden z nietążkowskich sklepikarzy.

Sołtys Nietążkowa Tadeusz Wasilewski przyznał, że o tragicznym zdarzeniu dowiedział się dzień przed pogrzebem od kolegi z rady sołeckiej.

- Mieszkam z dala. Na co dzień ich nie widywałem. Najwięcej mogą powiedzieć najbliżsi sąsiedzi – mówi. - Wszyscy byli zaskoczeni. Rok temu startowaliśmy w Turnieju Wsi. Chłopcy brali udział w konkurencjach. Rodzice też byli.

- Teraz już wiem, że to był człowiek o podwójnej twarzy. Maskę zdejmował w domu. Dla sąsiadów był miły – ocenia mieszkanka ul. Krótkiej w Nietążkowie. - Honorata często uciekała. Dopiero później okazało się, że dusił ją, groził że zabije, obrażał i poniżał. Matka i siostra jej męża wtrącały się do tego. Policja bywała tu często. Z relacji Honoraty wynikało, że powiedzieli jej, że nie są od rozwiązywania domowych konfliktów.

- Nigdy nie słyszałam jak się kłócili. Mieszkam dalej. Byłam w szoku, gdy w listopadzie dowiedziałam się, że jest poza domem – ocenia kolejna z sąsiadek rodziny K. - Dzieci są inteligentne. Zawsze chodziły zadbane. Nie było widać, żeby tam się źle działo. Nie miałam z nimi kontaktu. To młodsze pokolenie. Honorata mogłaby być moją córką. Czasami Bogdan K. przychodził do męża, żeby pomógł mu coś naprawić. Tylko takie kontakty to były. Towarzyskich kontaktów z sąsiadami nie utrzymywał.

- Po jednej z kłótni próbowali zrobić z Honoraty wariatkę. Zabrali ją do szpitala. Zawiadomiłam o tym rodziców. Chciałam, żeby wiedzieli co się dzieje. Nie znałam ich wcześniej. Dzwoniłam po Lipnie. Tak się poznaliśmy – wyjaśnia pierwsza z sąsiadek. - Nie chodziła posiniaczona czy pobita. Kiedy w listopadzie coś zaczęło wychodzić na jaw zapytałam Honoratę, od kiedy jest tak źle. Powiedziała, że bardzo źle jest od sześciu lat. Odchodziła i wracała, ale nie można przecież potępiać kogoś za to, że resztkami nadziei próbował łatać małżeństwo.

Identyczny scenariusz

Honorata K. była drugą żoną 48-letniego Bogdana. Pierwsza żona Kasia uciekła od niego po trzech latach małżeństwa.

- Córka nie chciała, żeby o niej mówić – wyjaśnia Danuta Gołembska ze Śmigla, pierwsza teściowa Bogdana K. - Teraz ma nowe życie, nowe małżeństwo. Niechętnie do tego wraca.

Przyszły zięć na początku robił bardzo dobre wrażenie. Był miły, grzeczny, nie pił. Kasia mieszkała z nim rok przed ślubem. Już wtedy ją uderzył.

- Pytałam ją: co ty w nim widzisz? Co będzie później skoro już teraz podnosi na ciebie rękę? – wspomina pani Danuta.

- Stopniowo wyczułem, że to jest niedobry człowiek. Psychicznie i fizycznie uzależnił ją od siebie. Była ładna, a miała poczucie niższości – dodaje Jerzy Gołembski, ojciec Kasi. - Nie mogła nawet „cześć” powiedzieć na ulicy swoim kolegom. To była wielka miłość, a on to wykorzystał.

Kilkakrotnie uciekała do rodziców. Wyczuwał, kiedy jest sama. Przychodził przepraszał, prosił, płakał. Bała się go, ale wracała. Rodzice nie mogli jej zatrzymać. Ciężko pracowała w szklarniach. W końcu trafiła do szpitala. Po wyjściu już do męża nie wróciła. Wyjechała do Niemiec, gdzie na nowo ułożyła sobie życie. Ma 43 lata. Jest szczęśliwa.

- Powtarzał córce, że ją zabije i spali. Tak samo było z Honoratą – przekonuje pani Danuta. - To była bardzo miła, sympatyczna dziewczyna. Czasami spotykaliśmy się na zakupach. Pytałam, jak ona z nim wytrzymuje. Nie było widać śladów bicia, ale zawsze była smutna. Tak samo było z córką. Maltretował ją tak, że nic nie było widać.

O tym co zrobił Bogdan K., państwo Gołembscy dowiedzieli się już w sobotę. Chociaż wiedzieli na co stać mężczyznę, byli w szoku.
- Zrobiło mi się słabo. Zobaczyłam Kasię w trumnie – mówi pani Danuta.

Wcześniej panie kontaktowały się ze sobą. Honorata chciała, żeby pierwsza żona jej męża zeznawała na rozprawie rozwodowej. Pani Kasia nie zgodziła się. Nie chciała się z nim spotkać. Wysłała list. Na ośmiu stronach opisała całe swoje życie z Bogdanem K.

Honoratę pochowano w środę na cmentarzu w Mórkowie. W sobotę, o godz. 13, przed domem, w którym mieszkała ze swoim oprawcą, zebrała się grupka około trzydziestu osób. W większości byli to mieszkańcy ul. Krótkiej. Pod bramą wjazdową na posesję ułożyli krzyż ze zniczy. Położyli też kwiaty. Odmówili dziesiątkę różańca, potem drugą. Jeszcze przez kilkanaście minut stali prawie bez słowa. (h)

GK nr 30/2010

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (1)

w dniu 05-08-2010 21:46:10 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

[*]

[*]

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.15.203.246

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.