Magazyn koscian.net
2004-10-13 12:10:17Julia z Kościana
Spełniły się sny o sukcesie. W miniony piątek, 8 października, kościanianka Zosia Nowakowska zagrała tytułową rolę Julii w premierowym pokazie widowiska na warszawskim Torwarze pt. ,,Romeo i Julia, czyli sny w Weronie’’ Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy. Decyzja zapadła na dzień przed premierą.
- Nie wiem dlaczego Józefowicz wybrał mnie. Podejrzewam, że wynikało to z wnikliwej obserwacji naszych występów na spektaklach przedpremierowych – mówi Zosia Nowakowska dodając, że czuje się wyróżniona wyborem Józefowicza. – Reżyser wybierał pomiędzy mną a Martą Moszczyńską. Przez długi czas Józefowicz chciał, by Marta zagrała w pierwszej obsadzie, a jego asystenci byli za mną. Ostatecznie jednak postawił na mnie. Każda z nas chciała zagrać, ale myśl o premierze paraliżowała.
W pierwszej obsadzie Zosia zagrała obok Krzysztofa Rymszewicza (Romeo), Joanny Liszowskiej i Emiliana Kamińskiego (rodzice Julii), Nataszy Urbańskiej (Rosalina), Rafała Drozda (Mercutio), Daniela Kuczaja (Benvolio), Michała Derlickiego (Tybalt), Adama Fidusiewicza (Parys), Małgorzaty Duda-Kozera (piastunka Julii), Tomasza Steciuka (ojciec Laurenty) oraz Moniki Ambroziak i Elżbiety Portki (przyjaciółki Julii).
Próby do spektaklu trwały od początku lipca. W Ojcówku pod Warszawą młodzi artyści-amatorzy uczestniczyli w warsztatach, na których doskonalili głos, ucząc się emisji głosu, gry aktorskiej, dykcji, tańca, akrobatyki. Przez dwa wakacyjne miesiące ciężko pracowali na wspólny sukces. Jak przyznaje Zosia najtrudniejsze dla niej były zajęcia aktorskie.
- Wymagało to ode mnie otwarcia się. Janusz Józefowicz zmuszał mnie do niektórych rzeczy, ale ostatecznie okazało się, że nie wychodziło źle. Było dość ciężko, ale dzięki temu zauważam u siebie wiele zmian – przyznaje Zosia. – W Ojcówku nie mieliśmy żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, był tylko telewizor. Oprócz pracy nic innego nie dało się tam robić. Byliśmy więc całkowicie skupieni na pracy. Każdy miał momenty załamania, z którymi trzeba było sobie poradzić samemu.
Życie śpiewającej 16-latki zmieniło się diametralnie. Od września Zosia mieszka w Warszawie, z dala od rodziców i młodszego brata. Uczy się w warszawskim Liceum Ogólnokształcącym im. Agnieszki Osieckiej. A samodzielne mieszkanie dzieli z dziewczynami grającymi w ,,Romeo i Julii’’.
- Fajnie mieszka się samemu. Nikt nie mówi mi rano, że mam ścielić łóżko – argumentuje uśmiechając się przekornie. Po chwili dodając, że rodzicielskie obowiązki przejął Janusz Józefowicz. To on sprawdza czy chodzą do szkoły, zapewnia lokum, wyżywienie i pracę. – Ogólnie jest w porządku, choć w Warszawie nie jest zbyt bezpiecznie, moją koleżankę już trzy razy zaatakowano. Fajnego mamy dyrektora szkoły, dzięki któremu możemy chodzić na próby. Potem oczywiście nadrabiamy zaległości - zapewnia. – Atmosfera jest świetna. Podczas premiery pozostałe Julie pomagały mi się przebierać. Na początku w Ojcówku było różnie, ale teraz im dłużej razem jesteśmy tym się lepiej rozumiemy i bardziej lubimy. Nie ma między nami rywalizacji.
- Teraz Zosia znalazła drugiego ojca, a właściwie to dwóch – dorzuca z przymrużeniem oka tata Zosi.
- Nie czujemy się odsunięci, ale tęsknimy za nią. Zawsze spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, woziliśmy trzy razy w tygodniu do szkoły muzycznej, a teraz został nam Kuba, bo Zosia jest daleko – dodaje pani Wioleta, mama.
Intensywne próby przed premierą trwały cały tydzień. Zaczynały się o godz. 10, a kończyły nawet grubo po północy. Scenariusz ,,Romea i Julii’’ młodzi wykonawcy dostali półtora tygodnia przed premierą.
- Czasem zdarzało się, że nie było czasu zjeść coś konkretnego, czy wyjść do ubikacji. W dniu premiery nawet nie miałam kiedy iść na obiad, a przy każdym wyjściu z hali trzeba było się tłumaczyć, bo Józefowicz lubi mieć wszystkich pod ręką – mówi Zosia potwierdzając krążące o Józefowiczu legendy. – Jest bardzo wymagający, ale to dobrze, bo dzięki temu coś z tego wyszło. Spektakl jest naprawdę efektowny.
Premierę obejrzeli rodzice Zosi. Mama Wioleta oglądała ,,Romea i Julię’’ trzykrotnie i przyznaje, że za każdym razem roniła łzy.
- W ostatniej scenie, kiedy się zabijamy i zapada cisza z widowni słychać chlipanie – dorzuca z uśmiechem odtwórczyni głównej roli.
- W radiowej jedynce po spektaklu mówiono, że Zosia przyćmiła Romea, więc to znak, że było bardzo dobrze - przytacza tata Krzysztof zapewniając, że w ogóle nie denerwował się oglądając córkę na scenie. – Za to żona strasznie przeżywała, więc ja już nie musiałem. Jest co oglądać, to wspaniałe i duże widowisko. Są świetne utwory. Na scenie pojawiają się motocykle, a nawet jacht. A w finałowej scenie pada deszcz.
Forma spektaklu, muzyka i kostiumy są współczesne, a spektakl ma przemawiać do wyobraźni i uczuć odbiorców w różnym wieku, przede wszystkim jednak skierowany jest do rówieśników odtwórców głównych ról. Jak podkreśla Zosia, na pokazach przedpremierowych, na które przyszło wielu młodych ludzi, publiczność reagowała bardziej spontanicznie niż na premierze.
Zosia najbardziej denerwowała się przez czwartkowym pokazem przedpremierowym, wówczas bowiem po raz pierwszy zagrano spektakl w całości. Wpadki były, ale tylko techniczne. Nagle w czasie wykonywania piosenki Zosi mikroport wyłączył się i trzeba było przerwać przedstawienie. Na premierze, na szczęście, obyło się bez wpadek. Mimo że trzy dni wcześniej dodano jeszcze jedną piosenkę, a dzień przed premierą dopracowywano dodatkową scenę.
- Na przebranie się za kulisami było niewiele czasu. Wbiegałam i wybiegałam. Strasznie nerwowo było – zdradza Zosia. – Na premierze było już spokojniej. Nawet nie myślałam o tym, że oglądają mnie moi rodzice. Jedyne czego się obawiałam, to tego co powie Józefowicz, ale podobało mu się. Ja sama też jestem zadowolona, choć są rzeczy, które mogę poprawić, choćby w ostatniej scenie – dodaje samokrytycznie. - Bardzo dużo już od niego się nauczyłam. Poprawiłam głos i dykcję. Nawet mój brat stwierdził, że mnie wreszcie rozumie, bo mówię wolniej. Cały czas się rozwijam. Samo przychodzi.
Jak zapewnia Zosia, póki co dziennikarze i fotoreporterzy nie utrudniają jej życia, nie jest też rozpoznawalna na ulicy. Jednak jeśli spektakl osiągnie sukces podobny do kultowego już ,,Metra’’ z pewnością to się zmieni. Zosia pracę nad ,,Romeo i Julią’’ traktuje jak wielką życiową przygodę.
Każdy spektakl zasili konto Wielkiej Kampanii Życia - Avon Kontra Rak Piersi. W przyszłym roku musical będzie można obejrzeć w Katowicach, Gdańsku i Wrocławiu.
KARINA JANKOWSKA