Magazyn koscian.net
2006-02-28 15:32:27Kibice na medal
Czterdzieści osiem osób, czterdzieści osiem godzin jazdy, dziesięć dni we Włoszech, osiem dyscyplin sportowych, trzy spotkania z zawodnikami i trenerami w dwóch wioskach olimpijskich
To statystyka dwudziestego dziewiątego zagranicznego wyjazdu na sportowe zawody. Tym razem były to Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Turynie zorganizowanego przez SKS Jantar w Racocie. Racocki klub siedmiokrotnie dopingował sportowców na olimpiadach, w tym trzykrotnie na igrzyskach zimowych.
Przypomnijmy, że w 48-osobowej grupie kibiców ponad połowę stanowiła młodzież, w tym m.in. piętnastu uczniów Gimnazjum im. Polskich Olimpijczyków, pięciu wychowanków domów dziecka w Bodzewie, Sławie i Wschowie oraz dwóch szermierzy z UKS Irwin z Manieczek.
Do Racotu grupa kibiców wróciła we wtorek, 21 lutego. Przed szkołą oczekiwali na nich rodzice, nauczyciele, a także wójt gminy Kościan. Jantarowców witano kwiatami i burzliwymi oklaskami. Pracownicy gimnazjum przygotowali specjalnie na tę okazję transparent z napisem: ,,Serdecznie was witamy kochani’’.
- Zgłaszam meldunek, że wszystkich cało i zdrowo przywiozłem z XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich Turyn 2006. Naszą misję uważam za zakończoną – powiedział po wyjściu z autokaru Wojciech Ziemniak, główny organizator wyjazdu. – Cała grupa spisała się na medal, co podkreślały władze PKOl-u i sportowcy.
- Daliśmy radę! Było niesamowicie. Jestem pod wrażeniem tych kilku dni spędzonych w Turynie. Kibicowałam wszystkim naszym skoczkom, a szczególnie Kamilowi Stochowi – dzieliła się wrażeniami na gorąco Elwira Poprawa z Nowego Lubosza. Na trybunach można ją było zobaczyć z planszą: ,,Kamil Stoch is the best’’. Elwira zdobyła ponad 15 autografów skoczków z całego świata, którym kibicuje od lat.
- Było bardzo fajnie! Przede wszystkim na skokach poczuliśmy atmosferę igrzysk. Kibicowaliśmy ze wszystkimi, którzy byli na widowni i razem się bawiliśmy – dzieliła się wrażeniami na gorąco Katarzyna Buchowska z Racotu. - Z Turynu przywiozłam mnóstwo autografów, w tym wszystkich polskich skoczków i trenerów oraz Simona Ammanna, Thomasa Morgensterna. Największe wrażenie zrobiła na mnie wioska olimpijska, gdzie spotkaliśmy się z szefem misji olimpijskiej i zawodnikami.
- Było wspaniale! Ta gorąca atmosfera, rewelacja. Kibicowałam już na mistrzostwach w Lipsku, ale ten wyjazd był najlepszy! Jeśli będzie okazja, to chciałabym znów pojechać na igrzyska. Przywiozłam maskotki olimpijskie, kubki, zdjęcia i dużo autografów, że prawie zabrakło mi kartek – dodała Dominika Nowaczyk z Racotu.
- Było super! Wspaniała atmosfera i wrażenia. Warto było, mimo że wróciłem przeziębiony. Najlepsze było kibicowanie na skokach. Do końca ferii będę spał - zapowiedział Łukasz Mikołajczak z Turwi.
Kibice z Racotu dopingowali zawodników w skokach narciarskich, curlingu, kombinacji norweskiej, łyżwiarstwie szybkim, łyżwiarstwie figurowym, slalomie gigancie, hokeju, biegach narciarskich. Aż czterokrotnie kibicowali polskim skoczkom w Pragelatto. Ubrani w biało-czerwone stroje, z flagami, szalikami, gwizdkami i dzwonkami byli jedną z najbardziej zauważalnych grup.
Nie byli na ceremonii otwarcia olimpiady, ale pod stadionem witali wysiadających z autokarów sportowców. Gdy na horyzoncie pojawili się Polacy skandowali: ,,Jesteśmy z wami!’’. Aż czterokrotnie dopingowali skoczków narciarskich, a także panczenistów, narciarzy w slalomie gigancie, łyżwiarzy figurowych. Obserwowali też zmagania graczy w curlingu. Dzięki pomocy zaprzyjaźnionej włoskiej szkoły, za jedyne trzy euro, racocianie zakupili bilety na kombinację norweską.
- Gdyby nie pomoc Polskiego Komitetu Olimpijskiego, to byśmy nie byli na tylu arenach, bo bilety były bardzo drogie – podkreśla Marzena Kowalczyk, dyrektor Szkoły Podstawowej w Biskupicach, która po raz drugi wyjechała z Jantarem na igrzyska. Pierwszy raz pojechała na olimpiadę do Aten.
Trzykrotnie odwiedzili wioski olimpijskie w Turynie i Sestiere. Kibice mieli niepowtarzalną okazję spotkać się na treningu z ekipą polskich skoczków. Wejście na trening udało się tylko dzięki uprzejmości Łukasza Kruczka - drugiego trenera skoczków. Przez pół godziny młodzież rozmawiała ze sportowcami, zdobywała autografy i robiła zdjęcia. Największą zdobyczą pochwalić może się Jędrek, który otrzymał od słowackiego skoczka Roberta Krajnca plastron, czyli koszulkę startową.
- Szczególnie na skokach narciarskich atmosfera była wspaniała. Kibice polscy, którzy siedzieli w innych sektorach przychodzili do nas i razem się bawiliśmy. Kiedy wchodziliśmy na trybuny Włosi zabawiający kibiców podczas przerw krzyczeli ,,Polska naprzód’’. Tylko my mogliśmy biegać bez ograniczeń po wszystkich sektorach – relacjonowała Marzena Kowalczyk. - Udało się nam też wejść na wieczorną uroczystość wręczania medali na głównym placu Turynu, a darmowe bilety można było zdobyć tylko rano.
Kibice z Jantara nocowali w Ośrodku Salezjańskim w Casallette pod Turynem. Młodzież, która po raz pierwszy była na olimpiadzie przeszła chrzest bojowy. Indywidualnym zadaniem było pokazanie jednej z dyscyplin olimpijskich, a grupowym – zaprezentowanie scenki olimpijskiej.
- Wykazali się godną podziwu inwencją twórczą – ocenili opiekunowie.
Nie obyło się jednak bez przykrych niespodzianek. Piątego dnia pobytu zepsuł się autobus. Od tego czasu grupa poruszała się komunikacją miejską, autostopem, a czasem i pieszo.
Najwięcej czasu pochłaniały dojazdy. By kibicować Justynie Kowalczyk musieli wyjechać z Casallette po godz. 6 rano i w ciągu czterech godzin jazdy przesiadać się z autobusu do pociągu i odwrotnie.
- Oglądaliśmy zmagania niespełna godzinę, by wracać przez cztery godziny – wspominali porównując, że droga z Pragelatto do Pinerolo wcale nie jest lepsza niż z Krakowa do Zakopanego.
W czasie pobytu we Włoszech dwukrotnie spotkali się z uczniami szkoły Pascal w Gioveno. Rozegrali mecz piłki nożnej. W Turynie zwiedzili m.in. katedrę, w której przechowywany jest całun turyński, wieżę Mole. Uczestniczyli w polonijnej mszy świętej, spotkali się z Adamem Szymczykiem, konsulem generalnym RP w Mediolanie i Mieczysławem Rasiejem, szefem włoskiej Polonii i byłym żołnierzem Armii Andersa.
- Naprawę czuliśmy się jak w domu – podkreśla M. Kowalczyk. – Szkoda, że nasi reprezentanci nie zdobyli medalu. My za to jesteśmy najlepsi w kibicowaniu. (kar)
GK nr 9/2006