Magazyn koscian.net
29 stycznia 2014Komin sprzedany
Cukrowniczy komin i stara kotłownia w Kościanie mają od kilku tygodni nowego właściciela. - To po prostu inwestycja i tyle – wyjaśnia tenże. Rozgłosu sobie nie życzy i tłumaczyć się z planów nie zamierza
Komin i stara kotłownia to jedne ze znaków rozpoznawczych miasta. Komin widać z daleka i jest swego rodzaju punktem odniesienia w topografii miasta. Jest też najwyższą budowlą w okolicy – mierzy około 80 metrów. To nasz lokalny drapacz chmur. Stara kotłownia i przyklejona do niej nowsza, i do tego komin od lat uważane były za najtrudniejsze do sprzedania obiekty z dawnego majątku Cukrowni Kościan. Nie pojawiały się nawet w ogłoszeniach o sprzedaży.
- Nawet nie wiem, jak wycenić tę kotłownię... Pewnie można by tam zrobić coś fajnego, ale przeróbka byłaby niezwykle kosztowna. Może to nie jej czas? Może, gdy minie kryzys... Tymczasem było może dwóch zainteresowanych tym obiektem – wyjaśniał rok temu Robert Malinowski specjalista ds. zagospodarowania majątku po Pfeifer & Langen.
Może kryzys już mija, bo w ostatnich kilku miesiącach kłopotliwymi kotłowniami interesowało się kolejnych trzech potencjalnych kupców, a jeden w końcu kupił.
Pfeifer & Langen od lat zabiegał o możliwość rozbiórki obiektów. Bez skutku. Komin i stara kotłownia nie są co prawda zabytkami, ale znajdują się w tak zwanej strefie zabytkowej chronionej przez konserwatora zabytków. Budynki pracowały na swoje utrzymanie aż do 2007 roku. Ogrzewały połowę mieszkań w Kościanie. To długo, zważywszy, że już w 2005 roku rozebrano 80% zabudowań dawnej fabryki. Kampania buraczana 2003/2004 była ostatnią w historii 120-letniego zakładu. Teraz kotłownie i komin stoją bezczynnie. Od ponad roku na kominie nie ma nawet nadajników telefonii cyfrowej. Ich zniknięcie odczytano w mieście jako jasny sygnał do rychłej rozbiórki. Malinowski sam mówił zresztą, że umowy z telefonią nie przedłużył, by odzyskać gotowość do rozbiórki, jeśli tylko dostałby na to zgodę konserwatora. Nie dostał. Komin i kotłownia stoją.
- Transakcja sprzedaży została sfinalizowana pod koniec listopada. Wyjaśnić mogę tylko, że sprzedane zostały obie kotłownie i komin na działkach o powierzchni ponad czterech tysięcy metrów. Reszta, to tajemnica handlowa – mówi teraz Malinowski.
Właścicielem komina i reszty od kilku tygodni – jak udało nam się ustalić – jest osoba fizyczna - znany, opalenicki, młody biznesmen prowadzący z sukcesem interesy na kilku polach. Handluje paliwami, opałem, złomem. Jedna z jego firm zajmuje się odzyskiwaniem złomu konstrukcyjnego i rozbiórką budynków. Stąd też pewnie krążąca po Kościanie plotka, że inwestor chce po prostu wszystko rozebrać, a przy okazji odzyskać złom. Ponoć – jak plotka niesie – komin i kotłownie naszpikowane są wysokogatunkowym żelastwem.
- Nie będę tego komentował – stwierdził krótko właściciel komina. Wyjaśnił jednocześnie, że nie zamierza nic wymyślać, ani kłamać, a jakiekolwiek działania podejmie, na pewno będą zgodne z prawem. Nie życzy sobie rozgłosu.
Zgoda na rozbiórkę z roku na rok staje się bardziej prawdopodobna. Obiekty stoją nieużywane od lat i od lat nikt w nie nie inwestuje. W 2012 roku, latem, na gigantyczny komin wspiął się jeden z mieszkańców Kościana i oprócz widoków, jakimi się tam zachwycił zaobserwował erozję budowli.
- Lepiej, by o komin zadbano – zauważył wówczas śmiałek. - Jeżeli tak się nie stanie, jeśli o zabytek nikt nie zadba, moje zdjęcia [sfotografował miasto ze szczytu – red.]. zyskają wartość historyczną. Oby tak się nie stało.
Jak będzie, zobaczymy. Na razie opalenicki biznesmen jest właścicielem ładnej działki w kształcie kwadratu i to niedaleko centrum miasta. Na działce stoją trzy budynki. Przy samej ulicy stoi majestatyczna, stara kotłownia z czerwonej cegły, kształtem murów przypominająca trochę klasyczną piaskową babkę. Fikuśne mury zdobią owalne okna na wysokości jakichś pięciu metrów. Na szybach trenował ktoś celność. Niewiele zostało. Stara kotłownia ma jakieś 900 metrów kwadratowych powierzchni w podstawie i wysoka jest na 22 metry. Do tego budynku przyklejone są: pozbawiona uroku nowsza kotłownia (można ją rozebrać w każdej chwili) i gigantyczny komin.
Czy nowy właściciel tu zainwestuje, czy to tylko kolejna lokata kapitału? Pokaże czas. Lokat takich w mieście niestety jest już trochę. Degradują się, porastają lebiodą i czekają na lepszą koniunkturę. Oby nadeszła. (Al)
W tym roku minie dziesięć lat od wyłączenia maszyn w Cukrowni Kościan.. W 2005 roku zaczęła się gigantyczna rozbiórka. Dziś, u progu 2014 roku, właściciel fabryki - Pfeifer & Langen - ma po niej już tylko jeden magazyn cukru, budynek wagowy i hektary porośniętej zielskiem ziemi. Resztę rozebrano, lub już sprzedano.
Niewiele budynków zyskało nowe życie. Hotel cukrowniczy i duży magazyn cukru przerobiono na mieszkania. W dawnej siedzibie Banku Cukrownictwa dziś działają gabinety lekarskie, a przedszkole powoli zamienia się w hotelik z restauracją. Przepompownia czeka na inwestycje. W budynku z rampą powstać ma ponoć królestwo sportu i rekreacji. Trwa przebudowa budynku. Willa biurowa ma być eleganckim wejściem do nowoczesnego SPA.
Na odartej z fabrycznego betonu ziemi niewiele też na razie się wybudowało. Najbardziej spektakularne jest rosnące wolno osiedle mieszkaniowe. Właśnie trwają prace wykończeniowe pierwszego bloku. Miasto wkracza na ugór, ale powoli.
GK 03/2014
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Jeśli dojdzie do rozbiórki komina, to jej koszt będzie ogromny. Nie można wysadzić komina, ponieważ znajduje się zbyt blisko strefy zamieszkania. Trzeba rozbierać od góry. Jeśli facet zainwestował w możliwość pozyskania taniego złomu wysokogatunkowego, to albo się przeliczył, albo jest tam rzeczywiście jakaś niespodzianka w środku...