Magazyn koscian.net

2003-10-15 10:05:49

Kto kupi Metalchem?

Już tylko 16 dni dzieli 136 pracowników kościańskiego Metalchemu od bezrobocia. - Załoga jest największą wartością zakładu - mówi syndyk Grzegorz Kubik. Czy powiedzie się trzecia już próba sprzedaży Metalchemu?

Przypomnijmy, po przepychankach legalnych i samozwańczych zarządów spółki 6 maja bieżącego roku Sąd Gospodarczy w Lesznie ogłosił upadłość Metalchemu. Jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych zakład dawał pracę ponad tysiącu osobom. Przez czterdzieści lat swej działalności wpisał się w życiorysy połowy mieszkańców miasta. Teraz wykonuje swe ostatnie zlecenia.
 - Produkujemy naczepy wysokotonażowe, zbiorniki do paliw i do matariałów sypkich - mówi Grzegorz Kubik. - Na umowę o pracę, która rozwiązana zostanie 31 października, zatrudnionych jest 136 osób. Kilka pracuje na umowę zlecenie. Razem jest tu jeszcze około 140 osób.

Majątek Metalchemu oszacowano na ponad 10 milionów złotych, ale wartość bilansową na 7 milionów 400 tys. złotych. Tyle minimalnie - zdecydował sąd - musi zapłacić kupiec Metalchemu. A Metalchem to oprócz załogi wciąż dobra marka i ponad osiem hektarów ziemi wraz z pięcioma halami produkcyjnymi, biurowcem, malarnią, garażami, magazynami i ośrodkiem wczasowym.
 - Sprzedaż zakładu w całości to na dzień dzisiejszy plan jedyny. Nie przewiduje się tymczasem innych rozwiązań - mówi syndyk.
Kto mógłby kupić Metalchem?
 - Kontrahenci, bądź firmy z branży. Mimo, że Metalchem się bardzo kurczy, jego marka ma wartość na rynku. Okazuje się, że niewiele firm potrafi zrobić to, co Metalchem i takiej jak Metalchem jakości - tłumaczy Kubik.

Zanim ogłoszono przetargi, rozesłano po Polsce listy intencyjne o sprzedaży Metalchemu. Ukazały się też informacje w prasie i na stronach internetowych. Informacje przesłano też do Krajowej Izby Gospodarczej i na przykład do  Niemiec i Francji. Pięć firm wysłało swoich przedstawiceli, by obejrzeli zakład. Do pierwszego przetargu jednak nikt się nie zgłosił, do drugiego stanęła jedna firma - Sarpol z Wronek, jeden z największych obecnych odbiorców produkcji Metlachemu. Przedstawiciele Sarpolu spotkali się już nawet z burmistrzem Jerzym Bartkowiakiem. Niestety, oferty nie przyjęto ze względu na cenę. Sarpol zaproponował tylko 3,5 miliona złotych. Do poniedziałku, 13 października, w kancelarii notarialnej czekano na kolejne oferty kupna Metalchemu. Wpłynęła jedna.
 - Ja jestem dobrej myśli... - mówi syndyk.
 Dobrej myśli starają się być też pracownicy zakładu. Mimo trudnej sytuacji, wydajność i jakość produkcji jest na bardzo wysokim poziomie. W listopadzie syndyk nie będzie błądził po pustych korytarzach Metlachemu sam. Zapowiada, że potrzebować będzie jeszcze około 12 osób, które dopiąć mają księgowość zakładu i pilnować majątku.
 - Chyba że zdecydujemy się na inną formę ochrony - mówi syndyk.

Tymczasem Metalchem nie spłaca zaległych zobowiązań. Lista wierzytelności ma być gotowa za jakieś dwa tygodnie. Już dziś wpisanych jest na nią ponad 300 podmiotów (również pracownicy). W dniu ogłoszenia upadłości dług Metalchemu wyliczono na 24 729 000 złotych. Wciąż naliczane są odsetki. Pieniędzy na pewno nie starczy więc dla wszystkich wierzycieli. Jeśli zakład uda się sprzedać, w pierwszej kolejności wypłacone zostaną zobowiązania finansowe za pracę pracowników, zobowiązania podjęte przez syndyka lub wobec Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
 - Z obecnych wyliczeń wynika, że z pewnością nie starczy na kategorie 6 i 7, czyli między innymi na zobowiązania względem wierzycieli, którzy nie są zabezpieczeni hipotekami, nie mają prawa przeniesienia własności w inny sposób, czy innych zabezpieczeń prawnych, czyli wierzytelności oprate na fakturach. W tej kategorii mieszczą się też świadczenia socjalne - mówi syndyk. 
Tymczasem, jak zapowiada syndyk, przetargi ogłaszane będą do skutku.
 - Największą wartością Metalchemu jest to, że on nadal produkuje i zatrudnia ludzi, którzy dużo potrafią. Jak oni odejdą, Metalchem straci na wartości - mówi syndyk.

Taka rola
Syndyk masy upadłościowej Metalchemu wyznaczony przez Sąd Gospodarczy w Lesznie - Grzegorz Kubik jest z Rawicza. Nadzorował już majątki czterech upadłych firm (Gostyń, Rydzyna, Rawicz - przetwórstwo spożywcze, transport, stolarnia) ale nigdy, jak przyznaje, nie sprzedawał tak dużego zakładu. Dla spokoju swej pracy, jak tłumaczy, nie chce by jego zdjęcie pojawiło się w gazecie.
 - Jak się zostaje syndykiem?
 - Wpisanie na listę syndyków sądu okręgowego określa ustawa. Trzeba mieć skończone studia wyższe, być niekaranym,  mieć doświadczenie w kierowaniu dużym zakładem i ukończone określone kursy. To w dużym skrócie. Od teraz ma to być zawód. Po egzaminach Ministerstwo Sprawiedliwości wydawać będzie licencje. 
 - Jak wygląda dzień powszedni syndyka?
 - Zależy od przedsiębiorstwa, w którym jest się aktualnie syndykiem. Zarządza się na przykład produkcją. Dzień powszedni wówczas nie różni od tego, co wykonuje prezes, dyrektor normalnego przedsiębiorstwa. Rolą syndyka jest jednak przede wszystkim spieniężenie majątku, czyli najpierw jego objęcie, spisanie, przedstawienie tego sądowi, a później, uzyskując określone zgody sądu, doprowadzenie do jego sprzedaży.
 - Jak pan zasiada w fotelu dyrektora, myśli pan sobie: ja to bym poprowadził ten zakład?
 - ...to nie jest moja rola.... Może uchylę się od odpowiedzi.. (śmiech).
 - Ciężko przychodzić do zakładu, który nie ma przyszłości?
 - Bardzo ciężko. To się wiąże z tragediami ludzkimi i ja sobie z tego zdaję sprawę. Sprzątam bałagan, który ktoś inny zrobił..
 - ...a syndyków się nie lubi...
 - Właśnie. Kojarzy się syndyka ze złymi sytuacjami. To normale, ludzkie zachowanie. Ja jednak muszę robić swoje, bo gdzieś tam komuś się nie udało albo z braku wiedzy, albo dlatego, że miał pecha, albo z innych przyczyn pogrążył firmę. Syndyk musi odzyskać jak najwięcej pieniędzy, by spłacić dłużników. Taka rola.
 - Czy wejście do Unii Europejskiej pomoże Metalchemowi?
 - Może tak. Rozmawiałem z prowadzącymi firmy w podobnej branży i wiem, że w tej przejawia się małe ożywienie. Firmy, które eksportują i biorą od nas wyroby, przy pierwszym spotkaniu mówią - panie syndyku, niech pan coś zrobi, aby produkcja szła, bo jakość wasza jest tak dobra, że my chcemy u was zamawiać. Wierzę, że znajdzie się kupiec...   (Al)

Z ostatniej chwili
Po raz drugi chęć kupna Metalchemu wyraziła firma z Wronek. Znów zaoferowała 3,5 mln zł. - Jest nadzieja, być może firma zechce dać więcej, a sąd i rada wierzycieli zgodzą się na tę cenę. Decyzja zapadnie później - poinformował wczoraj „GK” syndyk.

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.191.212.146

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.