Magazyn koscian.net
2003-04-23 10:15:06Lotnik uzdrowiciel
Marian Jankowski, bioenergoterapeuta i radiesteta z Czempinia, zanim w pełni poświęcił się swojej obecnej pasji i pracy, był pilotem samolotów rolniczych.
Uczył się w Zespole Szkół Rolniczych na poznańskim Golęcinie (specjalność agrolotnictwo) i Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Kętrzynie. Po ukończeniu szkoły pracował we wrocławskim Zakładzie Usług Agrolotniczych, w którym obsługiwał rejon Wielkopolski. Ma na koncie loty podczas rekultywacji hałd kopalnianych w Bełchatowie, wyprawy do dawnego NRD i... Egiptu. Potem swe losy związał z Czempiniem, gdzie dla tamtejszego RKS-u nawoził i opryskiwał plantacje. W Czempiniu poznał też swoją przyszłą małżonkę.
- W tym czasie dojrzewała także moja druga, a teraz główna pasja - wspomina Maran Jankowski. - Pierwszą jej zapowiedzią były słowa pewnego bioenergoterapeuty, do którego jako nastolatek trafiłem towarzysząc mojej chorej matce. Powiedział on wówczas, że posiadam taką energię, że sam mógłbym pomóc mojej mamie. Nie potrafiłem jednak wówczas tego właściwie wykorzystać.
Dopiero z biegiem lat talent Mariana Jankowskiego rozwinął się. Pomagał nie tylko bliskim, ale i współpracownikom. Wielu obcych też prosiło go o ,,przyłożenie rąk’’.
- O prawdziwych rozmiarach mojej nieoczekiwanej sławy dowiedziałem się, kiedy na prośbę jednej z pań, której pomagałem, przyjechałem do pewnej podwrocławskiej wsi. Zaskoczył mnie wówczas tłum oczekujących ludzi.
Marian Jankowski postanowił więc potwierdzić swoje zdolności w fachowych kręgach.
- Moje lecznicze zdolności potwierdzili specjaliści z poznańskiej spółdzielni ,,Różdżkarz’’. W 1993 roku ukończyłem także dwuletnie Studium Bioenegroterapii i Radiestezji przy Izbie Rzemieślniczej w Krakowie. Specjaliści stwierdzili u mnie Złotą Aurę i wyjątkowe zdolności uzdrowicielskie. Związałem się z Wielkopolskim Stowarzyszeniem Terapii Naturalnej, a po kilku latach zostałem jego wiceprezesem.
Obecnie typowy seans w czempińskim gabinecie Mariana Jankowskiego ma następujący przebieg: bioenergoterapeuta zaczyna od rozmowy. Gromadzi możliwie największą ilość danych o pacjencie, historii jego choroby i dotychczasowym przebiegu leczenia. Potem przeprowadza własne badania używając specjalistycznego sprzętu: wahadełka lub różdżki i diagnostycznych tabel. Następnie poprzez przykładanie i przesuwanie rąk przeprowadza właściwy zabieg.
- Wszystko polega na odblokowaniu właściwego przepływu energii przez miejsca w ciele leczonego, które nazwano czakramami. Niektórzy pacjenci, w zależności od stanu, wymagają doenergetyzowania. Inni, ci z wysokim energetycznym potencjałem jedynie jej uporządkowania. Dla każdego jednak ważne jest odtworzenie prawidłowych relacji z otoczeniem i przywrócenie właściwego funkcjonowania organizmu.
Marian Jankowski na każdym kroku podkreśla jak ważna jest higiena energetyczna i zdrowotna leczących się ludzi.
- Mizerne będą skutki leczenia pacjentów, którzy żyją bez zabezpieczeń w napromieniowanym przez żyły wodne otoczeniu lub nie leczą się regularnie. Nigdy bowiem nie wystarczy jednokrotna wizyta u uzdrowiciela. Podczas leczenia należy uporządkować wiele spraw od przepływu energii w otoczeniu i organiźnie zaczynając, na nastawieniu kończąc. Wszystko to wymaga wielkiej pracy i cierpliwości. Niestety, największym wrogiem leczenia jest niezdrowy, nerwowy tryb życia i zakłócenie naturalnych rytmów, a często zwyczajny brak pieniędzy i czasu. Może to zniszczyć wszelkie postępy.
Mimo wszystko jednak, Marian Jankowski nie ustaje w swoich próbach pomocy ludziom. Można u niego uzyskać radę, pomoc i opiekę. Nie odmawia nawet tym, którzy z takich czy innych powodów nie dostosowali się do jego zaleceń. Zawsze też prosi swoich pacjentów o kontynuację kontaktów z klasycznymi lekarzami. (Gorcz)
Gazeta Kościańska nr 161 z 13 marca 2002 roku
Zgłaszasz poniższy komentarz:
czakramy, pola, księżniczka Leyów...