Magazyn koscian.net
2004-05-18 13:10:00Merhaba* Piotr
Piotr Łukaszewski, laureat międzynarodowego konkursu ,,Ataturk and Child’’ zwiedził Stambuł, był na koncercie tureckiego „Idola” i smakowała mu turecka pizza bez sera, warzyw i sosu pomidorowego
- To była przygoda życia - opowiada Piotr. - Warto odwiedzić Turcję - dodaje nauczycielka Agnieszka Wizerkaniuk.
Przypomnijmy, Piotr poleciał do Stambułu po tym, jak jury międzynarodowego konkursu Internetowego spośród nadesłanych prac młodzież z 29 krajów świata do grona laureatów wybrało także jego. Uczestnicy konkursu stworzyć mieli czytelną stronę internetową, dzięki której dzieci całego świata mogłyby nawiązywać przyjaźnie. Do Turcji poleciał z mamą i szkolną opiekunką Agnieszką Wizerkaniuk, która zachęciła go do udziału w konkursie (,,GK’’ z 21 kwietnia ,,Ataturk and Piotr’’).
- Zanim polecieliśmy, słyszeliśmy zewsząd ostrzeżenia: nie jedźcie, tam grożą wam terroryści, uprowadzą was złodzieje organów i tym podobne - śmieje się nauczycielka. - Nie zraziliśmy się. Lecimy. Z lotniska odbiera nas mężczyzna, który ni w ząb nie mówi w żadnym znanym nam języku. Kluczyliśmy po Stambule blisko godzinę, wreszcie on zatrzymuje się na ciemnym parkingu w miejscu, które niczym nie przypominało hotelu i pokazuje, że Piotr ma tam iść, a my mamy zostać. Zrobiło się strasznie. Dziecko chcą nam porwać! Nie oddamy! Na szczęście miałam przy sobie telefon do szkoły, która organizowała konkurs. Zadzwoniłam i powiedziałam, że chcemy się z nimi widzieć. Znów pół godziny w aucie i dopiero tam, w szkole, uznaliśmy, że jesteśmy w dobrych rękach...
Laureatami konkursu byli: pięcioro Bułgarów, jeden chłopiec z Bośni i jeden z Cypru oraz Piotr i spora reprezentacja dzieci z Turcji. Wszyscy laureaci byli uczniami prywatnych i często międzynarodowych, dwu- (i więcej) języcznych szkół. Tylko kościaniacy reprezentowali szkołę publiczną. Piotr, który tuż przed wyjazdem złamał rękę, wywołał w Turcji sensację swoim gipsem. Namalował na nim turecką flagę.
- Gips nakręciły wszystkie stacje telewizyjne, robiono mu zdjęcia - mówi Wizerkaniuk.
Na cześć laureatów w pięciogwiazdkowym hotlu odbył się bankiet i każdy z nich prezentował swoją pracę, i opowiadał o sobie.
- Wszystko oczywiście po angielsku. Piotr zaprezentował się pięknie. Byłam z niego bardzo dumna - oceniła Agnieszka Wizerkaniuk.
Projekty innych laureatów były często bardziej zaawansowane techologicznie, ale ten Piotra górował nad resztą plastycznym dopracowaniem szczegółów. Zajął czwarte miejsce w konkursie. Po uroczystym ogłoszeniu wyników laureatom zagwarantowano kilkudniowy maraton atrakcji. Zwiedzili między innymi stary Stambuł, w którym zdawało się, że czas stanął i nowowczesną, niczym nie różnicą się od stolic Europy, Ankarę. Z tureckiego parlamentu najbardziej w pamięci utkwił im wszechobecny kolor pomarańczowy i dużo kwiatów.
- To właśnie te kwiaty przypominają tureckim parlamentarzystom twórcę republiki - Ataturka. Kwiaty i zdanie, które przetłumaczyliśmy: ,,Niepodległość należy się narodowi’’ - opowiada Agnieszka Wizerkaniuk.
Na placach i skwerach Ataturka przypominają już liczne posągi. Laureaci konkursu ,,Ataturk and Child’’ gościli w Turcji w trakcie ustanowionego przez Ataturka tureckiego Dnia Dziecka. Kościaniacy trochę żałują, że w pędzie za atrakcjami nie udało im się poczuć codzinnego rytmu życia tureckiej szkoły i bliżej poznać tureckich uczniów. Na zmianę odbywały się wycieczki i konferencje prasowe. Dwa dni w Ankarze Piotr mieszkał u Beste, w domu dziewczynki z szóstej klasy.
- Nie było czasu na poznanie życia rodzinnego w tureckim domu, bo wstawaliśmy o 7 rano i wracaliśmy do domu o godzinie 23. Myślę jednak, że rytm dnia nie różni się tam za bardzo od naszego. Tamtejsza młodzież też jest taka jak my. Podobnie się ubiera, też lubi gry komputerowe, muzykę... - twierdzi Piotr.
- Kuchnia wspaniała. Objedliśmy się chałwą i, co ciekawe, Turczynki mi wyjaśniły, że jest taki rodzaj tego przysmaku, który podaje się do ryby. Bardzo smakowały nam też galaretki z orzechami i wiórkami kokosowymi. Po każdym posiłku podawano owoce w słodkim syropie. I co ważne, tam nie piją herbaty parzonej w torebkach. Zawsze dostawaliśmy esensję i wrzątek, i sami składaliśmy sobie z tego napój. Herbatę pija się tam w malutkich szklankach - opowiada opiekunka Piotra.
Co do tureckiej pizzy zdania były podzielone. Piotrowi bardzo smakowała, jego nauczycielka wspomina ją bez sentymentu.
- Sama pasta mięsna na twardawym cieście - kwituje.
Oboje twierdzą, że była to niesamowita przygoda.
- Nie mamy pozytywnych wyobrażeń o Turkach, a to bardzo otwarty i przyjazny naród. Jak się jeszcze postarać i nauczyć kilku słów w ich języku, nieba przychylą. Mają wspaniały kraj, piękne krajobrazy i dobrze grają w piłkę. ... Warto tam wrócić - twierdzi Piotr.
- Na każdym kroku czuliśmy, że jesteśmy tam mile widziani - dodaje Agnieszka Wizerkaniuk.
Z przykrością odkryli, że Turcy wiedzą o Polsce mniej, niż Polacy o Turcji. Czasem trzeba było objaśniać, jak nazywa się stolica naszego państwa.
Piotr koresponduje za pośrednictwem Internetu z Beste, jej koleżankami i chłopcami z Izmiru. Być może zgodnie z ideą konkursu - który miał pomóc dzieciom z całego świata nawiązywać przyjaźnie nie zważając na granice przestrzeni, polityki czy religii - Piotr utrzyma swoje.
- Wszystkim wysłałem e-meila, że jestem już w domu i zdjęli mi gips. Pytam co nowego u nich. Oni napisali do mnie z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Dopiero zaczynamy - mówi Piotr.
ALICJA MUENZBERG
Merhaba* w języku Turków - cześć
GK nr 20/2004