Magazyn koscian.net
2005-04-06 09:44:31Mieszkańcy drugiej kategorii
Od lipca do października ubiegłego roku mieszkańcy kościańskiego osiedla Ogrody bezskutecznie prosili o usunięcie dużego rozlewiska ścieków. Miejskie wodociągi chciały usunąć awarię, lecz zabronił im tego... burmistrz.
- Poinformowałem o tym władze miasta i służby sanitarne. Proszę zwróci uwagę na fakt, że działka jest niezabudowana i nie powstają na niej żadne ścieki. Co więcej, powodem wybicia ścieków była awaria kolektora, który nie znajduje się na moim terenie. Nie miałem więc możliwości usunięcia przyczyny powstania rozlewiska nieczystości – wyjaśnia właściciel działki.
Do usunięcia awarii nie poczuwało się ani miasto, ani Towarzystwo Budownictwa Społecznego, które osiedle wybudowało. Obie strony twierdziły, że nie są właścicielami sieci.
- TBS nie jest właścicielem sieci wodno-kanalizacyjnej ani dróg, w których je pobudowano. Należą one do gminy – wyjaśniał na naszych łamach we wrześniu ubiegłego roku Włodzimierz Zydorczak, prezes kościańskiego TBS. Na udokumentowanie twierdzenia powołał się na wyrok Sądu Rejonowego w Kościanie wydany 30 kwietnia 2004 r. - Zgodnie z ustawą o samorządzie lokalnym, obowiązki w zakresie odprowadzania ścieków sanitarnych należą do zadań własnych gminy. Istniejące od sześciu lat sieci wodociągowo-kanalizacyjne na Osiedlu Ogrody nie są konserwowane przez Miejski Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Kościanie, mimo że użytkuje on sieć i pobiera od mieszkańców opłaty za wodę i ścieki - tłumaczył prezes Zydorczak.
Rzeczywiście we wrześniu 2003 r. mieszkańcy osiedla podpisali porozumienie z Miejskim Zakładem Wodociągów i Kanalizacji, na podstawie którego rozliczają się za wodę i ścieki. Wcześniej zakład dostarczał wodę mieszkańcom osiedla... za darmo, uchylając się od podpisania umów z właścicielami domków jednorodzinnych.
- W razie awarii jednak nie chcą interweniować. Za ostatnią, drobną na szczęście, awarię musieliśmy sami zapłacić – żaliła się „GK’’ mieszkanka Ogrodów.
Miejski Zakład Wodociągów i Kanalizacji czekał na sądowe rozstrzygnięcie sprawy własności sieci stojąc cały czas na stanowisku, że sieć należy do TBS. Wszyscy czuli się zwolnieni z obowiązku usunięcia awarii, a fetor na osiedlu narastał.
- Cały czas byłem w tej sprawie w kontakcie z panem burmistrzem. Prowadziłem także rozmowy z mieszkańcami i doszliśmy do wstępnego porozumienia – wyjaśniał później w sądzie Marek Szymański, kierownik miejskich wodociągów.
Porozumienie zakładało, że do czasu rozstrzygnięcia sądowego sporu między miastem a TBS zakład miał usunąć awarię na pisemny wniosek mieszkańców. Kosztami naprawy obciążono by właściciela sieci, oczywiście po tym, gdy na drodze sądowej ustali się kto nim jest.
- Takie pismo wpłynęło od mieszkańców. Udałem się z nim do pana burmistrza w celu podjęcia dalszych działań i nie otrzymałem zgody na wykonanie takiej usługi – zeznawał Szymański.
Burmistrz zabronił, a cierpliwość znoszących smród mieszkańców była na wyczerpaniu. Pomocna okazała się kolejna interwencja sanepidu, który po kontroli przeprowadzonej 31 sierpnia nakazał burmistrzowi zlikwidowanie wycieku pod rygorem natychmiastowej wykonalności. Miasto do ,,natychmiastowej wykonalności’’ podeszło swobodnie usuwając awarię blisko miesiąc później.
Powstał problem: kto ma pokryć koszt naprawy? Chodziło o niebagatelną kwotę... 330 złotych. Dla mieszkańców Ogrodów sprawa wydaje się prosta.
- Na mocy porozumienia płacimy wodociągom za dostarczoną wodę i odprowadzone ścieki. W opłatach tych są przecież koszty napraw i utrzymania sieci – mówi jeden z mieszkańców.
Potwierdził to w sądzie Marek Szymański zeznając, że opłaty pobierane od mieszkańców Ogrodów uwzględniają koszty eksploatacji sieci.
- W rzeczywistości nie wykonaliśmy tam żadnych czynności konserwujących, gdyż, jak już powiedziałem, ta sieć nie była nam formalnie przekazana.
Za co więc płacą mieszkańcy? Nie wiadomo. Ale ktoś musiał zapłacić za usunięcie awarii, więc Straż Miejska wniosła oskarżenie przeciwko właścicielowi działki, na której wybiły ścieki. Zarzucono mu, że naruszył artykuł 117 kodeksu wykroczeń poprzez ,,nie usunięcie chwastów i nie usunięcie nieczystości płynnych wydobywających się z kanalizacji sanitarnej” na działce, której był właścicielem.
Sprawę rozpatrzył na trzech posiedzeniach Wydział II Karny Sądu Rejonowego w Kościanie. Po wysłuchaniu stron i świadków sąd uniewinnił właściciela działki uznając, że nie miał on wpływu na powstanie rozlewiska, które było efektem zapchania się kolektora znajdującego się na ulicy. Nie można bowiem pociągnąć do odpowiedzialności osoby, która nie ma możliwości kontrolowania drożności sieci i nie ma wpływu na usunięcie powstałej awarii. Jak podkreślono w uzasadnieniu wyroku, obwinionego nie powinien interesować istniejący spór odnoszący się do własności sieci kanalizacyjnej.
Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że mieszkańców Ogrodów istniejący spór o sieć nie powinien obchodzić. Nie powinien i może nawet nie obchodzi, tylko dlaczego są jego ofiarami? Dlaczego płacą za konserwację sieci, której nikt nie konserwuje? A może mieszkańcy Ogrodów są podatnikami drugiej kategorii?
Paweł Sałacki
GK nr 14/2005