Magazyn koscian.net
2005-09-14 09:05:48Mogą gadać do woli?
Tysiąc złotych na rozmowy ze służbowych telefonów komórkowych mają wiceburmistrz, skarbnik i sekretarz w kościańskim Urzędzie Miejskim
- Chciałbym usłyszeć od pana burmistrza jakie jest racjonalne uzasadnienie tak wysokich limitów kwotowych – mówił podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej radny Piotr Ruszkiewicz.
- Z tego co mi wiadomo, tuż za miedzą, czyli w starostwie powiatowym, limity kwotowe wynoszą odpowiednio dla starosty około 200 zł, dla wicestarosty 150, dla członka zarządu 150, przewodniczącego powiatu 150. Rozmawiałem także z właścicielami kilku firm, które bardzo dużo rozmawiają przez telefony komórkowe, jak u nich kształtują się koszty tych rozmów. Odpowiedzieli, że 150 – 200 zł, a w przypadku pracowników 50 – 60 zł – wyjaśniał swoje wątpliwości Ruszkiewicz.
Radny zaznaczył jednocześnie, że jeżeli urzędnicy co miesiąc będą wykorzystywać limity, to w skali roku uzbiera się kwota 45 tysięcy złotych. Dodał, że chciałby otrzymać wykaz wszystkich stanowisk korzystających z telefonów komórkowych z przysługującymi im limitami. Burmistrz Jerzy Bartkowiak nieco zbulwersowany zapowiedział, że taki wykaz przedstawi. Ubolewał nad tym, że będzie to kosztować urząd parę złotych. Ktoś w końcu musi taką listę sporządzić i oczywiście wysłać.
- Plan limitów to jest tylko i wyłącznie rzecz, którą planujemy, bo mogą zdarzyć się sytuacje wyjątkowe. Ja nie mogę, nie pozwolę, żeby funkcjonowanie urzędu ktokolwiek sparaliżował – bronił się burmistrz.
Włodarz tłumaczył, że pracy urzędu, który zatrudnia ponad 100 osób nie można porównywać z jakimkolwiek zakładem pracy.
- To jest demagogia panie radny, mówienie o kwotach planowanych. Spójrzmy na wydatki – dodał. - One są porównywalne do wszystkich lat z poprzedniej kadencji i możemy o tym dyskutować otwarcie, ale mówmy o konkretnych liczbach, o konkretnych wydatkach. Planowanie jest tylko dlatego takie, żeby w razie jakiekolwiek sytuacji, która na dzisiaj nigdy się nie zdarzyła, po prostu mógł ten pracownik swobodnie funkcjonować, a nie przychodzić do burmistrza pytać się, czy może w danej sprawie dzwonić. Na pewno zredukowanie wydatków, a jest tak w urzędzie, jest to podstawowe zadanie i nie jest nam tutaj potrzebne niczyje działanie. Sami wiemy, że mamy oszczędzać.
Czy limity w wysokości tysiąca złotych są dostosowane do potrzeb wiceburmistrza, skarbnika i sekretarza trudno powiedzieć. Trudno jednak mówić o zachęcaniu do oszczędzania. Za taką kwotę można przecież rozmawiać do woli. (h)
GK nr 37/2005