Magazyn koscian.net
2003-04-28 16:02:54Musi to na Rusi...
Rady gminne podejmują uchwały dotyczące obowiazków trzymania na uwięzi psów, a władze państwa zastanawiają się które rasy są najbardziej niebezpieczne. Tymczasem burki szwędają się po wsiach i miastach bez żadnych organiczeń, a opinią publiczną co rusz wstrząsają doniesienia o ich kolejnych ofiarach. O mały włos w ubiegłym roku życia nie stracił i 13-letni chłopiec z Kościana. To jednak to nie psy nie dorosły do naszej cywilizacji, ale my... (GK nr 200 z 11.12.2002)
O mały włos... Historię napaści ogromnego i agresywnego psa na chłopca na ulicy Sierakowskiego w Kościanie opisywaliśmy 11 kwietnia 2001 roku. Do wypadku doszło kilka dni wcześniej. Wałęsajacy sie bez opieki pies przypominajacy staforda zaatakował najpierw innego czworonoga, a potem rzucił się na grupkę idących do szkoły dzieci. Zaatakował 13-letniego chłopca. Przewrócił go, przygniótł potężnym ciałem i wycelował zęby w szyję. - Usłyszałem jakieś chałasy na ulicy - opowiadał wówczas ,,GK’’ Stanisław Piwoński z pobliskiego domu. - Krzyczały przerażone dzieci, a kiedy zbliżyłem się do bramy, moim oczom ukazał się widok, którego nie widziałem nawet w horrorach. Duży pies próbował schwycić leżącego na ulicy chłopca za gardło. Chłopiec wołał o pomoc, a rękami trzymał się za szyję. Pan Stanisław krzyknął na psa. Ten puścił chłopca i przygotował się do ataku na dorosłego. Chłopec zaczął biec do pobliskiego sklepu. Pies chciał się za nim rzucić, ale mężczyzna zagrodził mu drogę. Zwierzę pokąsało mu rękę i rzuciło się za chłopcem. Rozwścieczony pies wpadł na drzwi. Próbował je staranować, a gdy zobaczył za sobą Piwońskiego znów ruszył na niego. Z pomocą mężczyźnie przyszła córka. Kopnęła psa tak mocno, że złamała sobie nogę. Wreszcie przy pomocy sąsiadów udało się psa związać. Przyjechało pogotowie i policja. Chłopiec miał liczne rany w okolicach ust i na dłoniach. Stanisław Piwoński również miał poranione dłonie i ślady pogryzienia na łokciu. Jego córka ze złamaną nogą została zatrzymana w szpitalu. Po długich poszukiwaniach i dzięki zaangażowaniu mieszkańców ustalono właściciela psa. Mieszkał niedaleko. Poniósł odpowiedzialność za swego pupila. Ile jednak takich psów jak ten opisany szwęda się ciągle po naszych ulicach? Rada radzi Na spacer z psem po Kościanie trzeba wychodzić z torebką na psie odchody. Pies musi być na smyczy. Aż 22 radnych głosowało też za obowiązkowym kagańcem. To przepisy. Życie jednak pokazuje, że jest jak w porzekadle: musi to na Rusi, a u nas jak kto chce. Radni poprzedniej kadencji niemal jednogłośnie uchwalili zasady utrzymania porządku i czystości w mieście. Przeciwko obowiązkowym kagańcom głosowała tylko jedna osoba, a dwóch radnych się wstrzymało. Co do innych obowiązków właścicieli zwierząt domowych nie było już żadnych wątpliwości. Psy powinny być pod stałym nadzorem. Nie wolno ich wprowadzać do budynków użyteczności publicznej, ani na place gier i zabaw dla dzieci. Właściciele zobowiązni są do usuwania nieczystości pozostawianych przez czworonogi na placach, chodnikach, skwerach, zieleńcach i drogach. Każdy pies powinien być zarejestrowany. Właściciel zobowiązany jest płacić za niego podatek, regularnie szczepić przeciw wściekliźnie i dbać, by pies nie zakłócał ciszy i spokoju nocą. Strażnicy miejscy pouczają właścicieli psów, a nawet wręczyli opornym kilka mandatów, ale czyściej i bezpieczniej się nie zrobiło. Psy jak biegały, tak biegają gdzie chcą. Płacąc podatek właściciele psów otrzymują blaszkę z numerkiem, ale trudno znaleźć psa, który by ją nosił. Puszczony luzem pies brudzi na chodnikach, nie nosi smyczy i kagańca, a służby miejskie musiałyby go cały dzień śledzić, by ukarać właściciela. Gminne prawo jak na razie jest bezsilne. To jeszcze nic. W przypadku psiej kupy przestrzeganie prawa i dobre wychowanie jest społecznie nieakceptowalne. Wielu właścicieli chciałoby sprzątać po swoich milusińskich, ale boją się śmieszności. Płać, albo rzuć Władze samorządowe znacznie lepiej poradziły sobie w Kościanie z egzekwowaniem podatku, niż zasad czystości. Podatek od posiadania psów rzekomo płaci się w Kościanie od 1955 roku. Ile on wówczas wynosił, nie wiemy. W czasach III Rzeczpospolitej podatek ten miał zagwarantować środki na sprzątanie miasta i uczyć właścicieli odpowiedzialności za ich czworonogi. Nie nauczył, bo mało kto czuł się zobowiązany płacić. W 1999 roku wpływy z podatku wyniosły w Kościanie zaledwie 7 200 złotych - czyli 0,026% sumy, którą miasto planowało na nim zarobić. W ramach walki z fikcją, w styczniu 2000 roku, radni określili stawkę podatku na zero. Zrezygnowali z niego też w roku 2001. Podatek wrócił w 2002. Pies kosztuje obecnie 37 złotych rocznie. Wysoką ściągalność zagwarantować mieli inkasenci chodzący od drzwi do drzwi. I zagwarantowali. Na podatku miejska kasa zarobiła 31 690 złotych, czyli niemal jeszcze raz tyle, ile planowała. Założono bowiem zysk 16 500 złotych. Wielu zbulwersowało przyznanie zniżki tylko tym emerytom i rencistom, którzy mieszkają samotnie. Sprawę próbowaliśmy wyjaśnić u rzecznika prasowego Krzysztofa Wojtkowiaka, ale zażądał podania imion i nazwisk osób, które są niezadowolone (sic!). Ci, którzy od podatku chcieli się wymigać wpadali, gdy tylko na klatce schodowej pojawił się inkasent. Pupil robił rwetes i trzeba było płacić. Widząc zyski z podatku od psów w roku bieżącym, burmistrz Jerzy Bartkowiak nie tylko zaproponował radnym utrzymanie podatku, ale podniesienie go do 40 złotych. - Rejestracja i numerek. Koszty z podatku sądzę nie są zbyt wysokie w porównaniu do tego ile kosztuje utrzymanie psa - powiedział ,,GK’’ burmistrz Bartkowiak. - Nie podatek powinien wymuszać na właścicielach sprzątanie po psach, ale dzięki niemu mamy pieniądze chociażby na utrzymanie czystości po nich w całym mieście. W Kościanie niestety bardzo rzadko widuje się, by ktoś sprzątał po swoim czworonogu... - A pan sprząta? - Muszę. Nie mam innego wyjścia. Mam dwa psy. Jeden jest porządny, a drugi bałaganiarz. Bałaganią przed moim domem. - Czy burmistrz płaci podatek od posiadania psów? - Chyba nie. Nawet nie wiem. Moje psy są w gminie Kościan... Mieszkańcy Gminy Kościan podatku istotnie nie płacą i to od lat. Nie płacą też mieszkańcy Krzywinia i okolicy. Dlaczego? - Żeby ułatwić ludziom życie - tłumaczy Andrzej Kuźmiński, specjalista do spraw promocji krzywińskiej gminy. W gminie Śmigiel płaci się rocznie 25 złotych za psa. Drożej płacą właściciele czworonogów w gminie Czempiń. Podatek w tym roku wynosi tam 33 złote. Gminy wiejskie rezygnują z pobierania podatku, bo i tak większość właścicieli psów jest z niego zwolniona. Ma własne gospodarstwa. Tymczasem Kościan planuje w przyszłym roku z podatku od psów pozyskać do kasy miejskiej 40 tysięcy złotych. Zakaz szczekania Co zrobić z burkami? W Starym Bojanowie sołtys po prostu zabronił psom szczekać. Można więc zabronić im: chodzić, załatwiać się i gryźć. Może znów nie będzie czyściej, ale przynajmniej na chwilę - śmieszniej. Przez kilkanaście miesięcy w Kościanie nie było służb odpowiedzialnych za wyłapywanie bezpańskich zwierząt. Zagrażające bezpieczeństwu psy trafiały do przytuliska dopiero wtedy, gdy obawiający się ich mieszkańcy miasta sami je złapiali. Żadna ze służb porządkowych nie miała takiego obowiązku ani nie miała sprzętu do wyłapywania zwierząt. Wreszcie wiosną pracownicy Zakładu Oczyszczania Miasta otrzymali od władz Kościana specjalny chwytak. Latem miasto podpisało z zakładem umowę na wykonywanie usług stałego wyłapywania bezpańskich zwierząt, a rada miejska przypieczętowała to uchwałą. W ostatnich tygodniach zakład oczyszczania otrzymał też broń pneumatyczną ze środkami usypiającymi. - Bardzo przydatny sprzęt - mówi Jerzy Dudziak, dyrektor ds technicznych zakładu. - Teraz szaleje wścieklizna i już kilka razy musieliśmy z broni skorzystać. zwierzę zasypia na 2-3 godziny. Weterynarz wtedy może je wstępnie zbadać, my osadzamy je w specjalnej klatce i jest pod obserwacją. Jeśli więc zauważymy podejrzanego Burka wałęsającego się po Kościanie, wiadomo do kogo się zgłosić: ZOM, tel. 512 29 86. Zakład jednak zjawia się dopiero w sytuacji zagrożenia. Nie prowadzi prewencyjnego wyłapywania bezpańskich psów. Uwaga hycel! Jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku dwóch pracownników kościańskich zakładów komunalnych dwa razy w tygodniu rowerami wyłapywało swobodnie biegające psy. Mieli własnej roboty wózek, w którym trzymali czworonogi i wozili je prosto do przytuliska na terenie zakładu. Przytulisko jest tam do dziś i nawet czasami nazywa się je ,,schroniskiem’’, choć warunków stawianych schroniskom nie spełnia. Jest tam sześć bud dla psów, w trzech klatkach. Klatki są zadaszone, a podopieczni codzinnie jadają resztki z restauracji ,,Słoneczna’’, z przedszkola nr 7. Psy nie spędzają w schronisku wiele czasu. Zwykle znajdują dom. Nawet te stare i bardzo brzydkie. Tylko jednego psa trzeba było uśpić. Był wściekły. - Gdybyśmy mieli prowadzić regularne wyłapywanie psów, trzeba by przystosować na potrzeby schroniska i te boksy obok - wyjaśnia Dudziak. - Nie ma rzeczy niemożliwych, tylko na wszystko trzeba pieniędzy. Jak będą pieniądze, może być i schronisko... Pies sąsiada... W Kościanie zarejestrowanych jest ponad półtora tysiąca psów. To tylko te, o których wie urząd miejski. 50 procent z nich chadza na smyczy, 20 procent w kagańcu i chyba po żadnym nikt nie sprząta. To w Kościanie. Na wsiach natomiast psy wędrują ulicami, zaglądają do lasu, zaczepiają przechodniów, skaczą do nogawek i poza przyjezdnymi chyba nikomu to nie przeszkadza. Jak jednak musi czuć się w Kościanie, czy u znajomych na wsi ów chłopiec, którego pies o mały włos nie zagryzł? Jego historię warto przypomnieć, by uzmysłowić sobie, że wstrząsające opinią publiczną tragedie dzieją się nie na końcu świata, ale zawsze przed czyimś domem. I winne są zawsze nie psy, ale właściciele. ALICJA MUENZBERG Wykaz ras psów uznawanych za agresywne: * amerykański pit bull terier * perro de Presa Mallorquin * buldog amerykański * dog argentyński * perro de presa canario * tosa inu * rottweiler * akbash dog * anatolian karabash * owczarek kaukaski *moskiewski stróżujący