Magazyn koscian.net
28 kwietnia 2021Nie możemy sobie teraz odpuścić
Z Piotrem Zielonką, Państwowym Powiatowym Inspektorem Sanitarnym, Dyrektorem Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kościanie rozmawia Paweł Sałacki
- 5 marca ubiegłego roku ogłoszono wykrycie pierwszego w Polsce przypadku zachorowania na COVID-19. Szesnaście dni później odnotowano pierwszy przypadek w powiecie kościańskim. Dobrze pan pamięta marzec 2020 roku?
- Trudno zapomnieć, choć u nas było względnie spokojnie. Przez pierwszy miesiąc epidemii odnotowaliśmy w powiecie trzy przypadki. W kwietniu żadnego, w maju trzy, w czerwcu żadnego. Sytuacja zmieniła się diametralnie dopiero po letnich wakacjach. W pierwszych miesiącach epidemii dominował strach przed nieznaną chorobą, dzięki czemu karnie stosowaliśmy się do nałożonych ograniczeń.
- Do połowy roku obszernie opisywaliśmy na naszych łamach każdy kolejny przypadek zakażenia odnotowany w powiecie.
- Pierwsze przypadki wywoływały duże emocje. Ludzie chcieli wiedzieć kim są kolejni chorzy. To zrozumiałe. Niewiele było wiadomo o chorobie i każdy próbował się nie zarazić.
- Do czasu…
- To prawda, gdy zniesiono część ograniczeń i przyszło lato, wielu zapomniało o wiosennym niepokoju. Przestali nosić maseczki tam gdzie było to wskazane, nie przestrzegali zasady zachowania dystansu, nie dezynfekowali rąk. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po wakacjach liczba chorych wzrastała lawinowo.
- Powiedział pan, że wiosną było u nas względnie spokojnie, a ja pamiętam, że dodzwonienie się do was graniczyło z cudem.
- Miałem na myśli sytuację epidemiczną, bo sytuacja w inspektoracie była ciężka niemal od samego początku. Przypomnę, że w pierwszej fazie niemal wszystkie kwestie związane z covidem scedowano na sanepid wyłączając z systemu lekarzy pierwszego kontaktu. Oznaczało to w praktyce, że każdy inspektorat odbierał codziennie setki, jeśli nie tysiące telefonów od zaniepokojonych mieszkańców. Nie wszystkie dotyczyły zakresu naszych działań, ale wszystkie trzeba było odebrać i coś ludziom doradzić. Zanim uruchomiono różnego rodzaju infolinie, miałem wiele nieprzespanych nocy. Dzwoniono do mnie o drugiej, trzeciej w nocy lub bardzo wcześnie rano.
- Na stacje sanitarno – epidemiologiczne w całym kraju spadł ogrom zadań, do realizacji których nie miały sił i środków.
- Na początku epidemii oprócz nałożenia kwarantanny na osobę z wynikiem pozytywnym nakładano ją także na domowników. Każda kwarantanna to decyzja administracyjna. Nagle trzeba było ich wydawać setki, a później tysiące. Nasz zespół nie był w stanie temu podołać. Bez pomocy samorządów powiatu, miasta Kościana i gminy Czempiń oraz Wojsk Obrony Terytorialnej wychodzenie z tego kryzysu trwało by bardzo długo.
- Na czym polegała ta pomoc?
- Delegowano do nas pracowników, którzy pomagali nam w obdzwonieniu osób na kwarantannie. Szczególnie trudną sytuację mieliśmy po wykryciu ogniska w czempińskim przedszkolu i szkole. Nagle na kwarantannie znalazła się znaczna część mieszkańców gminy. Kłopoty organizacyjne pogłębiały się gdy ktoś z naszej załogi trafiał na kwarantannę. W jednym z inspektoratów w Wielkopolsce doszło do sytuacji, gdy w pracy była tylko jedna osoba. U nas tak źle nie było, ale nie był to łatwy okres.
- Czy delegowani do was pracownicy powracali do siebie z uczuciem ulgi?
- To zależy, niektórym podobało się to, co u nas robili. Dziesiątki, setki rozmów z ludźmi w potrzebie. Pomagało im w tej pracy poczucie, że robią coś ważnego. Z pewnością było to dla nich ciekawe i ważne doświadczenie.
- Dziś nie wypełniacie już tylu dokumentów?
- Pracę usprawnił centralny system informatyczny, do którego wprowadzane są dane z całego kraju. Nie ma już też decyzji administracyjnych o skierowaniu na kwarantannę.
- System ten, przynajmniej teoretycznie, rozwiązuje problem chaosu informacyjnego z pierwszych miesięcy epidemii. Pojawiały się różne statystyki dotyczące osób zakażonych, i tych które zmarły. Sanepidy podawały inne, wojewodowie inne. Wiele osób zadawało sobie pytanie, kto mówi prawdę?
- Wszyscy, tyle że mieli inne dane, ponieważ nie do wszystkich instytucji wyniki testów spływały w tym samym czasie. Powodowało to, że pojawiały się nagłe przyrosty zakażeń, które były jedynie efektem dopisania do statystyki przypadków z kilku poprzednich dni. Dziś dane z całego kraju wprowadzane są do jednego systemu komputerowego. Nie ma więc rozbieżności.
- Przez pewien czas pracownicy sanepidu zajmowali się wyłącznie covidem. Co ze sprawami, którymi zajmowaliście się na co dzień?
- Był taki moment, w którym musieliśmy zawiesić wszystkie inne sprawy, ale to już za nami. Sukcesywnie je odwieszamy i wznawiamy kontrole.
- A propos kontroli, ile nałożyliście grzywien za nieprzestrzeganie covidowych rozporządzeń?
- Żadnej. Kierowano do nas wnioski o ukaranie, ale nie oznacza to automatycznego nałożenia grzywny. Każdą sprawę szczegółowo rozpaprujemy, i jak dotąd nikt grzywny z tego tytułu nie dostał.
- Od pewnego czasu kieruje pan dwoma inspektoratami: w Kościanie i Wolsztynie. Za mało miał pan pracy?
- Po prostu jest taka potrzeba. Przy umiejętnym rozłożeniu pracy i obdarzeniu współpracowników zaufaniem można temu podołać. I w Kościanie, i w Wolsztynie pracują sprawdzeni ludzie, którzy dali sobie radę w bardzo trudnym okresie. Oczywiście czasem bywało niewesoło, ale jako zespoły zdały trudny egzamin.
- Jak pan sądzi, na jakim etapie pandemii jesteśmy?
- Wierzę że powrócimy kiedyś do życia jakie znamy sprzed roku. Możliwe to jest tylko po uzyskaniu odporności populacyjnej, co możemy osiągnąć dzięki szczepieniom. Mam nadzieję, że dostępność szczepionek będzie coraz większa.
- Trudno przy szczepionce na covid nie wspomnieć o tych, którzy przestrzegają przed wszelkimi szczepieniami, i o tych którzy twierdzą, że pandemii nie ma.
- To niepokojące w sytuacji gdy, ponad milion siedemset tysięcy Polaków zostało zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2, część z nich ciężko chorowała, a kilkadziesiąt tysięcy zmarło. W dodatku to nie koniec. Zakażeń znów przybywa. W tym kontekście trudno zrozumieć irracjonalne wypowiedzi tych, którzy negują otaczającą ich rzeczywistość.
- Łatwiej zrozumieć tych, którzy po prostu mają już dość ograniczeń. Epidemia odciśnie ślad w wielu ludziach na lata…
- To prawda, ale nie możemy sobie teraz odpuścić. Epidemia trwa i dotyka coraz szerszej grupy wiekowej. Chorują już bardzo młodzi ludzie. Nadal musimy zachowywać się roztropnie, dbać o siebie i o innych, nosić maseczki, zachowywać dystans. SARS-CoV-2 pozostanie z nami tak jak grypa, tyle że z miesiąca na miesiąc coraz więcej o nim wiemy, i mamy szczepionki, które niektórych uchronią przed zachorowaniem, innych przed ciężkim przebiegiem choroby, jeszcze innych przed śmiercią.
- Czy świat powróci do stanu sprzed epidemii?
- Wierzę, że w przyszłości znów będziemy mogli spotykać się w dużych grupach, chodzić na koncerty i imprezy sportowe. Dbajmy o siebie, aby tego doczekać. Życzę państwu dużo zdrowia.
marzec 2021
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Polecam książkę Fałszywa pandemia. Warto poznać dane zanim powie się o irracjonalnym negowaniu rzeczywistości. Kazaliście nosić maski bo niby skuteczne. Dziś coraz więcej lekarzy i naukowców je neguje. Dlaczego? Bo nie ma ŻADNYCH badań/dowodów na ich skuteczność. Kazaliście siedzieć w domach, zabranialiście nawet wchodzić do lasów. A co osłabia wirusa? Witamina d... nabywana przede wszystkim na spacerach. Skracaliście godziny otwarcia sklepów, zamykaliście sklepy wielkopowierzchniowe powodując w ten sposób zagęszczenie ludzi czy to w sklepie, czy to przed nim. Kazaliście polewać się płynami do dezynfekcji, robić kwarantannę zakupom, a dziś naukowcy dowodzą, że szansa na zakażenie się nawet przez dotykanie klamki jest bliska zeru. Absurd goni absurd. Kompromitacja kompromitację. A rząd wniosków nie wyciąga i brnie dalej bo nie ma odwagi przyznać się do pomyłki.