Magazyn koscian.net
2007-10-31 08:50:17Nie zniknę w Warszawie
Z senator Małgorzatą Adamczak rozmawia Paweł Sałacki
- Ustanowiła pani rekord w wyborach do senatu, zbierając w okręgu kalisko-leszczyńskim ponad 46 procent wszystkich głosów. Jak ocenia pani ten wynik?
- Wierzyłam w sens ubiegania się o mandat, ale skala poparcia bardzo mnie zaskoczyła. Przede wszystkim cieszyłam się z tego, że wyborcy przyznali Platformie Obywatelskiej dwa mandaty. Dopiero później dotarło do mnie, że głosowało na mnie ponad 138 tysięcy osób.
- Tak wielkie poparcie to nie tylko powód do satysfakcji, to także duża odpowiedzialność...
- Muszę przyznać, że już ją czuję, ale jestem gotowa do nowej pracy. Zawsze lubiłam wyzwania. Lubię się uczyć. Przede wszystkim lubię ludzi, a to dla nich będę pracować. Jestem im to winna.
- Rekord wyborczy wywołał liczne komentarze. Koledzy z ,,Głosu Wielkopolskiego’’ omówili trzy najczęściej powtarzane wytłumaczenia pani sukcesu. Po pierwsze wskazują na ładny plakat i sympatię jaką wzbudzało zdjęcie Małgorzaty Adamczak. Drugie wytłumaczenie to fakt wynikający z pierwszego miejsca na liście i startu w barwach PO. I trzecie wytłumaczenie: głosowali na Adamczak, bo jest dobra w tym co robi. Które z nich jest najbliższe prawdzie?
- Każde. Zebrałam głosy osób, które mnie znają i tych którzy głosowali jedynie na barwy partyjne. Okazało się, że byli i tacy, którym podobał się po prostu plakat. Niezależne od powodów, dla których na mnie głosowano muszę spłacić udzielony mi kredyt zaufania.
- Przybliżmy postać nowej senator, tym którzy jeszcze jej nie znają.
- Mieszkam w Śmiglu, jestem mężatką i mam dwie córki w wieku 14 i 15 lat. Mąż prowadzi działalność gospodarczą, a ja uczyłam wychowania fizycznego, najpierw w racockim gimnazjum, później w kościańskiej „trójce” i zespole szkół specjalnych. Jestem prezesem Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży Niepełnosprawnej „Światło Nadziei”’ oraz śmigielskiego klubu szachowego ,,Wieża’’. Od roku jestem radną Sejmiku Województwa Wielkopolskiego.
- I jest pani najmłodszym senatorem tej kadencji...
- Tak, mam 36 lat.
- Pytanie, na które musiał odpowiadać każdy kandydat biorący udział wyborach: dlaczego ubiegała się pani o mandat?
- Jako matka niepełnosprawnego dziecka chcę pomóc tym, którzy borykają się z problemami jakie niesie niepełnosprawność. Z własnego doświadczenia wiem, że osoby niepełnosprawne i ich rodziny potrzebują większego niż dotychczas wsparcia od państwa i społeczeństwa. Chcę zabiegać o łatwiejszy dostęp do rehabilitacji i starać się przełamywać bariery, które dzielą niepełnosprawnych od reszty społeczeństwa. Na co dzień mam styczność z osobami, które cierpią i potrzebują wsparcia. Większość z nich dobrze sobie radzi, ale nie wszyscy. Jako senator mogę dla nich zrobić więcej.
- ,,Światło nadziei’’ powstało z potrzeby osobistej...
- Tak, każda matka chorego dziecka zastanawia się dlaczego ją to dotknęło. Działając w grupie znalazłam drogę, dzięki której lepiej mogę pomóc córce i sobie. Samopomoc rodzin osób niepełnosprawnych jest bardzo ważna. Wspieramy się, organizujemy wypoczynek i dzięki uprzejmości starostwa prowadzimy dodatkową rehabilitację naszych członków w zespole szkół w Nietążkowie. Chcę takie wzory promować w kraju i dbać o dobre rozwiązania systemowe.
- Wybrała pani studia na akademii wychowania fizycznego, aby lepiej pomóc córce?
- Tak, wyniesiona ze studiów wiedza bardzo pomaga, ale był i drugi powód, moja druga miłość, czyli szachy. Jako nauczyciel mam szansę wprowadzić je do szkół. Mamy kluby szachowe w Śmiglu i Kościanie. Może kiedyś uda się – wzorem innych gmin – utworzyć klasy szachowe i wychować mistrzów.
- Podjęcie pracy nauczyciela w Racocie okazało się brzemienne w skutki. Poznała pani Wojciecha Ziemniaka.
- To prawda, Wojtek mocno wpłynął na moje życie. To on namówił mnie do aktywności politycznej i pokazał, że może być ona skuteczna i dobra.
- Zaczął od namawiania pani do startu w wyborach samorządowych...
- Początkowo nie byłam zachwycona tą propozycją. Uważałam, że przed startem do sejmiku należy wykazać się pracą w radzie gminy. Wojtek przekonał mnie, że dam radę i wystartowałam...
- I jako debiutantka zebrała pani blisko pięć tysięcy głosów zdobywając mandat. W sejmiku zetknęła się pani z prawdziwą polityką. Nie zniechęciło to pani do tej formy aktywności społecznej?
- Nie mam złych doświadczeń. Praca w samorządzie ułatwiła podjęcie decyzji o starcie w wyborach do senatu. Z brutalnością polityki zetknęłam się tak naprawdę dopiero podczas kampanii wyborczej. Kilkukrotnie konkurenci zaklejali moje plakaty. Po co? Przecież miejsca starczyłoby dla wszystkich. Takie formy działania są mi obce.
- W tzw. wielkim świecie zetknie się pani z gorszymi metodami.
- Być może, ale nie zamierzam ich stosować. Jestem uparta w dążeniu do celu, ale cel nie uświęca środków.
- Jak wyobraża sobie pani wykonywanie mandatu senatora?
- Wiem, że to ciężka praca. Przede wszystkim będę musiała pogodzić obowiązki, jakie będę miała w Warszawie z możliwie jak najczęstszą pracą w powiecie. Zamierzamy z posłem Ziemniakiem utworzyć w Kościanie wspólne biuro poselsko-senatorskie, aby każdy miał możliwość łatwego kontaktu z parlamentarzystami PO. Chcę przekazywać mieszkańcom powiatu jak najwięcej informacji o pracy parlamentu i naszej pracy na rzecz tej ziemi. Na pewno nie zniknę w Warszawie...