Magazyn koscian.net
2003-09-30 14:23:35Nieszczęście pod wiatrakami
W numerze 37 z dnia 17.09.2003 ukazała się artykuł „Nieszczęście pod wiatrakami” z podtytułem „niefrasobliwość i brak opieki czyli bez wyobraźni”. Jako ojciec poszkodowanego chłopca chciałbym ustosunkować się do tego artykułu
Na samym początku z żalem muszę przyznać, że ja i mój syn nie jesteśmy bez winy (po pierwsze i przede wszystkim nie powinien się on tam w ogóle znaleźć.) O istnieniu tego toru dowiedziałem się dopiero po wypadku syna. Na drugi dzień pojechałem na miejsce zdarzenia z chłopakiem, który był tam razem z moim synem w ten feralny dzień. Po tym co zobaczyłem ogarnęło mnie przerażenie, bo jak można coś takiego wybudować i pozostawić bez odpowiedniego zabezpieczenia w miejscu publicznym (jest to teren rekreacyjno-sportowy należący do gminy).
Nie będę tu wielce opisywał wyglądu toru - powiem tylko, że nie nadaje się on do użytku publicznego, jest to po prostu tor wyczynowy. I tu rodzi się wiele pytań: czy tor jest odpowiednio zabezpieczony (tylko jedna tablica informacyjna), czy posiada on jakiś atest zatwierdzony przez odpowiednie instytucje; czy główny konstruktor i budowniczy posiada ku temu jakieś kwalifikacje? Nie jest bowiem prawdą, że kask, ochraniacze i odpowiedni rower rozwiązują sprawę przy zjeździe z nasypu o wysokości 8-10 metrów i tak stromym pochyleniu..
Sądzę, że artykuł ten przedstawia subiektywną opinię konstruktora i piszącego artykuł. Próbują oni w ten „niefrasobliwy” sposób zrzucić całą winę za zaistniałe wypadki na torze przede wszystkim na rodziców i częściowo szkołę. Ale teraz to ja się pytam, gdzie była wyobraźnia podczas zapadania decyzji i budowy toru, a gdzie jest teraz „opieka” nad tym obiektem?
Co do piszącego artykuł prosiłbym, że jeśli coś pisze na łamach prasy, to niech będzie to obiektywne, a zawarte w nim wiadomości sprawdzone i prawdziwe (bo boli gdy komuś się wybija kilkanaście zębów i łamie szczękę), a wystarczyło zapytać, porozmawiać, bo na tym ponoć polega dziennikarstwo.
Na koniec chciałbym powiedzieć, że ja tej polemiki nie rozpocząłem, ale po tym artykule nie mogłem spokojnie tego tak zostawić. Po tym co przeszła moja cała rodzina mogę śmiało powiedzieć, że stało się „nieszczęście pod wiatrakami” nie tylko dla nas, ale i dla Śmigla i okolicy. Rozumiem, że „młodzież lubi się wyżyć w ekstremalnych warunkach”, ale musi to odbywać się pod kontrolą. Co by było gdyby np. producent gumy ustawił nam obok wiatraków wieżę do skoków z bandżi, a obok niej stosowną tablicę z regulaminem, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
Zbigniew Gogół
PS. Od wypadku upłynęły trzy tygodnie i nic nie zrobiono w celu poprawy bezpieczeństwa.