Magazyn koscian.net
05 marca 2013Parkowanie w błocie
W samym centrum miasta, przy najbardziej reprezentacyjnej ulicy w Kościanie od dziesiątek lat stoi błoto. Wstyd. Plany zagospodarowania tego miejsca już dwa razy nie wypaliły. Co z trzecim?
Tu gdzie jedenaście lat temu było i dziś jest błoto - miał być urokliwy parking z wysepkami zieleni. Za nim ciągnąć się miał pasaż handlowy ze stylowymi latarenkami i ławeczkami, a po prawej, w budynku Konwinu, miała być galeria handlowa w stylu Starego Browaru w Poznaniu. Jak jest – każdy widzi.
- Nie służy to dobrze wizerunkowi miasta – przyznaje wiceburmistrz Kościana Maciej Kasprzak.
Wodny parking – tak to miejsce potocznie dawno temu nazwał architekt miejski Jerzy Bolanowski i tak już zostało. Nazwa bardzo pasuje, bo woda stoi tam w dorodnych kałużach przez większą część roku. Pisywaliśmy więc o wodnym parkingu zwykle w okolicach wiosennych i jesiennych roztopów, kiedy kałuże są najbardziej efektowne. Pisywaliśmy, a woda stała. Od jakiegoś czasu mniej piszemy, a woda nadal stoi.
Miejsce to piękniejszym uczynić chciał już burmistrz Mirosław Woźniak. To przez niego kierowany Zarząd Miasta w 2001 roku zaakceptował rozrysowaną co do działki koncepcję z pasażem. Pomysł był dobry. Uroczy, pieszy dukt miał być krótszą drogą łączącą starówkę z dworcami PKP i PKS, i ciągnąć się zaniedbaną dziś Aleją Lipową. Tu gdzie kałuże miał być gustowny parking dla pięćdziesięciu czterech aut łamany ozdobną zielenią. Koncepcję tę zaraz zaczęto pokazywać potencjalnym inwestorom. Sprzedano miejskie działki i już w 2001 roku wydano pozwolenie na budowę pierwszego pawilonu. Powstał. Zainwestowali tam kupcy handlujący od wielu lat wykładzinami i dywanami. Na otwarciu sklepu był już nie burmistrz Woźniak, a wybrany dopiero co Jerzy Bartkowiak. Wielkie wejście ustawione było wprost na zalany wodą parking. Podobnie jak poprzednik, Bartkowiak zapewniał, że inwestorów szanuje i że wspierać będzie, a parking i drogę należy przed tak ładnym pawilonem zbudować jak najszybciej. Nie zbudował. Wielki sklep z dywanami się nie utrzymał. Nie mógł. Był tam jakiś czas lumpeks, bardziej pasujący do zaniedbanego zaułka miasta, ale i on się zwinął. Było kilka innych pomysłów na biznes, ale ten kręcić się zaczął dopiero kilka lat temu, gdy drzwi wybito na brukowany parking przed Kauflandem. Dziś jest tam duży salon obuwniczy.
To jednak nie koniec. W błocie i – uczciwie przyznajmy – przyciętym zielsku od lat stoi tam ciąg sklepików zbudowanych w ramach koncepcji z czasów Woźniaka. Widać je – choć słabo – po lewej stronie współczesnego zdjęcia.
- Kupiłem działki, wybudowałem sklepiki i stoją. Celowo ich już nie wykończyłem. Od ponad roku szukam najemców, ale bez skutku. Tam przecież nie da się handlować – mówił nam w 2005 roku Leszek Leszczyński, inwestor. Utopił w błocie 400 metrów kwadratowych powierzchni handlowej.
- Nie wiem, co pokazywano inwestorom. Wiem, że była koncepcja zagospodarowania tego terenu, ale ona nigdy nie była dokumentem. Skoro nie była dokumentem, to tak jakby jej nie było. To był tylko pomysł – mówiła na to w 2005 roku Sylwia Mikołajczak, ówczesny naczelnik Wydziału Promocji i Funduszy Pomocowych.
Ale zgodnie z tą koncepcją sprzedano działki, wydawano pozwolenia na budowę, a potem warunki zabudowy zgodnych z tą koncepcją budynków handlowych.
- Uwierzyłem i mam, co mam – skwitował sprawę Leszczyński.
My też – bałagan. Historia wizji poprawy tego miejsca ma ciąg dalszy. Kiedy tyczono plany pasażu, Konwin widoczny jeszcze po prawej na zdjęciu z 2002 roku - dogorywał, ale nikomu chyba do głowy nie przyszło, że zostanie doszczętnie rozebrany. Nowy właściciel miał przywieźć nowe maszyny, zatrudnić dwustu bezrobotnych i ruszyć z własną produkcją. Zamiast jednak przywieźć, wywiózł co było wartościowe, a potem domagał się takich zmian w planie zagospodarowania przestrzennego miasta, by zamiast zakładu był tam wielkopowierzchniowy sklep. Dziś mało kto pamięta pewnie wojnę o to, by marketu tam nie było. Dość powiedzieć, że uchwała w tej sprawie trafiała na forum rady miejskiej (kadencja burmistrz Bartkowiaka), aż pięć razy. Radni w tym czasie diametralnie zmienili poglądy i ostatecznie pomysł z wielkopowierzchniowym sklepem poparli. Sklep miał być w galerii i radni za inwestorem kreślili wizję drugiego Starego Browaru (stworzonego przecież w starej fabryce), który miał się wpisać w piękną zabudowę ulicy i szerzyć kulturę, i sztukę. Potem mówili, że czują się oszukani. Fasada biurowca dawnej fabryki runęła w 2005 roku. Co powstało – widać. Wodny parking należał do zabudowy fabryki i prawo do wieczystego użytkowania go dziś należy do Kaufland Polska Markety Spółka z o.o. z siedzibą we Wrocławiu.
- Nawet równiarką nie możemy tam wjechać, bo jeśli to nie miejski teren, to nie wolno nam go tknąć – wyjaśnia Maciej Kasprzak, zastępca burmistrza Kościana.
Kaufland też nie wjeżdża. Na placyku mu tymczasem chyba nie zależy. Królewski dukt prowadzący do sklepu wygląda jak należy. Błoto tuż przy nim kontrastuje in plus dla duktu i wygląda jakby do niego nie należało.
- Odbyło się kilka spotkań w sprawie uregulowania sytuacji tego parkingu – wyjaśnia Michał Witkowski, naczelnik Wydziału Gospodarki Przestrzennej i Mienia Gminnego Urzędu Miejskiego w Kościanie. - Propozycja miasta była taka, by spółka oddała miastu parking w użyczenie na dwadzieścia, trzydzieści lat, wtedy to mogłoby zacząć tam działać – położyć kostkę, czy chociaż przejechać raz po raz równiarką. Kaufland nie zgodził się na to, bo to byłoby dla niego niekorzystne ze względów podatkowych. Spółka zaproponowała miastu długoletnią dzierżawę z określoną stawką czynszu. To rozwiązanie z kolei nie satysfakcjonowało nas. Pracujemy nad czymś, co zadowoli obie strony...
Prace trwają też nad miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Dziś dalekosiężne wytyczne urbanistyczne wyznacza Wizja Strategicznego Rozwoju. Miasto opracowało ją przy współpracy z Holendrami. Ci też wytyczyli pieszy dukt łączący między innymi starówkę z dworcami, tylko że kilkadziesiąt metrów dalej od tego z czasów burmistrza Woźniaka. Stojącego w zielsku budynku Leszka Leszczyńskiego nawet w nich nie ujęto. Co więc z nimi i wodnym parkingiem?
- Przecież, gdy przystąpimy do rysowania planów zagospodarowania tego terenu, możemy zbudować na tyłach kolejną uliczkę. Nic nie stoi na przeszkodzie – mówił ,,GK’’ w 2005 roku Jerzy Bolanowski, miejski architekt.
Rysowanie planów jest w fazie przygotowawczej i pewnie jeszcze trochę potrwa (uchwałę w sprawie ich kreślenia podjęto już w 2010 roku). Czy naprawdę powinny powstać dwie uliczki?
- Nie zlecamy tego zewnętrznym biurom architektonicznym – wyjaśnia naczelnik Witkowski. - To drogie, a architekci z zewnątrz często nie znają specjalnych uwarunkowań przez co popełniają błędy, które nam odbijają się czkawką przez lata. Wykonujemy plany sami, w ramach pracy wydziału. Architekt Miejski, Jerzy Bolanowski ma stosowne uprawnienia. Jeśli chce się mieć solidnie wykonane plany, trzeba trochę poczekać...
No to czekamy. Poprzednie dwie wizje formalnie były źle przygotowane. Może ta trzecia coś zmieni i nie będzie czkawki? W sprawie błota, liczyć można tymczasem tylko na siły wyższe - słońce i wiatr... (Al)
9/2013
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Proszę pana redaktora Gazety Kościańskiej o zainterweniowanie w sprawie drogi na osiedlu w Kiełczewie, dokładniej chodzi o ulicę Sosnową. Przecież sam pan tą drogą przejeżdża codziennie po kilka razy i wie Pan jaka to jest męka dla mieszkańców. Nawet kurierzy narzekają jak mają tutaj przyjechać .