Magazyn koscian.net
2003-04-24 16:05:07Piaskiem w oczy...
Mieszkańców bloku 55-57 na Osiedlu Piastowskim w Kościanie podzieliła piaskownica. Przeciwnikom przeszkadza, że siedzą w niej dzieci. - - Nie rozumiem. Przecież jeśli ktoś zdecydował się mieszkać w bloku, to musiał brać pod uwagę, to, że mieszkają tu też inni. Mieszkają i dzieci - mówi Justyna Maćkowiak.
(GK nr 185 z 28.08.2002)
- Jeżdżę do pracy na 12 godzin - mówi mąż pani Justyny, Przemysław Maćkowiak. - Żona zostaje z dziećmi sama. Musi posprzątać, ugotować obiad, pranie zrobić. Nie może spędzić popołudnia z dziećmi w ogrodzie jordanowskim. A tak, swoje robi i zawsze może wyjrzeć przez okno i pilnować, czy wszystko w porządku.
- Było u nas w poniedziałek zebranie członków wspólnoty i podnajemców - relacjonuje pani Justyna. - Tam padło nagle hasło likwidacji piaskownicy. Rozgorzała zażarta walka podnajemców, którzy byli przeciw likwidacji i właścicieli mieszkań, którzy w większości głosowali „za”. Kłóciliśmy się i wtedy prezes wspólnoty mieszkaniowej powiedział ,,najemcą dziękujemy’’. Dopiero jak my wyszliśmy głosowali. Jaki i jest wynik, nie wiemy...
Mieszkańcy w dyskusję są bardzo zaangażowani. Ruszam na obchód mieszkań w bloku. Za mną krok w krok chodzą dzieci z piaskownicy. Przeciwnicy miniplacyku zabaw nie chcą się przedstawiać, chętnie jednak argumentują:
- Tam dalej są piaskownice. A tu hałas jest taki, że głowa pęka. Rodzice nie pilnują dzieci, te cały czas biegają po klatce schodowej. Domofony po co niby są, jak drzwi cały czas otwarte? Zlikwidować piaskownicę, bo tu się coś okropnego dzieje. Psy sikają i dzieci mają się tam bawić?
- Ja dzieci nie mam, i mnie to nie interesuje - prawie krzyknęła starsza pani.
Dziewczęta szepczą, że ona bardzo nie lubi dzieci.
- Jak miałam dzieci, to nie było piaskownicy - mówi starsza pani z klatki 57. - Teraz od tych krzyków przez cały dzień głowa boli. Psy pod oknami łażą i robią gdzie popadnie. Niech ci, co wzywają tu gazety, sami płacą za piasek. Nie mam nic przeciw dzieciom. Za szkłem nie można ich trzymać, ale tu wytrzymać się nie daje.
- Niech pani popatrzy. Ta klatka, w której mieszkają komunalni, jak jest zniszczona. Była tak samo malowana, jak nasza. I co, my mamy płacić za jej remont? Ile można? Za piasek też my będziemy płacić. Bo komunalni mają z góry ustalony czynsz i nie mogą płacić więcej. Łatwo tak domagać się, ale nic w zamian nie dawać - argumentuje inna starsza pani.
- Sanepid nie bada piasku, psy w tej piaskownicy grzebią, a poza tym tworzy się tu zbiorowisko dzieci - tłumaczy pani z klatki 56. - Wszędzie spokój, a u nas taki hałas. Parkingu porządnego nie ma i samochodu nie ma gdzie postawić bezpiecznie. Żeby i piaskownicę, i parking? A potem gumy od lusterek odklejać? Lakier porysowany, piach na dachu itd. To jest osiedle ludzi biednych i starszych. Badanie piasku kosztuje. Kto ma za to płacić? Matki wypuszczają dzieci, a te potem krzyczą. Jak chcę odpocząć, albo popracować przy komputerze, muszę zamknąć okna. Parę kroków dalej jest plac zabaw. Może tam matki będą czuwały nad bawiącymi się dziećmi, bo tu biegają bez opieki.
- Tłumaczyłam podczas zebrania, że przecież parking dla samochodów można zrobić z boku bloku, ale powiedzieli, że tam, to im samochody poniszczą, bo tam zbiera się chuliganeria - mówi Justyna Maćkowiak. - To samochody tam zostawić szkoda, a dzieci nie? Samych tam ich już nie będę mogła puścić. Tyle się teraz słyszy strasznych historii...
- Według mnie to tylko zasłanianie się sanepidem. Że niby psy tam chodzą. Ja zawsze je odganiam. Chodziły i dziesięć lat temu, a ja przez ostatnie dziesięć lat sanepidu tutaj nie widziałem. A tam, z boku przy płycie, gdzie rzekomo dzieci mają się bawić, to co, psów nie ma? Bzdura - dodaje pan Przemysław.
- To gdzie mamy się bawić? - pyta Magda Romanowska. - Ja już właściwie nie muszę, ale tu są i cztero i pięciolatki, a do mojej koleżanki przychodzi kuzynka. To gdzie oni mają się bawić?
- Nie było żadnego głosowania nad likwidacją piaskownicy - uspokaja Zenon Straszkiewicz, członek zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej Nieruchomość 55-57. - My nie decydujemy o likwidacji, bo piaskownica nie do nas należy, ale do miasta. Po prostu padło pytanie, czy nie możnaby jej zlikwidować? Tylko tyle - twierdzi. Jego zdaniem nic w tej sprawie na razie się nie wydarzyło i piaskownica, jak była, tak będzie. Osobiście mu ona nie przeszkadza. Osobiście nic przeciwko dzieciom rzekomo nie mają i przeciwnicy piaskownicy. Żeby chyba tylko już dorosły i zamiast babek z piasku chciały mieć swój samochód...
ALICJA MUENZBERG