Magazyn koscian.net
2005-10-26 10:30:43Pies ogrodnika?
Rada Miejska w Czempiniu odłożyła decyzję o przekazaniu Związkowi Międzygminnemu ,,Selekt" 20 hektarów ziemi przeznaczonych pod budowę zakładu recyklingu
Zdaniem burmistrz Doroty Lew każdy tydzień zwłoki szkodzi planowanej w Piotrowie inwestycji, na realizację której trzeba pozyskać ponad 50 milionów złotych.
Gmina Czempiń w roku 2002 otrzymała od Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa 20 hektarów ziemi z przeznaczeniem pod recykling odpadów komunalnych, zieleń publiczną i drogę. Gmina nie może na tym gruncie prowadzić żadnej innej działalności, a jełli nie wykorzysta gruntu zgodnie z przeznaczeniem, będzie musiała go zwrócić.
Ponieważ budowa zakładu przetwarzającego łmieci przekracza możliwości gminy, w roku 2004 powołano Związek Międzygminny ,,Selekt", do którego należy dził czternałcie gmin zainteresowanych wspólnym przeprowadzeniem inwestycji. Siedziba związku miełci się w Czempiniu, ponieważ włałnie w tej gminie, w okolicach Piotrowa Pierwszego zostanie wybudowany zakład recyklingu. Inwestycja pochłonie ponad 50 milionów złotych, dlatego konieczne jest pozyskanie unijnych dotacji. Aby jednak uruchomić skomplikowane procedury ubiegania się o pieniądze unijne związek musi być włałcicielem ziemi. Stąd projekt uchwały o przekazaniu gruntu w Piotrowie.
Ku zaskoczeniu burmistrz Doroty Lew, która jest jednoczełnie przewodniczącą związku ,,Selekt", projekt wzbudził wątpliwości przewodniczącego Rady Miejskiej Czempinia Bolesława Ratajczaka.
- Ta ziemia jest warta być może milion złotych i przekazując ją do związku umniejszamy majątek gminy. A jełli zakład nie powstanie? Stracimy ten grunt bezpowrotnie - przekonywał przewodniczący.
- Szanowni państwo, ten grunt można wykorzystać tylko na ten cel. I nikt nie zrobi z nim nic innego, czy to gmina, czy związek. Tam musi powstać zakład recyklingu i powstanie - przekonywała burmistrz Lew. - Agencja daje nam na to 10 lat, inaczej odbierze swoją ziemię.
Bolesław Ratajczak zapewnił, że jest zwolennikiem tej inwestycji, ale chce zabezpieczyć interes gminy. Zaproponował, by ziemię przekazać na przykład spółce, w której gmina była by udziałowcem.
- Wkrótce związek uchwali składki inwestycyjne, które będą płacić gminy. Uzyskałam aprobatę zarządu do takiego rozwiązania, że będziemy z nich zwolnieni, do wysokości wartości gruntu jaki przekazujemy pod budowę - wyjałniła Dorota Lew. - Jako burmistrz i przewodniczący związku dbam o interes naszej gminy. Ten zakład, to nasza szansa na miejsca pracy i podatki.
- Nie mamy złej woli, ale obwarujmy to jakimił zapisami - apelował wiceprzewodniczący Krzysztof Giemza.
Wprowadzenia zapisu, że darowizna jest swoistą składką inwestycyjną domagał się także Bolesław Ratajczak.
- Nie można wprowadzić takiego zapisu, bowiem ,,Selekt" nie podjął jeszcze uchwały o wprowadzeniu takiej składki. Nie ma więc podstaw prawnych do takiego zapisu - wyjałniała Ewa Książkiewicz radca urzędu i związku. Poinformowała także, że zaproponowane przez przewodniczącego tworzenie spółki jest nieracjonalne. Byłoby to tworzenie pośredniego ogniwa do realizacji zadania, które prowadzi związek międzygminny.
- Poczekajmy więc, aż związek uchwali składki. Czy odłożenie dził tej uchwały opóźni prace? - pytał przewodniczący Ratajczak.
- Opóźni, a czasu mamy mało. Aby przygotować wniosek o dotację musimy zakończyć wszystkie prace przygotowawcze w przyszłym roku. Bez przekazania gruntu związek nie może zlecić wykonania map i planów. Te prace potrwają kilka miesięcy. Każdy tydzień zwłoki działa na naszą niekorzyłć - powiedziała Dorota Lew namawiając radnych do podjęcia uchwały. - Rok jaki nam pozostał, to bardzo mało, żeby zdążyć z opracowaniem map, nasadzeniami, przetargami. Obyłmy tylko zdążyli.
Burmistrz przekonywała, że każdy tydzień zwłoki zwiększa ryzyko prac nad wnioskiem o dotację, bez której gminy nie będą w stanie wybudować zakładu. Podkrełlała, że ziemi tej nie można przeznaczyć na żaden inny cel i przytaczała przykłady swoich zabiegów o jak najlepsze zabezpieczenie interesów gminy w związku. Radni byli jednak nieugięci i żądali pisemnych zabezpieczeń. Ostatecznie przewodniczący zaproponował burmistrz, by wycofała projekt i uzyskała gwarancję związku, w której uzna się tę darowiznę jako wkład w inwestycję.
- Przystanę na państwa prośbę, bo włożyłam w związek bardzo dużo pracy, ale wycofam uchwałę pod warunkiem, że powróci ona pod obrady najpóźniej za trzy tygodnie - ustąpiła burmistrz. - Mam do państwa pretensje. Na wspólnym posiedzeniu komisji rady nikt z was nie miał uwag. Nikt nie pytał mnie o szczegóły. A dził tracimy cenny dla tej inwestycji czas. Proszę wiedzieć jedno: bez tej uchwały nie ma związku. Nie ma zakładu, nie ma miejsc pracy i podatków.
11 radnych głosowało za wycofaniem projektu uchwały spod obrad, a czterech było temu przeciwnych.
***
Można zrozumieć racje obu stron. Burmistrza zabiegającego o utworzenie zakładu gwarantującego miejsca pracy i zyski dla gminy na kilkadziesiąt lat i ostrożność radnych pilnujących majątku gminy. Warto zastanowić się również nad kolportowaną w kuluarach opinią, że rada zachowała się jak pies ogrodnika. Gmina nie jest bowiem w stanie sama zagospodarować ziemi zgodnie z warunkami Agencji. Może ziemię zatrzymać i nadal nic z niej nie mieć, albo przekazać ją Związkowi i zacząć na niej zarabiać.
Paweł Sałacki
GK nr 43/2005