Magazyn koscian.net
2009-02-25Po tragedii w Machcinie
Od dramatycznych wydarzeń w Machcinie minęło 25 dni. 1 lutego zastrzelono tam Karolinę D. i jej partnera Arkadiusza K. Domniemany morderca – Jan Sz. zmarł w szpitalu dwanaście dni później. Policja i prokuratura badają, czy w postępowaniu służb nie doszło do jakiś zaniedbań. Wyjaśnienie sprawy zakończył już Sąd Okręgowy w Poznaniu
Jan Sz. został skazany w grudniu ubiegłego roku na karę trzech lat pozbawienia wolności za gwałt na żonie. Ogłaszając wyrok Sąd Rejonowy w Kościanie zwolnił skazanego z aresztu do czasu uprawomocnienia się wyroku. Zażalenie od tej decyzji wniosła poszkodowana i Sąd Okręgowy w Poznaniu przywrócił areszt. Wydano nakaz ponownego zatrzymania, lecz Jan Sz. stał się dla policji nieuchwytny. 1 lutego w Machcinie została zamordowana szwagierka poszukiwanego i jej partner. Zdaniem śledczych mordercą był Jan Sz., który wpadł w ręce policji po tygodniowej obławie. Otoczony przez policję we wsi Nowe Szczepankowo strzelił sobie w głowę. Zmarł po czterech dniach w poznańskim szpitalu.Kontrole
Po tragedii wszczęto postępowania mające wyjaśnić, czy sąd, prokuratura i policja nie popełniły w tej sprawie jakiś błędów. Jako pierwszy postępowanie zakończył Sąd Okręgowy w Poznaniu. Badał, czy zwalniając Jana Sz. z aresztu sąd rejonowy nie naruszył prawa.
- Stwierdzono, że sędzia popełniła błąd przy ocenie stanu faktycznego, który spowodował to, że uchyliła środek zapobiegawczy. Nie stwierdzono natomiast, by dopuściła się obrazy przepisów prawa. Jedynie rażąca i oczywista obraza przepisów prawa, a nie błędne ustalenie stanu faktycznego, prowadzą do odpowiedzialności dyscyplinarnej – powiedział dziennikarzom rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu Jarema Sawiński.
- Sędzia zwalniając Jana Sz. z tymczasowego aresztu nie ponosi odpowiedzialności za naruszenie prawa – wyjaśniał wiceprezes Sądu Okręgowego w Poznaniu - Henryk Komisarski. - Naruszenie prawa miałoby miejsce, gdyby przepis o tymczasowym areszcie był obowiązkowy a nie fakultatywny.
Z kolei Prokuratura Okręgowa w Poznaniu badała dlaczego oskarżający w procesie o gwałt prokurator nie zaskarżył decyzji sądu o zwolnieniu Jana Sz. z aresztu. Po wstępnej analizie podjęto decyzję o skierowaniu sprawy do rzecznika odpowiedzialności dyscyplinarnej.
- Na razie rzecznik będzie analizował materiały i za wcześnie na spekulacje dotyczące ewentualnych konsekwencji – powiedziała Magdalena Mazur Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Z kolei wielkopolski komendant policji polecił wyjaśnić, czy prawidłowo prowadzono poszukiwania Jana Sz. i czy funkcjonariusze odpowiednio reagowali na informacje mogące pomóc w jego ujęciu. Na polecenie komendanta głównego do sprawy włączyli się policjanci z biura kontroli Komendy Głównej Policji. Badają wszystkie czynności przeprowadzone w tej sprawie przez policjantów podległych komendom powiatowym w Kościanie i Wolsztynie.
Spory
Nie milkną dyskusje i spory dotyczące oceny działań sądu i organów ścigania. Nie ustają także spory pomiędzy rodzinami Jana Sz. i jego byłej żony. Rodzina domniemanego mordercy uważa, że w zakończony w grudniu proces o gwałt Jan Sz. został wmanewrowany przez swoją żonę i jej rodzinę. Chociaż sąd skazał Jana Sz. za gwałt wielu jego znajomych powątpiewa, że był on gwałcicielem i nie daje wiary złożonym w procesie zeznaniom.
Były mąż zamordowanej Karoliny D., będący jednocześnie bratem domniemanego zabójcy, kilka dni po śmierci Jana Sz. złożył na policję doniesienie o kradzieży jakiej miała się dopuścić jego szwagierka – Honorata Sz. Policja potwierdza otrzymanie zgłoszenia o podejrzeniu kradzieży wartego 3 tysiące złotych konia, nie potwierdza jednak, że spór toczą najbliżsi Jana Sz: jego brat i była żona. Prawdopodobnie spór ma charakter cywilno-prawny i nie będzie przedmiotem zainteresowania prokuratury. Sporów majątkowych pomiędzy obiema rodzinami jest podobno więcej i jak wskazuje ostatnie doniesienie na policję, tragiczne wydarzenia z 1 i 8 lutego nie położyły im kresu.
Śledztwo
Choć domniemany zabójca nie żyje, nadal trwa śledztwo w sprawie zabójstwa Karoliny D. i Arkadiusza K. Nie potwierdzono jeszcze oficjalnie, że zamordowani zginęli od kul wystrzelonych z broni, którą odnaleziono przy Janie Sz. Choć śledczy wstępnie ustalili, że parę z Machcina zabito z tego samego karabinu, którego Jan Sz. użył w próbie samobójczej, to do formalnego zamknięcia postępowania konieczne jest dołączenie do akt wyników badań balistycznych. Jeśli potwierdzą one przypuszczenia śledczych postępowanie zostanie umorzone, o ile nie pojawią się wątki mogące sugerować udział w zabójstwie innych osób. (s)