Magazyn koscian.net
2010-06-15Podaj cegłę...
Mury domu marzeń dla wielkiej rodziny Jankowiaków i Kalitków pną się. Stoją ściany parteru, w następną sobotę zalany ma być strop. - Cieszy. Bardzo cieszy, ale jeszcze tyle pracy przed nami... - wzdycha Dariusz Jankowiak. W ostatnią sobotę na budowie pracowało 12 osób!
Dom, przypomnijmy, jest bardzo potrzebny. Rodzina Jankowiaków i Kalitków liczy dziesięć osób – siedmioro dzieci, ich babcia i rodzice: Dariusz i Beata Jankowiak. Mieszkają w Morownicy, w dwupokojowym mieszkaniu w bloku. Tak wielką rodziną są formalnie od końca ubiegłego roku, kiedy sąd uznał Dariusza i Beatę Jankowiaków rodzicami zastępczymi dla sześciorga dzieci nagle zmarłej Bożeny Kalitki. Sylwia, Dawid, Arek, Asia, Julia i Maciej zostać miały u wujostwa kilka nocy, a zostały na zawsze. Historię ich mamy i apel o pomoc dla rodziny przedstawiliśmy w październiku ubiegłego roku w tekście: ,,I Bóg zabrał Bożenkę’’. Nieformalna grupa pomocy zawiązała się niemal natychmiast. Tak zaczęła się akcja ,,Podaj cegłę... Budujemy dom’’. W ramach tej akcji jeszcze w grudniu ubiegłego roku odbył się charytatywny turniej ,,Piłkarze dzieciom’’, podczas którego zebrano 3 441 zł, a w styczniu zebraliśmy 6.355 zł podczas balu karnawałowego z grupą Hot Way. Przemysław Bajstok wykonał darmowe usługi geodezyjne. Właściciele cegielni w Czaczu podarowali 3 tysiące cegieł i wełnę mineralną, a Zdzisław Gidaszewski, właściciel firmy Juna-Trans ze Starych Oborzysk pokrywa koszty budowy stropu i dostarczył dodatkowo 2000 cegieł. Do grona darczyńców zaliczyć też trzeba przyjaciół pana Darka, którzy przychodzą w weekendy pomagać przy budowie, a także wiele osób i firm, które doraźnie wsparły rodzinę w grudniu przekazując rzeczy, słodycze, środki czystości.- Udało mi się zdobyć sponsora na dach i to cały: drewno i pokrycie... Ale o tym opowiem później. Pojawił się też dodatkowy sponsor materiałów budowlanych – firma Peamco z Leszna. Małymi kroczkami i jakoś to idzie... - uśmiecha się głowa wielkiej rodziny.
Firma Piotra Busza zobowiązała się dostarczyć materiał i bezpłatnie wykonać całą instalację elektryczną w budynku itd. itd.
W sobotę, 10 kwietnia, zaczęto kopanie fundamentów, tydzień później zostały one wylane, a w sobotę, 29 maja, stały już mury. Pana Darka, jego pięciu kolegów i Dawida zastaliśmy przy układaniu belek i pustaków stropowych nad przyszłym pokojem dziennym i kuchnią.
- Cegłę na mury miałem już wcześniej kupioną, fundamenty udało się wylać jeszcze za resztki wieloletnich oszczędności. Nie czekam tylko na dary. Wkładam w ten dom wszystko, co mam i pracuję, ile sił... - wyjaśnia Jankowiak.
Brygada budowlana miała w sobotę nie małe zaplecze pomocników: Maciuś i Arek mentalnie wspierali traktorzystę, a gdy ten wracał na mury pilnowali dostojnego sprzętu. Dziewczęta – Sylwia i Marika razem z panią Beatą równały teren, zbierały śmieci. Asia i Julka zostały tej soboty w domu z zadaniem posprzątania mieszkania.
- Często przyjeżdżają. Na budowie musi być porządek. Każda pomoc się przyda – mówi o dzieciakach pan Darek.
- Choćby poprzerzucać ziemię z jednej kupki na drugą i już zdaje nam się, że coś do przodu poszło – uśmiecha się pani Beata.
W przerwie dzieci grają w badmintona w miejscu, gdzie kiedyś będzie ogród, a pani Beata oczyma wyobraźni maluje w tle kwitnące krzewy, owocowe drzewa i rabatki kwiatowe.
- Jeszcze daleko... - wzdycha.
Nowy dom już jej się śni. Gotowy, z firankami. Stoją meble.
- Najbardziej stołu nie mogę się doczekać. Wielkiego stołu, byśmy nareszcie wszyscy razem mogli zasiąść do obiadu. Teraz dzieci jedzą w pokoju, a my kątem w kuchni. Nie mieścimy się wszyscy razem... - mówi pani Beata.
Na dole będzie pokój rodzinny z jadalnią i aneksem kuchennym, sypialnia babci Marii i pokój najstarszej Sylwii. Młodsze dzieci chcą mieszkać na górze. Tam też będzie sypialnia rodziców.
- Boże, zgubię je w tym wielkim domu – śmieje się pani Beata. - Siostra zaprosiła nas do swojego domu na kilka dni. Dzieci pobiegły na górę, a ja nagle zostawałam sama w salonie. Dziwnie jakoś. Zawsze są tuż obok mnie, wszystkie widzę, a tu nagle - jestem sama... Wypoczęłam...
A w Morownicy, w 48 metrowym mieszkanku, toczy się spokojnym rytmem nowe życie młodej rodziny. Pani Beata codziennie szykuje kanapki do szkoły, codziennie odprowadza maluchy na autobus, codziennie gotuje obiad dla dziesięciorga osób, codzienne pomaga w lekcjach i wieczorem ma trochę czasu dla siebie. Codziennie wstawić trzeba trzy razy pranie. Ciasny pokój na stałe już ,,zdobi’’ obwieszona rzeczami suszarka, a co wyschnie szybko trafia pod żelazko. Wszystko jak najszybciej musi trafić tam, gdzie jego miejsce. Inaczej nie byłoby gdzie żyć. Dzieci pomagają w obowiązkach domowych. Pan Darek wraca późno. Po pracy, jak tylko się uda, jeszcze na kilka godzin jedzie na budowę. Przygotowuje sobie pracę na weekend. W soboty i niedziele pracuje na budowie od szóstej do dwudziestej pierwszej – jak długo jest widno. Schudł. Tydzień temu był w Belgii w delegacji. W piątek, 28 maja, po południu wrócił.
- Ale jeszcze skoczyłem tu i komin udało się przed tą wielką ulewą wymurować – wyjaśnia.
Uciekał na budowę nawet z przyjęcia komunijnego.
- Już się boję, bo największe koszty dopiero się zaczną... - kiwa głową Jankowiak. - Na razie cieszy, jak mury rosną – uśmiecha się.
Dzieci zgrały się. Gdy mają jakiś problem, albo cel, zamykają drzwi pokoju i organizują narady. Tak między innymi przygotowywali niespodziankę z okazji rocznicy ślubu Jankowiaków.
- Nie spodziewaliśmy się..., a tu prezent i z tajemniczymi minami mówią, że mają dla nas dodatkową niespodziankę - dostaniemy POKÓJ TYLKO DLA SIEBIE. Nie wiedziałam co powiedzieć – uśmiecha się pani Beata. - Na tę noc dziewczynki wyprowadziły się do drugiego pokoju.
Z okazji Dnia Matki pani Beata dostała po raz pierwszy siedem różyczek.
- Dzieci stały rzędem, jedno za drugim, a mnie aż mrówki po plecach przeszły – opowiada i czerwienią jej się lekko oczy.
- Udało się...
- Tak. Udało się – uśmiecha się pani Beata. - Bałam się. To jednak szok, z jednego dziecka, mieć nagle siedmioro. Było ciężko się przystosować, ale dzieci pomogły i z czasem wszystko sobie poukładaliśmy. Tak, chyba udało nam się... Jesteśmy rodziną. (Al)
Akcja pomocy rodzinie trwa. Oprócz materiałów budowlanych przydać mogą się na przykład środki chemiczne. Każde wsparcie, każda podana cegła przybliża wizję wspólnego obiadu we własnym, przestronnym domu. Wszystkich, którzy mogą pomóc prosimy o kontakt z Biurem Senatorskim Małgorzaty Adamczak: Kościan, Plac Żołnierza Polskiego 2, tel. tel. 065 512 03 75, fax. 065 512 79 30 (od poniedziałku do piątku w godzinach 9-15) lub z naszą redakcją: ul. Dworcowa 2, tel. 65 512 16 15, 65 511 98 44 (w godz. 9 – 16). Można także wpłacać pieniądze na konto Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży Niepełnosprawnej „Światło Nadziei” (ul. Kościuszki 20, 64-030 Śmigiel). Nr konta 36 8667 0003 0003 5510 2000 0030
GK 23/2010