Magazyn koscian.net
2010-06-09Ujarzmianie Obry
Wielkie pożary, morowe powietrze, epidemie trądu i cholery, naloty szarańczy, lata susz, nieurodzaju i głodu, krwawe najazdy obcych wojsk – wszystkie te klęski często nawiedzały Kościan i okolice, pozbawiając ludzi i życia, i dobytku. Ale w starych dokumentach nie ma wielu wzmianek o powodziach i spowodowanych przez nie stratach. Rzeka Obra, wijąca się pośród bagien, rozlewająca się w kilku korytach, otaczających miasto była dla Kościana w miarę łaskawa
„Gadzina powyłazieła”Można się domyślać, że grodu i przyległych doń osad nie ominęła wielka sierpniowa powódź w 1650 roku. To był kolejny rok deszczowych lat w Polsce i w całej Europie. Kronikarz Marcin Goliński pisał:
„Zebrała Wisła, y rzeki srodze, Raba, Dunaiec, Bug, San y ine, rzeki ze brzegów wyliali, sieła potopieło pol, zboża bidła na poliah pasące, liudzi, gumna pozabierała, domy, drzewa sobą brała, że wielkie szkody na dolie poczinieła, gdzie sie sobą rzeki shodzieli, liudzi, iadac na przewozie tonęło kilkanaście także zwierz w lasach wilki y ine potopiło, że to z wodą płinęło; gadzina z ziemi powiłazieła i potonęła, zabi, węże, iascorki, kreti płiwęli z wodą y wodę trucizną zarażali, że ludzie od tego puhli, gdi się iey kto napieł plisko tey gadziny. Węże na drzewa powłazieli w liasach a potim spadałi z drzewa y tonęli, także bydła, konie, wieprze płinęli z wodą. Wielką skodę woda pocziniła y głód ucziniła, że zadawno liudzie pamiętaią taką powódź (…)”.
Dramatyczna musiała być także sytuacja w 1781 roku, bo woda podeszła pod resztki murów Kościana, zniszczyła drogi dojazdowe i mosty tak, że król Stanisław August Poniatowski – wielce poruszony tragedią - przeznaczył na likwidację szkód znaczne dochody z należnego mu podatku od wytwarzania i sprzedaży trunków.
Leniwa i kapryśna
Mieszkańcy starego miasta nie bali się rzeki. Swoje domy stawiali z rozmysłem, odgrodzeni fosą, wałami i murem czuli się bezpieczni. Wielka woda z reguły sięgała – co najwyżej – słabo zabudowanych przedmieść. Największym utrapieniem były nie powodzie, a susze, zdarzające się bardzo często. W czasie długotrwałych upałów – o czym świadczą liczne dokumenty – rzeka i fosy wysychały, stawały bezczynnie młyny wodne, masowo zdychały ryby, pojawiała się wygłodniała szarańcza, szerzyły się choroby i głód.
Obrę określano jako rzekę leniwą i kapryśną. Płynęła powoli, majestatycznie, a kiedy nastawały pory deszczowe, wzbierała, dając się we znaki głównie uprawom rolnym. Zaczęto ją cywilizować na przełomie XVIII i XIX wieków z myślą o osuszeniu bagien Łęgu Obrzańskiego i przeznaczeniu wydartych rzece ziem na pola, łąki i pastwiska. Przez sto lat zbudowano wielki system urządzeń melioracyjnych – kanałów, rowów, przepustów, śluz i jazów, a ówczesnym budowniczym wydawało się, że oto stworzyli uregulowaną rzekę, z którą raz na zawsze będzie spokój.
Tymczasem rozwijało się osadnictwo i zmieniał się klimat. Kościan wyrwał się poza granice, wyznaczone murami miejskimi i widłami rzeki Obry. Na przełomie XIX i XX wieku domy i zabudowania gospodarcze zaczęto stawiać na działkach, położonych nisko. W byle deszczowej porze, rzeka zalewała lasek miejski, wały i tzw. Łazienki, ulice Moniuszki, Świętego Ducha i Berwińskiego, zrywała mostki koło kaplicy Pana Jezusa. Łąki wzdłuż niej między Kościanem, a Gryżyną stawały się jednym wielkim rozlewiskiem. Na dodatek – woda wdzierała się do piwnic wielu kamienic. Każdy radził sobie z tym jak umiał, co najwyżej od czasu do czasu wzywano na pomoc ochotniczych strażaków. Powtarzał się ten sam scenariusz, co dawnymi czasy: raz deszcze, raz upały.
W latach 1967/1968 tęgie mrozy i gwałtowne ocieplenie spowodowały, że Obra wylała zimą. Kuriozalnie okazało się, że rzeka wystąpiła z koryta już w styczniu. Red. Stefan Chudzik na łamach „Gazety Poznańskiej” alarmował, że Kościanowi grozi powódź, a „w dolinie Kanału Obrzańskiego w powiecie kościańskim znajduje się pod wodą 7000 hektarów łąk i pastwisk” . W lipcu następnego roku nastała wielka susza. W obrębie miasta poziom wody w głównym korycie Obry wynosił 10, a w kanale od tzw. świńskiego mostu, do mostków przy kaplicy Pana Jezusa – zero centymetrów; tamtędy można było przechodzić na drugą stronę suchą stopą.
Koniec problemów?
Podtopienia nawiedzały Kościan w latach siedemdziesiątych i na początku lat osiemdziesiątych. Dobrodziejstwem rozwiązującym ten problem okazał się zbiornik retencyjny „Wonieść”. Budowano go 9 lat, zaczęto w 1974, ostatecznie skończono w 1983 roku. Przy maksymalnym spiętrzeniu wód zajmuje powierzchnię 777 hektarów, rozciąga się na długości 12,7 km i szerokości do 1,3 km; jego maksymalna głębokość wynosi 17,2 m. Powstał z myślą o tym, aby ujarzmić Obrę. I znów jego budowniczy byli przekonani, że okiełznali rzekę i raz na zawsze będzie z nią spokój. To prawda, że zbiornik chroni między innymi miasto i okolicę od powodzi; jeszcze chroni, ale dalsze inwestowanie jest niezbędne, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie nam natura.
JERZY ZIELONKA
GK 22/2010