Magazyn koscian.net
2006-09-20 08:52:49Potrafimy się dzielić
W oborze Jarosława Maćkowskiego z Żydowa powstał krowi żłobek
W miejscu zabitych przez prąd byczków stanęło 14 cieląt. To dar poruszonych tragedią mieszkańców gminy Śmigiel. - Bez tej pomocy nie byłbym w stanie odbudować stada w takim tempie – mówi Maćkowski.
W sobotę, 22 lipca, w oborze Maćkowskich prąd zabił 26 sztuk bydła, a kolejnych 35 zwierząt trzeba było odwieźć do rzeźni. Tuż po wieczornym obrządku w rodzinnym gospodarstwie na podwórko spadła linka elektryczna pod napięciem.
- Przeszliśmy do mieszkania, a tu dochodzi do nas przeraźliwy tulmut, ryki i jeden kwik z obory. Okazało się, że cały tamten budynek jest pod prądem – ze łzami w oczach opowiadała nam Zofia Maćkowska, matka gospodarza.
- To zgroza, ale praktycznie nie było jak pomóc, jak ratować te biedne i oszalałe z cierpienia zwierzęta. Energetyka dotarła do nas dopiero po dobrych 40 minutach, by odłączyć zasilania. Straty są ogromne – mówił gospodarz.
Część bydła była już gotowa do sprzedaży. Byczki ważyły po sześćset kilogramów. Ocalało tylko sześć. Resztę zabił prąd. Straty oszacowano na 150 tysięcy złotych.
- Jaka wielka to tragedia, zrozumieją tylko osoby, które zajmują się rolnictwem. Odbudowanie stada w takich warunkach to ogromny wysiłek. To koszt, praca, a przede wszystkim czas. Na wyhodowanie byczka potrzeba półtora roku. Strata stada to jak zaczynanie wszystkiego od początku - mówi Bogdan Turliński, radny Śmigla, rolnik.
Od tragedii miną lada moment dwa miesiące. Poszkodowany rolnik nie otrzymał odszkodowania. Ubezpieczalnię energetyki, od której domaga się pokrycia strat, stać na czekanie. Rolnika nie. Działać postanowiło więc śmigielskie koło Porozumienia Samorządowego Ziemia Kościańska. Ogłosili zbiórkę cieląt dla odbudowania stada. Na odzew nie trzeba było długo czekać. W akcję zaangażowało się wielu ludzi. Przede wszystkim sołtysi.
- Szliśmy od domu, do domu. Poprosiliśmy o pomoc sołtysów i oni też pukali do wielu drzwi. I nie usłyszeliśmy ani razu, by ktoś powiedział, a po co? Raczej kiwano głowami ze zrozumieniem. Każdego z nas może takie nieszczęście spotkać – powtarzano - opowiada Karol Kopienka, radny powiatowy.
Wielu rolników wykazało się szczodrością. Po cielęciu przekazali młodemu koledze z Żydowa: Stanisław Olejnik z Wonieścia, Adam Nowak ze Starej Przysieki Pierwszej, Wojciech Maćkowski i Kazimierz Biały ze Spławia i Zenon Dworczak z Sierpowa. Kto nie mógł dać całego cielęcia, złożył się na jego kupno. W Starej Przysiece Pierwszej, Spławiu, Sierpowie, Czaczu i Nowej Wsi zorganizowano zbiórkę pieniędzy. Do akcji włączyli się też Wojciech Pelec ze Śmigla, Sławomir Kowalski z Nietążkowa. Pomocną dłoń wyciągnęła Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna Osiek. Spółdzielnia RSP Spławie sprzedała cielęta w bardzo przystępnej cenie. Pomógł Stanisław Grygier gospodarzący w Wonieściu.
- Najpiękniejsze było to, że ludzie naprawdę chcieli się dzielić – mówi Wiktor Snela, radny powiatowy.
Do akcji włączyło się Stowarzyszenie Sołtysów gminy Śmigiel i radni Śmigla. Dwie dorodne sztuki przekazał rolnikowi z Żydowa burmistrz Józef Cieśla. Tak opustoszała w kilkanaście minut obora Maćkowiaków zapełniła się. Stoi w niej obecnie już 17 cieląt. Większość ma niespełna miesiąc. Ważą po pięćdziesiąt kilogramów i trzeba je jeszcze karmić mlekiem. Zanim osiągną wagę tych, które zginęły, minie co najmniej półtora roku.
- Obdarowaliśmy sołtysa cielętami, ale i obłożyliśmy mocno robotą. Cielęta wymagają dużo więcej pracy, niż dorodne byczki. Czeka sołtysa bardzo pracowity rok – mówi Kopienka.
- Maluchy tak oka nie cieszą, jak roczne opasy, ale dzięki nim weselej się zrobiło w oborze. Jak byłem w niej dwa tygodnie temu, ta pustka była przygnębiająca. Teraz lepiej – mówi z uśmiechem Turliński.
Wszystkie darowane cielęta mają paszporty, kolczyki w uszach i wszelkie wymagane prawem badania za sobą. Przed sobą mają jeszcze kilka tygodni z mlekiem pod nosem, a potem kilkanaście miesięcy obowiązkowego tycia i rośnięcia. Potem większość trafi do rzeźni. Większość, bo dwa darowane cielęta to jałówki.
- Dziękuję, dziękuję bardzo – bez tej pomocy nie wiem kiedy udałoby mi się odbudować stado. Teraz patrzę w przyszłość spokojniej – mówi Maćkowski. Lista osób, którym chciałby podziękować, jest bardzo długa. Znajdują się na niej nie tylko ci, dzięki którym w oborze stoją cielęta, ale i na przykład Darek Klupeć i Paweł Jędrzechowski.
- To była pełnia żniw. O nic nie pytali, pojechali swoim sprzętem w moje pole i zbierali – opowiada sołtys.
Dziękuje weterynarzowi Grzegorzowi Szulowi za spędzenie całej nocy z soboty na niedzielę w gospodarstwie. Tadeuszowi Grygierowi, powiatowemu lekarzowi weterynarii za szybką reakcję, Zbigniewowi Gradowi, bo choć była to sobota wieczór, za „dziękuję” odwiózł ocalone zwierzęta do rzeźni. Pomoc dziesiątek rolników gminy Śmigiel sołtysa Żydowa wręcz onieśmieliła.
- Nie jestem sam – mówi.
Teraz czeka go wielomiesięczna batalia z ubezpieczalnią. Policja wszczęła postępowanie, ale ponieważ w zdarzeniu wykluczono ,,udział osób trzecich’’, sprawę zamknięto.
- Te linki zakładała energetyka. Zakładała trzydzieści lat temu, ale jednak. Zerwały się. Nie powinny, ale zerwały się – mówi Maćkowski.
Akcja pomocy nie ma końca – deklarują jej inicjatorzy. Nikt jej nie zamyka.
- To był tylko impuls z naszej strony i nie my, ale dziesiątki ludzi, którzy na niego odpowiedzieli stworzyli tę akcję. Oni też mogą ją zakończyć - powiedział Wiktor Snela.
ALICJA MUENZBERG
GK 38/2006