Magazyn koscian.net
2010-03-04Pro publico bono
Bronił się długo i mężnie, ale nieuleczalna choroba postępowała. Długoletni radny miejski (1969 – 1990), przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej (1984 – 1990), kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej (1990 – 2004) - Józef Jurga zmarł 26 lutego br. w Kościanie w wieku 69 lat.
Poznałem Go w latach sześćdziesiątych, kiedy pracował w Zakładach Urządzeń Chemicznych „Metalchem” jako kierownik działu zaopatrzenia, później kierownik działu wojskowego. Już wtedy wykazywał wielkie zainteresowanie problemami kultury – był współzałożycielem Amatorskiego Klubu Filmowego „Raj – Naj”, autorem pomysłów realizacyjnych i scenariuszy, wspólnie tworzyliśmy kabaret zakładowy, organizowaliśmy wystawy regionalne, imprezy sportowe itp. Grał bardzo dobrze w siatkówkę. W pracy społecznej - koleżeński, dokładny, precyzyjny, obowiązkowy – słowem, można było na niego liczyć.Funkcję przewodniczącego rady przyszło mu sprawować w bardzo trudnym okresie, w okresie zmian systemowych w państwie. Kościan miał szczęście, że Józiu kierował wtedy samorządem. Najpierw dlatego, że umiał słuchać ludzi o odmiennych od niego poglądach i cieszył się zaufaniem wielu z nich. Lgnęli do niego kombatanci konspiracji niepodległościowej, akowcy, harcerze z Szarych Szeregów, powstańcy wielkopolscy, żołnierze Września ’39.
W połowie lat osiemdziesiątych pod jego osobistym patronatem zainicjowano Kościańskie Koncerty Noworoczne. Przypominam sobie, że inauguracyjny koncert z tego - trwającego do dzisiaj cyklu - zaczynał się odśpiewaniem „Gaude Mater”. Józiu poderwał się pierwszy i zastygł w pozycji na baczność, za nim wszyscy inni oficjele. O to „Gaude Mater” długo miano do niego pretensje.
Jego pomysłem była Nagroda Twórcza Miasta Kościana „Pro publico bono”. Przy jej ustalaniu nie oglądał się na poglądy polityczne kandydatów. Otrzymali ją (i przyjęli) między innymi dr med. Henryk Florkowski, Marian Koszewski, prof. Klemens Kruszewski i Ignacy Minta, a więc ludzie, powszechnie znani byli z przekonań antykomunistycznych.
Kiedy porównać bieg wydarzeń w Polsce z Kościanem, nie sposób oprzeć się stwierdzeniu, że nasz samorząd miejski wyprzedzał czas. I była w tym spora zasługa przewodniczącego rady. W 1988 roku patronował „Wiadomościom Kościańskim”. W tamtym czasie pismo to – istniejące do teraz – stanowiło szczególne utrapienie dla cenzury, ale – co tu ukrywać – czytane było w całej Polsce. Patron - jak na porządnego patrona przystało - zbierał za to nagany od wojewódzkich władz partyjnych, nie skarżył się, nie biadolił, nie interweniował w teksty. Wtedy na obronę „Wiadomości Kościańskich” trzeba było mieć odwagę cywilną. I On ją miał.
Pod koniec lat osiemdziesiątych, znając sentymentalne związki z Kościanem Walthera Zubera – ówczesnego burmistrza Alzey, później ministra w rządzie Hesji, nawiązał z nim osobiste kontakty, podpisał umowę o współpracy między Kościanem i Alzey. I tak miasto nasze było jednym z siedmiu w Polsce, które nawiązało partnerskie kontakty z miastem z Republiki Federalnej Niemiec.
Nie można też zapomnieć, że Józef Jurga ma duże zasługi w opiece nad mogiłami ofiar wojny i pomnikami narodowej pamięci. Raz w roku organizował urzędowy obchód miejscowych cmentarzy. W czasie takiej pierwszej lustracji zatrzymaliśmy się przed pięknym Mauzoleum Ofiar Wojny. Przedstawiało ono sobą obraz nędzy i rozpaczy – sypiące się mury, popękane tablice, a brzózki porastały zwieńczenie pomnika. Było z nami kilku radnych, poza tym prof. Klemens Kruszewski i Marian Koszewski. Józiu powiedział tylko dwa słowa: „wstyd i hańba”. Następnego dnia podjął działanie, dzięki któremu przeprowadzono generalną renowację Mauzoleum, na którego wielkim krzyżu pojawił się – po latach – krucyfiks.
Józef Jurga był – co tu ukrywać – działaczem lewicy, członkiem PZPR. Ale – o czym niektórzy już nie chcą pamiętać - był to także człowiek wierzący, praktykujący katolik, który potrafił tak kierować samorządem, by nie wchodzić w kolizję z duchowieństwem. W poufnych opiniach politycznych, które mu co jakiś czas wystawiano w województwie, zwracano uwagę, że „oznacza się słabością wobec miejscowego kleru i hierarchii kościelnej”.
Nie jest łatwo przyjąć do wiadomości, że nie ma Go wśród nas, ale jestem pewien, że to co uczynił dla dobra miasta i jego mieszkańców - tam, gdzie teraz jest - będzie Mu nagrodzone.
JERZY ZIELONKA
GK 9/2010
Fot. Bogdan Ludowicz
Zgłaszasz poniższy komentarz:
[*]