Magazyn koscian.net
25 października 2011Przedszkola na zakręcie
O opiece przedszkolnej i beztrosce polityków z burmistrzem Kościana Michałem Jurgą rozmawia Paweł Sałacki
- W czasie minionej kampanii wyborczej rozesłał pan list do ubiegających się o mandat parlamentarzystów, w którym odniósł się pan do żenującej - moim zdaniem - dyskusji o wysokości opłat za przedszkola jaka przetoczyła się przez media. Politycy udając troskę o dzieci skarcili samorządy za podwyżki opłat. Byli nawet tacy, którzy chcieli w pięć minut uchwalić prawo do bezpłatnego przedszkola dla wszystkich...
- Tylko tak, jak dotychczas nikt nie zastanawiał się kto za to zapłaci...
- Wprowadzenie takiej poprawki, bez zmiany systemu finansowania zaowocowałoby raczej zamykaniem przedszkoli, a już na pewno żadna gmina nie zwiększałaby liczby miejsc w swoich placówkach. Taki byłby efekt działania dla „dobra rodziców”. Wie to każdy samorządowiec, tylko nie liderzy partii politycznych. Wrażenie pozostało jedno: politycy są dobrzy, a samorządy pazerne. Ubodło to pana tak mocno, że postanowił pan wysłać politykom list o rzeczywistych problemach opieki przedszkolnej?
- Nie, gorsze jest to, że nikt na serio nie zajmuje się tym problemem. Po kilku dniach wrzawy znaleziono nowe tematy do kłótni i obawiam się, że nowy parlament też nie będzie miał czasu na zajmowanie się takimi drobiazgami jak zasady funkcjonowania przedszkoli. Wśród rodziców pozostanie jedynie przekonanie, że samorządy ratują swoje budżety kosztem maluchów i ich rodziców.
- Dlatego proponuje pan, aby powrócić do tematu i porozmawiać na serio?
- Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, czy państwo jest zainteresowane objęciem powszechną opieką przedszkolną małych Polaków, czy też nie. Jeśli tak, a nie wyobrażam sobie aby było inaczej, to trzeba ustalić zasady i warunki.
- Przecież jest ustawa, która reguluje te kwestie...
- Po pierwsze nie jest dobra, po drugie nie jest precyzyjna i to do tego stopnia, że zasady prowadzenia przedszkoli publicznych wynikają dziś nie wprost z zapisów ustawy, tylko z interpretacji tych przepisów dokonywanych przez wojewodów i sądy administracyjne. O jakości tego prawa niech świadczy fakt, że podczas medialnej wrzawy o podwyżkach opłat politycy sami przyznali, że nie zdawali sobie sprawy ze skutków wprowadzanych do ustawy zmian. I ja w to wierzę. Tylko gdzie w tym wszystkim zasada zakładająca racjonalne postępowanie ustawodawcy?
- W swoim liście wskazał pan na błędy popełnione dwadzieścia lat temu...
- Wprowadzając reformy uznano, że opieka przedszkolna będzie zadaniem własnym gmin. Nie określono jednak zasad finansowania, narzucając jednocześnie gminom cały szereg ograniczeń. Innymi słowy: sami mamy znaleźć pieniądze na prowadzenie przedszkoli, ale o tym jak je prowadzić decyduje ustawodawca. Narzucono standardy dotyczące pomieszczeń i urządzeń przedszkolnych oraz warunki zatrudnienia i wynagradzania nauczycieli i innych pracowników przedszkoli. Efekt takiego podejścia do edukacji przedszkolnej widać w statystykach. Gdy w większości państw europejskich do przedszkoli uczęszcza 90% dzieci, to w Polsce niecałe 60%.
- Tyle, że w Kościanie mamy standard krajów wysokorozwiniętych. Do przedszkoli uczęszcza blisko 92% dzieci.
- Od kilku lat realizujemy politykę pełnego dostępu do przedszkoli dla wszystkich chętnych. Dzięki temu każdy kto ma pracę nie musi z niej rezygnować, by opiekować się dzieckiem w wieku przedszkolnym. Tyle, że zmiany dokonywane w prawie powodują, że wydajemy na ten cel coraz więcej pieniędzy. Wprowadzone w 2010 roku zmiany w ustawie o systemie oświaty wymusiły na samorządach rezygnację z pobierania opłat za przedszkole od wszystkich rodziców. Liczba osób, które nie muszą dzięki regulacjom rządowym wnosić opłat za przedszkole, jest znaczna.
- Mówimy o pięciu godzinach dziennie, za które nie można pobierać żadnej opłaty.
- Konieczność zapewnienia pięciu bezpłatnych godzin zajęć powoduje wzrost kosztów dla rodziców, którzy chcą korzystać z dłuższej opieki. Skoro pięć godzin jest bezpłatnych, to coraz więcej rodziców korzysta tylko z tej oferty. Koszty działania przedszkola są stałe, zatem gdy maleje liczba dzieci korzystających z płatnych zajęć wysokość opłat rośnie. W Kościanie od września wzrosła o 35 groszy za godzinę.
- Posługując się retoryką z kampanii wyborczej pozwoliło to panu uratować budżet miasta?
- Wie pan jaką część kosztów funkcjonowania przedszkoli pokrywają opłaty rodziców? W roku 2010 opłaty stanowiły 26,05% kosztów. W roku 2011 miały stanowi jedynie 14,09% planowanych kosztów utrzymania przedszkoli. Dziś wiemy, że ten procent będzie jeszcze niższy, bo rodzice ograniczają liczbę godzin, na które posyłają dziecko do przedszkola. I na ten temat żaden polityk nawet się nie zająknął podczas kampanii wyborczej. Podczas wytykania samorządom podwyżek opłat, w sprawie liczby osób zwolnionych z opłat zapadło wymowne i solidarne milczenie. W przypadku Kościana liczba zwolnionych z opłat, czyli uczestniczących w zajęciach tylko przez 5 godzin dziennie przedszkolaków wynosi 273 na ogólną liczbą 833 dzieci. Oprócz tego Gmina Miejska Kościan 20 dzieciom z rodzin uboższych korzystającym z przedszkola dłużej niż przez 5 godzin dziennie, zapewnia również bezpłatną opiekę. Natomiast z opłat zniżkowych korzysta we wszystkich przedszkolach łącznie 48 dzieci.
- Jeśli gminy chciałyby rzeczywiście ratować budżety kosztem przedszkolaków, to powinny zamknąć większość przedszkoli publicznych zakładając, że taniej będzie dotować przedszkola prywatne.
- Tak, tylko czy to dobry model? Każda gmina może się zdecydować na prowadzenie przedszkoli z małą liczbą miejsc. Zapewnienie miejsc w przedszkolu czterystu przedszkolakom może kosztować rocznie nawet o dwa i pół miliona złotych mniej, niż zapewnienie miejsc dla ośmiuset przedszkolaków. Przy takiej oszczędności można stawki za godzinę opieki w przedszkolu obniżyć dla pozostałych w przedszkolu czterystu przedszkolaków np. o złotówkę. Będziemy wtedy mieli „tanie” przedszkole, tak jak to bywa w wielu innych miastach, gdzie stawka opłat jest niewielka, ale za to nie będzie można się do takiego przedszkola dostać i z konieczności trzeba będzie posłać dziecko do droższego, niepublicznego przedszkola lub wynająć opiekunkę.
Warto przy okazji wspomnieć o uprzywilejowanej pozycji przedszkoli niepublicznych, które są podwójnie opłacane. Pierwsza opłata, to opłata dokonywana przez rodziców. W zamian spodziewany jest wyższy standard usług przedszkolnych, w tym zwłaszcza poziom usług rozwijających umiejętności i zdolności dzieci. Druga opłata pochodzi z dotacji przyznawanej przez gminę przedszkolu niepublicznemu. Początkowo dotacja wynosiła do 50% wydatków bieżących ponoszonych w przedszkolach publicznych, a ostatecznie wzrosła ona do wysokości nie niższej niż 75% wydatków bieżących ponoszonych w przedszkolach publicznych. W Kościenie oznacza to dopłatę w wysokości 436,89 zł na każde dziecko. Dotacja znacząco zwiększa opłacalność prowadzenia przedszkoli niepublicznych. Przedszkola te nie muszą ponosić tak wysokich kosztów zatrudniania nauczycieli, jak samorządy, bowiem nie są związane kartą nauczyciela. Nie mają też ograniczeń przy ustalaniu opłat za przedszkole.
- Jednak gdyby dziecko zamiast do przedszkola niepublicznego, trafiło do miejskiego, gmina poniosłaby koszty w pełnej wysokości, a nie tylko w wysokości przyznanej dotacji.
- Tak, i z tego punktu widzenia jest to dobra sytuacja dla gminy, ale nie każdego stać na wysokie opłaty za przedszkole niepubliczne, dlatego wydajemy tak duże pieniądze, aby zapewnić wszystkim miejsca w przedszkolach publicznych.
- Czyli dziś samorządy mają dwa wyjścia: albo prowadzić „tanie” przedszkola z małą liczbą miejsc, do których nie sposób się dostać, albo objąć opieką wszystkich, co oznacza większe wydatki z budżetu i wyższe opłaty. Kościan zdecydował się na drugi wariant. Czy słusznie?
- Uważam, że każde dziecko powinno mieć dostęp do przedszkola, tyle że przy obecnych uregulowaniach prawnych gminy stają pod ścianą. Po prostu może zabraknąć pieniędzy na prowadzenie przedszkoli. Od kilku lat prowadzimy w Kościanie politykę pełnego dostępu do przedszkoli dla wszystkich chętnych i dlatego zaczęło brakować miejsc w budynkach przedszkolnych. Ponieważ w tym samym czasie malała rocznie o około 150 liczba uczniów w szkołach zaczęto w wydzielonych częściach szkół organizować oddziały przedszkolne dla sześciolatków. Dzięki temu w tym roku szkolnym prawie wszystkie sześciolatki znalazły się w oddziałach przedszkolnych w szkołach. Przygotowanie miejsc dla przedszkolaków w budynkach szkolnych spowodowało, że jesteśmy w pełni przygotowani na przyjęcie w roku 2012 sześciolatków do klas pierwszych szkół podstawowych. I oto Ministerstwo Edukacji zapowiada, że pójście sześciolatków do klas pierwszych nie będzie w przyszłym roku obowiązkowe, co niweczy nasze dotychczasowe starania. Jeśli sześciolatki nie pójdą do szkoły w 2012 roku, miasto – mimo poczynionych przygotowań – nie otrzyma subwencji dla ponad 200 uczniów, co w skali roku stanowi utratę około jednego miliona złotych! I to są prawdziwe problemy, o których nikt na poważnie nie dyskutuje.
- Liczy pan, że list do parlamentarzystów zmusi ich do refleksji? Od dwudziestu lat w stanowieniu prawa na pierwszy plan wysuwa się zasada „jakoś to będzie”. Polska bylejakoś trzyma się mocno, niezależnie od tego, kto sprawuje rządy.
- Nie oznacza to, że należy się z takim stanem godzić. Na początek trzeba domagać się, aby władza centralna jednoznacznie określiła się, czy za funkcjonowanie przedszkoli powinno odpowiadać państwo, czy jest to tylko sprawa samorządów. Jeśli tylko nasza, to należy domagać się zniesienia dotychczasowych ograniczeń i regulacji dotyczących budynków przedszkolnych, ustalania odpłatności za usługi przedszkolne, a także zniesienia ograniczeń dotyczących zatrudniania pracowników, w tym zwłaszcza nauczycieli. Należy także domagać się ścisłego określenia, które środki otrzymywane przez gminę są przeznaczone na działalność przedszkoli, a także ustalenia wyraźnych relacji między wysokością tych środków, a liczbą dzieci w przedszkolach.
Jeśli okaże się - co nigdy nie powinno budzić wątpliwości - że powszechna opieka przedszkolna leży w interesie społecznym, to są dwa wyjścia. Albo rząd przy zachowaniu obecnych przepisów wprowadzi subwencję dla gmin na prowadzenie przedszkoli uzależnioną od liczby dzieci w przedszkolach, albo też dojdzie do wyraźnego określenia obowiązków i uprawnień poszczególnych stron w zależności od rozmiaru realizowanego zadania i skali jego finansowania.
- Wierzy pan, że ktoś zechce na ten temat rozmawiać?
- Prędzej czy później będzie trzeba. Ja nie mogę milczeć.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
pan. Nowaczyk "poucinal' etaty w przedszkolach samorzadowych tzn. dokladnie po 2 etaty. W przedszkolach niektorych panie nauczycielki dogadaly sie i podzielily sie godzinami tak by zadna z nich nie zostala zwolniona ale za to zadna nie ma calego etatu. W zwiazku z tym dlaczego oplaty za przedszkola nie ulegly zmniejszeniu? przeciez opieka juz nie jest taka jaka powinna byc. Dziecko nie ma swojej jednej pani do ktorej zgodnie z dobrem dziecka powinno sie ono przyzwyczaic...Dlaczego rodzice nie zostali o tym poinformowani, skoro jakosc opieki w tych godzinach jest marna. Dlaczego w momencie gdzie od przyszlego roku jest obowiazek posylania dzieci 5letnich do szkoly dzieci te w przedszkolu sa przerzucane od sali do sali, bo nie ma nauczycielki. To jest karygodne, gdzie sa pieniadze ktore byly na etaty. Koscian to jest miasto staruszkow. Mlodziez nie ma co robic, a i juz dzieci maja pod gorke. Prosze o poruszenie dyskusji wsrod czytelnikow i internautow i osob odpowiadajacych za te decyzje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!