Magazyn koscian.net
2004-06-08 14:17:41Przykro mi pani Alicjo...
Burmistrz Jerzy Bartkowiak wyprosił dziennikarza z posiedzenia komisji spraw komunalnych i ochrony środowiska Rady Miejskiej w Kościanie. - Nigdy nie mówię „moje miasto” w ten sposób, że jest ono moją własnością - odpierał ataki na sesji Rady
Afera dotyczy wyjazdowego posiedzenia komisji na kościańskich Łazienkach we wtorek, 25 maja. Decyzja o sprzedaży dawno już zapadła i ogłoszono nawet przetarg.
- Nie wiem, po co właśnie wtedy się tam spotkaliśmy. Może po to, by stwierdzić, że basen jest w bardzo złym stanie? - zastanawiał się potem Piotr Ruszkiewicz, członek komisji.
,,Gazecie Kościańskiej’’ stwierdzić się tego nie udało, bo naszego dziennikarza wyrzucono w trakcie oględzin budynku. To co udało się obejrzeć, prezentowało się ładnie.
- Obejrzeliśmy szatnie, łazienki i nagle burmistrz zatrzymał mnie żądając wyjaśnień, kto zaprosił mnie na to spotkanie i kto mi o nim powiedział. Domagał się nazwiska. Na próby wyjaśnień, że nie on jest gospodarzem tego spotkania i nie potrzeba na nie żadnych zaproszeń bo jest otwarte, rozkładał ręce powtarzając ,,przykro mi pani Alicjo’’. Uznał, że jest to spotkanie robocze pracowników urzędu z radnymi i nie mam prawa tu przebywać. Był przy tym przewodniczący komisji Jerzy Adamski, który zauważył, że burmistrz jest gospodarzem Łazienek i dlatego może mnie wyprosić z budynku. Po słownej utarczce, wyszłam - relacjonuje zdarzenie Alicja Muenzberg.
Na forum rady, na samym początku ostatniej sesji, sprawę przywołał radny Stefan Żurek, członek komisji. Przedstawił się jako ten, który czuje się odpowiedzilny za incydent, bo od niego redakcja ,,Gazety Kościańskiej’’ dowiedziała się o wyjątkowym posiedzeniu komisji. Domagał się przeprosin dla Alicji Muenzberg, a gdy przewodniczący próbował mu przerwać oskarżył go...
- Pan próbuje znowu zrobić z samorządu „swój samorząd”, tak jak pan burmistrz powiedział „moje miasto”, wtedy, kiedy wyprosił panią Muenzberg.
... i zacytował ustawę o samorządzie terytorialnym art. 11: ,,Działalność organów gminy jest jawna. Jawność działania organów gminy obejmuje w szczególności prawo obywateli do uzyskiwania informacji, wstępu na sesje rady i posiedzenia jej komisji, a także dostępu do dokumentacji wynikających z wykonania zadań publicznych’’.
- To co się stało na komisji spraw komunalnych mnie przypomina rok 1956, kiedy umarł już ostatni generalissimus, który miał zawsze rację. Racja jest po stronie społeczeństwa. Myśmy nie szli po władzę, tylko szliśmy po to, żeby społeczeństwu służyć. I chciałem panu zwrócić uwagę: pan też spełnia służebną rolę - przekonywał dalej Żurek.
- Jeżeli ktoś powinien przeprosić, to ja - głos zabrał burmistrz Jerzy Bartkowiak. - To po pierwsze. Po drugie. Wypowiada pan słowa, które tam nigdy nie padły, nigdy nie mówię ,,moje miasto’’ w ten sposób, że jest ono moją własnością. Tak, moje miasto, bo to jest miasto w którym pracuję... Chcę powiedzieć, że nie w mojej kompetencji jest prowadzenie, zapraszanie na komisje rady. I nie przypominam sobie w historii pracy w samorządzie, żeby ktokolwiek z dziennikarzy był na komisji, a szczególnie nie przypominam sobie, by kiedykowiek była na takiej komisji pani Alicja Muenzberg. Spotkanie, o którym tutaj pan radny Żurek wspomniał, było spotkaniem komisji z pracownikami urzędu i moim, celem wyjaśnienia, uzupełnienia danych. W momencie rozpoczęcia spotkania, na terenie obiektu o godzinie 15.30 znalazła się osoba, która według mojego rozpoznania nie była pracownikiem urzędu. Pytałem przewodniczącego komisji, czy kogokolwiek zapraszał i oczywiście otrzymałem odpowiedź negatywną. W związku z tym poprosiłem panią Alicję, co do której nie mam żadnych zastrzeżeń... Nie wiem, czy pełniła w tym czasie czynności służbowe, czy w tym czasie miała prawo wykonywać swój zawód. Nie wiem czy miała na ten czas upoważnienie swojej redakcji. Żeby po prostu nie przeszkadzała w pracy komisji. I taka rzecz miała miejsce. Tym bardziej, że trudno powiedzieć, co pani tam robiła. Pani nie przedstawiła się, nie poprosiła o to, żeby być obecną. W ogóle nie poinformowała nikogo. Ani mnie, ani przewodniczącego komisji. Stąd myślę, że wypadałoby chociaż podejść do któregoś z nas i powiedzieć, że chciałaby brać udział w pracach. Przecież pani wie, że nigdy w mojej pracy nie zdarzyło się, żebym odmówił informacji dziennikarzom - zwrócił się do naszej koleżanki burmistrz. - Zawsze są do tego miejsca i czas. Są konferencje, na których pani też nie bywa, bardzo rzadko. Ostanio pani nie ma... Myślę, że pewne względy wymagają poinformowania, że chce pani uczestniczyć. Gdyby to pani zrobiła, na pewno brałaby pani udział w pracach.
Burmistrz publicznie nie przeprosił. Po tym głos zabrał Piotr Ruszkiewicz, który zauważył, że on brał udział w posiedzeniu komisji, a nie w spotkaniu z pracownikami urzędu i nie widzi powodu, by z pracownikami urzędu na Łazienkach się spotykać.
- Bierność przewodniczącego, który był przy tym, jest dla mnie niezrozumiała - powiedział Ruszkiewicz.
Przewodniczacy komisji nie zabrał głosu.
- Gdyby zgłosiła się pani wcześniej, to bym na pewno nie miałbym nic przeciwko temu - powiedział naszej redakcyjnej koleżance i zadeklarował, że będzie teraz zapraszał na posiedzenia komisji i to imiennie.
Na forum, zgodnie z sugestią Żurka, przeprosił przewodniczący rady, Bronisław Frąckowiak.
- Panie radny, pana życzenie się spełnia. Pani redaktor, przepraszam. Myśmy rozmawiali o tym wcześniej, ale widzicie szanowna Rado, stać mnie na to. Przyłóż do rany... - powiedział Frąckowiak. - Sesje są jawne, posiedzenia komisji są jawne. Ja nikomu ust nie zamykałem, nie zamykam i nie będę zamykał - deklarował.
Okazało się, że ani burmistrz, ani radni nie wiedzą, że na posiedzeniach komisji bywać może każdy.
- Każdy - potwierdził doktor Zbigniew Sypniewski z Wielkopolskiego Ośrodka Kształcenia i Studiów Samorządowych. - Nie musi się nikomu przestawiać, bo komu? Przewodniczącemu? On nie ma takich uprawnień. Nie potrzebuje do tego niczyich zaproszeń. Nie wolno też nikogo z takiego posiedzenia wyprosić, chyba, że z części, którą utajniono, ale to regulują odpowiednie przepisy.
Prawo do obecności na posiedzeniach komisji ma więc każdy mieszkaniec miasta, powiatu, Wielkopolski i Polski. Ma je nawet Hiszpan skuszony wakacjami nad Jeziorem Wonieść.
PAWEŁ SAŁACKI
Współpraca Alicja Muenzberg
Przykro nam panie burmistrzu...
1. To, co o obecności dziennikarzy na posiedzeniach komisji pamięta burmistrz, nie ma związku ze sprawą. Dziennikarz nie musi burmistrza powiadamiać o takiej obecności, nie musi też, o ile uzna, że to nie jest konieczne, na posiedzeniach bywać.
2. To było posiedzenie komisji, a nie spotkanie z pracownikami i z burmistrzem. Pracownicy urzędu i burmistrz pełnią wobec radnych funkcję służebną, a nie odwrotnie. O ile posiedzenie nie zostało utajnione, nikt nie ma prawa decydować, kto na nim bywa.
3. Dziennikarzem się jest, a nie bywa. O każdej porze dnia i nocy dziennikarz ,,ma prawo wykonywać swój zawód’’ i nikt mu tego prawa nie może odebrać. Nie jest też do tego potrzebne upoważnienie redakcji.
4. Gdyby dziennikarz przeszkadzał w pracy komisji, to komisja powinna się na ten temat wypowiedzieć, a nie burmistrz, który jest tam gościem.
5. Burmistrz nie musi wiedzieć co robi dziennikarz, a dziennikarz nikogo nie musi prosić, ,,by być obecnym’’ na zebraniu komisji.
6. Burmistrz zobowiązany jest udzielać informacji zawsze, a nie w wyznaczonym miejscu i czasie. Dziennikarz nie ma obowiązku bywać na konferencjach i obecność ta, czy nieobecność nie świadczy o rzetelności wykonywanego zawodu. Trudno ustosunkować się do ,,pewnych względów’’, na które powołuje się burmistrz. Nie są nam znane.
REDAKCJA
Gazeta Kościańska nr 23/2004