Magazyn koscian.net
2005-03-09 08:34:15Serce na dłoni
- Zdarzył się jakiś wypadek i przybiegł ktoś powiedzieć, że koniecznie potrzebna krew. Chwyciło mnie za serce i oddałem
- To dzięki wyrozumiałości rodziny doszedłem do dziewięciu funkcji w Czerwonym Krzyżu. Moja córka mawia, że Czerwony Krzyż to moja wielka miłość. Ma rację... - mówi z uśmiechem.
Po raz pierwszy oddał krew na tydzień przed osiemnastymi urodzinami, w 1964 roku. Był na spotkaniu przedpoborowym, gdy wbiegł ktoś mówiąc, że koniecznie potrzeba krew. Zdarzył się wypadek. Zdecydował się i od tego czasu oddaje ją regularnie, co dwa, trzy miesiące. Setny litr oddał we wtorek (22 lutego) rankiem w kościańskim punkcie krwiodawstwa. Ma teraz na koncie 100,3 litrów krwi. Oddawał ją w Trzciance i Czarnkowie (koło Piły), oddawał w Lesznie, Poznaniu i wreszcie w Kościanie. Zgonie z przepisami - 450 mililitrów jednorazowo.
- Człowiek ma w sumie jakieś pięć, sześć litrów krwi. Przez te czterdzieści lat oddałem tyle krwi, ile ma jej w sumie szesnaście osób. Dostało ją kilkadziesiąt osób - stwierdza pan Bogusław. Że odda sto litrów założył sobie dawno temu. Teraz, jak zapewnia, nie planuje zaprzestać oddawania krwi. Póki pozwoli na to zdrowie, co dwa miesiąca będzie się stawiał w punkcie krwiodawstwa. Stara się, bu zdrowie go nie opuszczało. Nie stosuje żadnej specjalnej diety, ale nie pije alkoholi, nie pali papierosów i ogranicza picie kawy.
- Muszę o siebie dbać - uśmiecha się Kostyk. - Mam świadomość, że nie chodzi tylko o mnie, ale i tych, którym moja krew może być potrzebna. Myślę sobie, że ktoś dzięki mnie może będzie żył, będzie zdrowy. Uśmiechnie się. To dla tego uśmiechu warto to robić - mówi.
Uśmiechu tego zwykle nie ogląda. Dawca nie wie, do kogo trafi jego krew, ani też biorca nie wie, czyją krew dostaje. Raz jednak Kostyk doświadczył wdzięczności za to co robi. W latach siedemdziesiątych oddał krew dla ciężko chorej żony kościaniaka.
- Pamiętam, że po wszystkim zapytał mnie, ile ma mi zapłacić. Obruszyłem się. Potem była wigilia. Mróz straszny i śnieżyca. Córka była wtedy mała i nie wiedzieć czemu cały wieczór mówiła o torcie. Czy mama zrobi? Dlaczego nie i tak dalej. Już mieliśmy siadać do wigilijnej kolacji, gdy słyszę dzwonek. W drzwiach stał ktoś z rodziny tego pana z tortem i świątecznymi życzeniami. Będę to pamiętał do końca życia. Scenę tę pielęgnuję w sobie. Przypomina mi ona, że to co robię, jest ważne.
Kostyk zapewnia, że warto robić coś dla innych. Daje to poczucie pełni w życiu. Honorowym dawcą krwi warto też być z praktycznego względu. Zasłużeni dawcy krwi mają zniżki przy zakupie lekarstw. Kościański punkt krwiodawstwa czeka na kandydatów na dawców od poniedziałku do piątku od godziny 8 rano. Gwarantuje przy okazji badanie krwi. (Al)
GK nr 10/2005