Magazyn koscian.net
06 lipca 2011Siekierezada w Kościanie
Siekierą rozbił okno, wszedł do mieszkania i grożąc żonie oraz córce zaczął ciąć ozdobną brzozę. Za miesiąc być może wyjdzie z aresztu. Żona, córka, a także kilka osób wolących zachować anonimowość nie czują się bezpiecznie.
- Wywijał całe życie - twierdzi Emilia, jego była żona.
- Agresywny był zawsze, ale prawdziwe kłopoty rozpoczęły się po śmierci brata - mówi Angelika, córka Zbigniewa V. Niedawno zmieniła nazwisko, by w niewielkim Kościanie zbyt łatwo nie kojarzono jej z ojcem. - Przed rozwodem z mamą się wyprowadził. Ale od tamtego czasu co jakiś czas nas nachodzi, chociaż sprzedał swój udział w domu. Co robi? Nęka nas, grozi, awanturuje się, wybija szyby.
Konflikt w rodzinie rozpoczyna się jakieś 10 lat temu. Żona Zbigniewa V. Emilia po raz pierwszy na policję dzwoni w 2004 roku. Prokuratura Rejonowa w Kościanie bada wtedy czy mężczyzna znęcał się fizycznie i psychicznie nad żoną, czy wszczynał awantury, wypędzał ją z domu wyzywając wulgarnymi słowami, a nawet czy uderzył ją pięścią w twarz i groził podpaleniem i pozbawieniem życia. V. obiecuje jednak poprawę i żona wycofuje oskarżenie.
W 2006 roku Zbigniew V. wyprowadza się od Emilii i Angeliki, ale - jak twierdzą kobiety - stale je nachodzi.
- Zawsze w jakimś celu, zazwyczaj pieniędzy czy majątku - zwraca uwagę ta ostatnia. Między ojcem a matką i córką trwają coraz ostrzejsze sprzeczki o jego podział.
W 2007 roku Emilia znów idzie na policję.
- Wchodząc do pokoju gościnnego w mojej obecności i córki kopnął śpiącego psa, 25-miesięcznego wilka, groził, że go otruje. Zwrócił się do mnie i córki mówiąc „wypierdalać z domu razem z burkiem, was też otruję”. Popychał mnie, cofając się upadłam na podłogę. Wychodząc jeszcze mnie opluł - opowiada policjantom.
I tym razem prokuratura umarza dochodzenie, stwierdzając, że brak jest danych dostatecznie potwierdzających przestępstwo.
- Zawsze musiał z kimś walczyć. Nam na chwilę odpuszczał, kiedy wchodził w konflikt z innymi - opowiada córka.
Za grożenie sąsiadom kilka lat temu dostał nawet wyrok. Sąsiedzi są jednak na tyle zastraszeni, że wciąż się boją o tym opowiadać. Podobnie jak inni, którzy mieli z nim do czynienia.
Kobieta z Kościana mówi anonimowo: - Nękał nas nieustannie. Na pewno to nie jest dobry człowiek. To straszny człowiek.
Mężczyzna z Kościana anonimowo: - Szybciej działa niż myśli. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Na szczęście od kilku lat już nie mam.
Inny mężczyzna: - Kto rozpoczyna z nim znajomość, musi się liczyć z kłopotami.
Tymczasem kolejne doniesienia żony i córki na niewiele się zdają. Do ubiegłego roku jest ich prawie dziesięć. Za każdym razem prokuratura umarza dochodzenie albo policja w ogóle nie podejmuje czynności.
Wiosną 2009 odbywa się wizja lokalna dotycząca podziału nieruchomości w podkościańskim Kiełczewie. Jest na niej m.in. Zbigniew V, jego była żona i córka, a także policjanci, rzeczoznawca i komornik.
Świadkowie zeznają później, że słyszeli jak V. nazywa byłą żonę kurwą, złodziejką i czarownicą. Słyszą też jak jej grozi.
- Zabiję, a nie wejdzie [...] Więzienia się nie boję, tam wiecznie się nie siedzi - mówi miedzy innymi.
Najpierw policja, a potem prokuratura znowu jednak umarzają dochodzenia. Mimo zażalenia byłej żony oskarżanego, mimo dostarczenia nagranego telefonem komórkowym filmu ze zdarzenia (którego policjanci nie mogą na komendzie odtworzyć) i mimo że sąd przekazując sprawę prokuraturze uznaje, że Zbigniew V. „zdaje się być osobą nieobliczalną i agresywną [...] nie bacząc na obecność policjantów, sędziego, wyznaczonego kuratora [...] lżył pokrzywdzoną, naruszył jej nietykalność”.
A jednak w końcu Zbigniew V. dostaje wyrok. Pod koniec lata 2009 roku Sąd Rejonowy w Kościanie wymierza mu karę 300 zł grzywny.
Kilka miesięcy wcześniej Angelika z matką wracają samochodem z Leszna do Kościana. A za nią ojciec. Jest w okolicach Ponina, gdy podczas wyprzedzania zajeżdża im drogę i spycha do rowu. Na szczęście tym razem są tego świadkowie.
- Przez te wszystkie lata poprzewiercał nam zamki w domu, wielokrotnie nam groził. Boję się, że kiedyś te groźby spełni - mówi Angelika.
- Oczerniał ludzi, donosił, groził, namawiał do fałszywych zeznań - opowiadają anonimowo ludzie, którzy mieli z nim do czynienia.
- Groził mężczyźnie, który spowodował śmierć mojego brata - mówi znów Angelika.
Ta ostatnia obawia się, że ojciec jest w dobrych układach ze stróżami prawa. Zbyt dobrych. W ubiegłym roku sam doniósł na siebie, że wręczył łapówkę. Córka twierdzi, że donosił też na kolegów i współpracowników. Działa w Stowarzyszeniu na Rzecz zapobiegania wypadkom drogowym „Stop śmierci”, o którym w Kościanie mówi się, że przynależność do niego jest świetnym sposobem na zaprzyjaźnienie się z policjantami.
Zbigniew V. znany jest też z innych powodów. Kilka lat temu zamieszany był w aferę finansową w klubie Obra Kościan, którego był wiceprezesem ds. finansowych. Niedawno z kolei doprowadził do wydania surowszego wyroku na oszukującego klientów kościańskiego adwokata i notariusza.
- Zna policjantów, po jednej z rozpraw słyszałam jak zwracał się do niektórych po imieniu. Na komendzie przyjacielsko się z nimi witał - twierdzi jego córka.
- Kiedyś informowali go, gdzie danego dnia ustawione będą przenośne radary - zdradza jego była żona.
- Na układy w Kościanie nie ma rady, a on ma duże układy - mówi kobieta zastraszana niegdyś przez V.
Pod koniec ubiegłego roku dom byłej żony i córki odwiedza po raz kolejny. Te ostatnie twierdzą, że zapowiadał, że w nowym roku spotka je coś złego.Wcześniej, w wieczór wigilijny wysyła Emilii sms-a: „Życzę tobie i Angelice wszystkiego najgorszego, co by was mogło spotkać...”.
- A w sylwestra ktoś wybił szybę i wrzucił nam do domu podpaloną oponę. Sprawcy nie znaleziono - mówi Angelika.
Na początku czerwca V. odwiedza córkę po raz kolejny. Odwiedza w sposób nietypowy, bo wybija siekierą szybę i wchodzi przez okno.
- Powiedział, że jeśli sprzedamy ten dom, to nas zabije - relacjonuje Angelika. - Chodził za mną, groził, wyzywał od złodziejek. Nie chciał wyjść, żądał klucza od domu. A kiedy przyszła mama, dostał szału. Wstał, zaczął rąbać siekierą ozdobną brzozę. Zawołaliśmy policjantów, z początku twierdzili, że nic tu po nich, bo ojciec jest w domu zameldowany. I nawet oddali mu siekierę. Zmienili zdanie, kiedy pokazałam nagrany komórką film.
Funkcjonariusze zatrzymali w końcu Zbigniewa V., a sąd na wniosek prokuratury wsadził go do aresztu w Śremie.
Kościańska policja wydała komunikat, w którym napisano, że „stosował wobec bliskich osób groźby karalne przy użyciu siekiery. W trakcie awantury miał zniszczyć siekierą domowe mienie”.
Grozi mu za to kara do 5 lat pozbawienia wolności. A jeśli nie? Za dwa miesiące wyjdzie z aresztu. Angelika, Emilia i jeszcze przynajmniej kilkoro kościaniaków nie chcą nawet myśleć, co wtedy może się wydarzyć.
MIROSŁAW WLEKŁY
GK 26/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Strasza historia... Niestety tak to jest. Prawo nie broni osób, które nękane są psychicznie i fizycznie. Współczuję obu Paniom.