Magazyn koscian.net
07 maja 2013Sience reality pod Zbęchami
Wyglądają jak wielkie żuki. Wędrują czwórkami, przytulają się do siebie, kucają i wywołują drgania - to nie opis tańca godowego owadów, ale kosztownych badań w poszukiwaniu złóż gazu. Inżynierowie Goefizyki Toruń już przebadali część gminy Czempiń i skończyli właśnie zbieranie danych w gminie Krzywiń
Żuki to tak naprawdę potężne maszyny. Przypominają trochę pojazdy na jednej z planet w jakimś filmie science fiction, ale są jak najbardziej ziemskiej produkcji i do ziemskich podróży, i potrzeb przystosowane. Złapaliśmy je pod Zbęchami w gminie Krzywiń. Zrobiono je w USA. To prawdziwy szczyt specjalistycznej techniki (mają niespełna dwa lata). Potwory te ważą około 30 ton każdy (razem 120 – sic!) i chłepcą po 30 litrów oleju na godzinę (sic!). Badania ziemi prowadzone przy ich pomocy są ponoć o niebo tańsze, niż odwierty. Są też przy okazji bezinwazyjne. Przypomina to nieco badanie USG. Cztery wielkie maszyny stają jedna za drugą, opuszczają platformy do wywoływania fal sejsmicznych, te odbijają się od różnych warstw geologicznych, sygnał wraca do odbiorników - geofonów znajdujących się na rozłożonych regularnie wokół kablach - i trafia do wozu, w którym jest z kolei aparatura do rejestracji. Setki tysięcy zebranych tak danych potem składanych jest w jeden obraz i przez specjalistów odczytywane. Powstaje dzięki temu swego rodzaju mapa podziemia – struktury geologicznej terenu. Na jej podstawie można prognozować, czy złoża gazu, albo ropy tam są. Taki materiał trafia do zleceniodawcy badań, właściciela koncesji – w tym wypadku PGNiG-u. Teraz można już w miarę precyzyjnie określić czy, a jeśli tak to gdzie warto zdecydować się na próbne odwierty. W powiecie kościańskim szuka się raczej gazu, niż ropy i to tego do tradycyjnej eksploatacji, a nie ukrytego w modnych ostatnio łupkach.
- Gdy zabieramy się do badań, mamy na mapach rozrysowane idealne kwadraciki. Potem zmienia się to w bardziej skomplikowany układ. Tu gospodarstwo – trzeba ominąć, tam sieć gazowa – trzeba zachować stosowną odległość, tu wodociąg, znów odsunięcie – i tak dalej – uśmiecha się Piotr Buliński, kierownik grupy sejsmicznej.
Obecnie realizowany projekt badań tylko w niewielkiej części zahaczał o powiat kościański (30%). Większość prac prowadzona była w powiecie śremskim i to mieszkańcom Śremu, i okolic Goefizyka zaproponowała pracę przy realizacji. Co w powiecie kościańskim? We wrześniu ubiegłego roku powiadomiono szefów instytucji i władze samorządowe o planowanych badaniach i sukcesywnie zaczęło się podpisywanie umów na wejście badaczy na grunty (845 umów – sic!). Inżynierowie i ciężki sprzęt w gminie Czempiń pojawili się w listopadzie. Prace badawcze trwały tam do grudnia. Około stu kilometrów kabli, ,,mechaniczne żuki’’ i 130 osób pracujących przy badaniach przewinęły się przez okolice Borowa, Donatowa, Gorzyc, Gorzyczek, Nowego Gołębina, Rakówki i Starego Gołębina. Dziś zakończono już nawet szacowanie szkód w tych miejscowościach (zniszczone uprawy, koleiny itp.). W styczniu i w lutym tego roku ,,żuki’’ przeniosły się na tereny powiatu śremskiego, a do gminy Krzywiń inżynierowie z Torunia wjechali w marcu. Pracowali w okolicach Bielewa, Bieżynia, Cichowa, Gierałchowa, Jerki, Lubinia, Łagowa, Łuszkowa, Mościszek, Nowego Dworu, Rąbinia i Zbęch.
- Do szacowania szkód i wypłat odszkodowań na terenie gminy Krzywiń przystąpimy po zakończeniu prac na tych terenach. Będzie to przebiegać od końca kwietnia do drugiej połowy maja – wyjaśnia Maciej Stawinoga, rzecznik prasowy firmy.
Kiedyś, do wywoływania wstrząsów używano dynamitu. Najnowsza technologia jest bezinwazyjna. Szkody są mniejsze, a zagrożenie dla ludzi, zwierząt i dobytku– ponoć żadne.
Jest śliczne, wiosenne przedpołudnie. Pod Zbęchami kilka aut Geofizyki. Kilkanaście osób w polu z kablami przewieszonymi przez ramiona czeka, aż rolnik zakończy pracę. Dwóch pracowników idzie prawie tuż za traktorem i rozwija kable.
- Rolnicy nie mogą się doczekać, by w pola wjechać traktorami, a tu nasze kable... - mówi Buliński. - Trzeba się jakoś dogadać. Czasem zwijamy kable na czas prac, czasem prosimy, by rolnik wstrzymał się kilka godzin z pracami. Nie chcemy utrudniać życia...
Nam zima tego roku wydawała się wyjątkowo długa i mroźna, a pracownicy Geofizyki narzekają, że była za mokra. Z powodu odwilży w styczniu prace w terenie miały miesięczne opóźnienie.
- Zimą tak naprawdę pracuje nam się lepiej. Na polach nikomu nie przeszkadzamy, a ziemia przynajmniej twarda. Kłopot był właśnie ze zbyt ciepłym styczniem i roztopami kilkanaście dni temu – uśmiecha się Buliński
A tu cztery wielkie maszyny przetaczają się majestatycznie po polu, przystają jedna za drugą, opuszczają do ziemi platformy i …
- Czuć, prawda? - zauważa Buliński.
Hałas i ledwie wyczuwalne drganie trwają krótką chwilę, a wreszcie platformy się unoszą i żuki ruszają gęsiego dalej. Kilkadziesiąt metrów i znów przystają, opuszczają platformy i...
Obok na polu metodycznie i ze spokojem pracuje traktorzysta. Sieje. W ogródku nieopodal kobieta z dziabką przygotowuje ziemię na kolejny sezon marchewki. Potężne maszyny Goefizyki nikogo w okolicy już chyba nie dziwią. Życie toczy się swoim rytmem.
- Rozkładanie kabli trwało pięć dni, zanim w ogóle ten sprzęt mógł zacząć pracę – wyjaśnia Buliński.
Sieć kabli jest codziennie przebudowywana. Kilka kilometrów zwija się, kolejne kilka się rozkłada. Jednocześnie rozwinięte może być i 200 kilometrów kabli. Jest około stu. W całym projekcie rozłożono 1500 km linii geofonowych.
- To bardzo drogie kable, które niektórych kuszą i to podstawowa bolączka przy badaniach – zauważa Buliński. - Co rusz mamy dziury w systemie, bo ktoś wyciął sobie trochę po prostu. Szkoda wielka, zysk żaden. Ten kabel poza naszym specjalistycznym sprzętem do niczego się nie nadaje. Nawet wytopić metali z niego się specjalnie nie da. Ale tak jakoś ciągle kogoś skusi...
Prace w terenie zaczynają się o godz. 5 i trwają do 20.30. Wibrosejsy (,,żuki’’) pracują zwykle po 10 godzin – tak długo, jak długo jest jasno i widać jeszcze oznakowane na czerwono paliki, które wyznaczają trasę ich przejazdu. Sygnał w głąb ziemi wysyłają średnio co 50 metrów. Wyniki prowadzonych w powiecie kościańskim badań znane będą dopiero za kilka miesięcy. Nie nam jednak będzie dane je oglądać, ale inwestorowi – PGNiG-owi.
Pracowników Goefizyki Toruń spotkać można w różnych częściach świata. Przeszukują skarby podziemia na zlecenia rządów i wielkich koncernów. Mają w tym doświadczenie liczone w dziesiątkach lat. Ta praca wiąże się z wyjazdami, wielogodzinnym przebywaniem na świeżym powietrzu, poznawaniem innych kultur, a czasem nawet z niebezpieczeństwem. Powiat kościański to przy Iraku i innych egzotycznych miejscach na globie – oaza spokoju. Oaza dobrze toruńskim inżynierom znana, bo wiele lat temu to oni właśnie badali, czy pod Kościanem są warte uwagi złoża. Dziś to, czego się doszukali, płynie w naszych gazociągach. (Al)
18/2013
Zgłaszasz poniższy komentarz:
:)