Magazyn koscian.net
2005-04-20 12:32:17Smutny epilog sąsiedzkiej wojny
Problemu, którego nie udało się rozwiązać administratorowi budynku rozwiązało życie...
Przypomnijmy, kłopoty 82-letniego Stanisława Jakubowicza, od ponad 47 lat mieszkającego w służbowym mieszkaniu w kamienicy należącej do PKP, zaczęły się siedem lat temu. Wtedy do mieszkania na górze wprowadziła się sąsiadka Kowalska (nazwisko zmienione). Oba mieszkania mają wspólny system kominowy i wodociągowy.
- Dwa lata temu sąsiadka zaczęła remont łazienki. Prosiłem, by nie uszkodziła izolacji posadzki, a tu jak na złość zbili płytki używając wiertary udarowe i izolację przecięli – informował pół roku temu pan Stanisław. – Założyła nową wannę, bez syfonów i odpływ wpuściła do starej kratki, więc zaraz potem był przeciek.
Mimo obietnic nie naprawiano usterki. Z góry sączyła się woda, a na zalanym suficie w mieszkaniu Jakubowicza porobiły się purchawy, zwisały płaty zamokłej farby i tynku. Sufit groził zawaleniem. Rok później pani Kowalska wymieniała system grzewczy, zastępując piec kaflowy gazowym. Administrator wydał zgodę, lecz zastrzegł, by usunąć piec kaflowy. Tak się jednak nie stało. Do mieszkania pana Stanisława dostawał się czad. Kilkakrotnie z zadymionego mieszkania wyprowadzał go sąsiad, ratując mu tym samym życie. 20 września 2004 r. pan Stanisław trafił do szpitala z objawami zaczadzenia. Spędził tam osiem dni. Po wyjściu ze szpitala zamieszkał u wnuczki. W budynku przy ul. Nacławskiej wielokrotnie interweniowała policja.
- Dzwoniliśmy do inspektoratu mieszkaniówki, by interweniowali, błagaliśmy, nawet Teleskopem zaczęliśmy straszyć i nic – powiedziała wówczas wnuczka Izabela Konik bezradnie rozkładając ręce. - Dwa, trzy razy w tygodniu telefonowałam z mamą na zmianę do Poznania do pana Śmigurskiego, który prowadzi sprawę dziadka, to do Leszna. Słyszymy ciągle, że sprawa jest w toku, że tok administracyjny musi trwać. I tak od jednego do drugiego nas odsyłają i nic z tego nie wynika. Sprawa jest dla nich niewygodna... Może szum medialny spowoduje, że wreszcie rozwiążą tę sprawę.
Niestety, nawet po naszej interwencji nie udało się przyspieszyć rozwiązania sąsiedzkiego sporu. Konflikt rozwiązało życie – kilka dni temu pan Stanisław zmarł.
- Miał wyjść w czwartek ze szpitala. Umył się, ogolił, położył na łóżko i już nie wstał - mówi zrozpaczona córka Anna Rożek. – Dzwoniąc do Leszna i Poznania ciągle słyszałyśmy, że zajmują się sprawą, ale osoba za nią odpowiedzialna jest a to na urlopie, a to na chorobowym. Mówię pani klasyczna spychologia. W końcu powiedziano mi, że sprawa się rozwiąże, bo w kwietniu sąsiadce kończy się umowa najmu. Co z tego kiedy tata zmarł?! (kar)
GK nr 16/2005