Magazyn koscian.net

2004-08-25 16:12:35

Świat w rozmiarze 0,3 milimetra

Wymontował ze starego aparatu fotograficznego obiektyw, dziurę zakleił taśmą, a tę nakłuł szpilką. - Rzeczywistość zastana mnie nie interesuje - mówi. - Tworzę własną. Podgląda ją przez dziurkę po szpilce.

Tomek Wiśniewski urodził się w Kościanie, w Kościanie uczył się pisać, czytać i liczyć (skończył liceum ekonomiczne), a wreszcie rysować. W Kościanie się zakochał. W Kościanie postanowił, że będzie się uczył sztuki. Ma 22 lata. Studiuje w Wyższym Studium Fotografii AFA we Wrocławiu. Potrafi zrobić aparat fotograficzny z tekturowego pudełka. Ma za sobą już cztery wystawy fotograficzne, a od dziś można piątą można oglądać w wersji wirtualnej (www.sin.koscian.net.pl).
 - Nie wiem, czy to dużo, czy mało. Na poważnie zajmuję się fotografią dopiero od czterech lat. Cały czas się uczę - mówi skromnie.

Siedzimy w mieszkaniu kościańskiego artysty Kazimierza Ratajczaka. Stół zawalonym czarnobiałymi fotografiami. Tomek jest trochę zdenerwowany. Zwykł opowiadać obrazem.
 - Jak się zaczęło? Każdy prawie dostawał w tych czasach Smienę. Ja też dostałem. Zrobiłem może cztery filmy zdjęć rodzinie i koniec. Rzuciłem aparat w kąt. Zapomniałem o nim. Miałem wtedy 8, 9 lat. Wolałem rysować. Od zawsze. Gdy tylko mama chciała mieć ze mną spokój, dawała mi kredki. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę fotografem - opowiada.

Kolejny raz zdjęcia zrobił w liceum. Chciał mieć lepszą ocenę z historii, więc wziął udział w konkursie na album o Kościanie. O pomoc zwrócił się do Kazimierza Ratajczaka.
 - Przejrzał zdjęcia i mówi, że powinienem spróbować w fotografii, bo moje zdjęcia są inne, niż dotąd widział. I zaczęło się. Odgrzebałem taty sprzęt do wywoływania zdjęć. Zacząłem czytać książki o fotografii. Od początku bardziej bawiło mnie to co działo się w ciemni, niż to, co było na zdjęciu - wspomina.

 Znajomi jechali na plażę, a on wspinał się na strych przy Wielichowskiej, by przez dziesięć godzin dziennie rysować prace na egzamin wstępny. O cztery miejsca na roku Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu biło się ponad 40 osób. Nie dostał się. Po roku spróbował ponownie, ale na fotografię i we Wrocławiu. Teraz jest na trzecim roku. Najbardziej pociąga go czarno-biała fotografia, a fascynuje ta, którą uprawiano zanim wynaleziono obiektyw.

 - Wykręciłem obiektyw. Nie było prosto. Musiałem zdemontować cały aparat. Miejsce po obiektywie zakleiłem szczelnie czarną taśmą. Na środku jest aluminowy kapsel od kefiru. W nim zrobiłem szpilką dziurkę o szerokości 0,3 milimetra. Tak powstał mój aparat otworkowy. Na zrobienie zdjęcia przez tę dziurkę potrzebuje czasem kilku minut i to tylko dzięki światłoczułości dzisiejszych filmów. Nasi pradziadowie fotografowani takim aparatem musieli stać bez ruchu około pół godziny.
Zdjęcia wykonane otworkowym aparatem powodują przerysowanie obrazu. Tomek nigdy nie wie na pewno, co fotografuje, ale powoli nabiera wprawy w przewidywaniu. Zanim zrobi zdjęcie czeka go żmudny rachunek matematyczny czasu w jakim powinien naświetlać film. Na aparacie z tyłu przykleił sobie tabelkę dla ułatwienia obliczeń. ,,Pstryk’’ w pracowni trwa kilka lub kilkanaście minut. Prawdziwa uczta zaczyna się jednak dopiero w ciemni.
 - To mój azyl. Tam czuję się najlepiej. Sam ze sobą i fotografiami. To nieprawda, że zdjęcie, to naciśnięcie migawki. ,,Pstryk’’ to jedna trzecia pracy - mówi.

Od pół roku fascynuje się symbolami fotograficznymi. Efektem jest na przykład seria żywiołów. Szybko znudziły go zdjęcia urokliwych zakątków, zdumiewających korzeni i zardzewiałych furtek, choć kiedyś potrafił spędzić na ich poszukiwaniach i kilkanaście godzin. Teraz nie tyle wydobywa znaczenia z tego, co jest, ale sam tworzy fotografowany świat na przykład ze starch rur, świeczek, tekturek... Pełnię władzy nad nim zapewnia mu właśnie praca w ciemni. Tam decyduje na przykład, czy coś będzie białe, czy czarne. Zdjęć nie tytułuje. Powinny mówić za siebie. Ludzi nie fotografuje, a jeśli, to rzadko. Bywa, że przez kilka tygodni nie zrobi ani jednego zdjęcia, by potem pracować po kilkanaście godzin dziennie, a spać po cztery. Jego studio fotograficzne gościnnie rozłożyło się na strychu Kazimierza Ratajczaka. Ciemnię stworzył w piwnicy.
 - Reni i Kazimierzowi zawdzięczam bardzo dużo. To oni pomogli mi na początku mej drogi. Teraz bardzo mi pomagają - podkreśla. Ciągle rysuje. Lubi. Do wystawiania tych prac nie jest, jak twierdzi, gotowy. Ale to tylko kwestia czasu...

Kiedyś będę musiał wyjechać...
 
- Jak się jest artystą w Kościanie?
 - Artysta, to duże słowo. Nie wiem, czy nie za wielkie. Mało tu ludzi z którymi mógłbym o tym co robię porozmawiać. To mi, przyznam, doskwiera. Jak są, wyjeżdżają. Może właśnie dlatego nie zrobiłem w czasie wakacji ani jednego zdjęcia. Kontakt z kolegami i koleżankami z uczelni dopala mnie. Wymieniamy się doświadczeniami, dyskutujemy. Tu brak mi dialogu. Założyliśmy w kościanie małą grupę ,,Środowisko’’, ale nie wiem, czy przetrwa. Kolega właśnie wyprowadza się z Kościana, a koleżanka ma inne zajęcia.
 
- Ty zostaniesz?
- Myślę, że nie. Jeszcze nie wiem, czy to będzie Poznań, czy Wrocław, ale wyjadę. Sztukę można uprawiać wszędzie. Tu jednak ze swej wiedzy, swych umiejętności bym się nie utrzymał. Tu nikt nie zapłaci mi odpowiednio dużo za profesjonalną fotografię reklamową, a z tej, a nie ze sztuki, będę się prawdopodobnie utrzymywał. Samo studio fotografii reklamowej jest bardzo kosztowne. Nie wystarczy byle lampa. By ona się zwróciła, inwestor musiałby mi zapłacić dużo więcej, niż płaci obecnie działającym tu firmom. Tak. Myślę, że będę musiał wyjechać...

 - Sztukę można uprawiać wszędzie, ale czy wszędzie pokazywać?
 - Nie zastanawiam się nad tym. Sądzę, że to nie ma znaczenia czy zdjęcia będzie oglądał poznaniak, kościaniak, wrocławiak, czy może jeszcze ktoś inny. Z pewnością jednak w dużych miastach znajdę więcej osób zainteresowanych moimi pracami... Z tego względu też, niestety, lepiej mieszkać w dużym mieście...
ALICJA MUENZBERG
GK nr 34/2004

***

Tomasz Wiśniewski
Ur. w II poł. XX wieku w Kościanie, również tu mieszka (jeszcze). Już drugi rok jeździ do Wyższego Studium Fotografii AFA we Wrocławiu.

Ma niewiele czasu dla siebie, a gdy zdaży mu się go mieć to:
- spędza go z Alicją
- słucha muzyki: Asian Dub   Foundation, Sting, Miles Davis
- pije herbatę
- czasami rysuje i maluje
- ogląda filmy: Podwójne życie Weroniki, Bill Daimond,

Za swój ciężko wypracowany sukces uważa:
- wykonany przez siebie zbiór fotografii
- udział w Międzynarodowych Warsztatach Fotograficznych we Wrocławiu:
  "Rzeczywistość banalna - rzeczywistość magiczna"
- udział w powarsztatowej wystawie  w BWA Galerie Sztuki Współczesnej we Wrocławiu.

Ważni ludzie w jego życiu:
- wszyscy Ci, którzy go wspierają i pomagają w realizacji marzeń

Najbliższe marzenie zawodowe:
- nowy aparat fotograficzny

Motto:
- Wszystko jeszcze przede mną.

Ulubiona muza/płyta: Miles Davis, Van Morison, US3

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.147.47.177

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.