Magazyn koscian.net
2004-07-21 10:09:50Świat zza policyjnych krat
Drzwi zatrzaskują się i słychać szczęk zamków. - I jak? - pada pytanie zza blachy. - Ciemno. Po prawej wyznanie ,,Bożena kocham cię - Robert’’. Wędrówkę po Komendzie Powiatowej Policji w Kościanie zaczęliśmy z grubej rury - od aresztu.
- Najpierw do pierwszego pomieszczenia, tam byśmy panią przeszukali, odebrali przedmioty którymi pani mogłaby sobie lub innym zrobić krzywdę. Zabralibyśmy paski, pończochy, sznurowadła, pilniczek... Często zdarza się, że dajemy odzież zastępczą, czyli zielony dres wojskowy. Rzeczy zatrzymanego trafiają do depozytu - wyjaśnia Przemysław Mieloch, rzecznik prasowy komendy.
Zatrzymanemu przysługuje kocyk, materac i poduszka. Ma prawo umyć się i skorzystać z ubikacji. Policjant zrobi herbatkę, ale z wyżywieniem już jest kłopot.
- Najczęściej trafiają tu osoby nietrzeźwe. Nie mają prawa do wyżywienia. Zresztą w tym stanie głodu nie czują. I nowość - od lutego tego roku za pobyt u nas muszą płacić. Noc w izbie zatrzymań kosztuje tyle, co w dobrym hotelu - 210 złotych.
W celi jest buro-beżowo. Przez wysoko osadzone okienko z kratą świata nie widać, a i światła mało. Nawet jeśli włączą schowaną w murze i zasłoniętą siatką żarówkę, panuje tam półmrok. Czytać się nie da.
- Tu mało kto czyta - zauważa rozsądnie sierżant sztabowy Piotr Piątyszek.
Ściany wymalowane ulubioną za PRL beżową farbą olejną. Beż na wysokiej lamperii i beż ponad nią. Beżowe są skrzynie udające łóżko, stołki i stół. Wszystkie mocno przybite do pokrytej beżowawym linoleum podłogi. W tych beznamiętnych pomieszczeniach skazanymi na własne towarzystwo targają emocje. Na beżowych ścianach jak na dworcu PKP wydrapane lub wypalone wyznania miłosne, oskarżenia, pozdrowienia, przekleństwa i tak zwane wiązanki. Policjanci znajdują tam niewiele przychylnych opini o sobie. Cele są trzy. Dwie trzyosobowe i jedna dla czterech zatrzymanych. W tej ostatniej nie ma nawet stołu i skrzynkowych siedzisk. Opatrzone czterema zamkami drzwi do cel są oczywiście beżowe, beżowe są kraty, beż króluje w toalecie i pod prysznicem. Beżowy jest też korytarz i pokoik strażnika.
- Pierwsza kategoria to nie jest - przyznaje rzecznik. - Nie ma płytek, nie ma bajerów. Cały areszt przeznaczony jest do generalnego remontu, ale pieniędzy też nie ma...
Na końcu beżowego korytarza drzwi do... spacerniaka. Tam zielone ściany wysokie na ponad trzy metry, a niebo oglądać można zza krat nad głową.
- W naszej izbie zatrzymań mogą przebywać skazani i osoby tymczasowo aresztowane, na przykład w oczekiwaniu na sądową rozprawę. To dla nich jest spacerniak - wyjaśnia rzecznik.
Niespełna 50 metrów kwadratowych na betonie. Można chodzić, oddychać świeżym powietrzem i zmoknąć. Nie wychodzimy. Pada.
- Ucieczki? Nie pamiętam, by ktoś stąd uciekł. Za policji nikt. W latach osiemdziesiątych ktoś zwiał. Remontowano areszt i zatrzymany pchnął kraty, wypadły i... Mnie tu jeszcze wtedy nie było - opowiada Mieloch.
W izbie zatrzymań służbę pełnią policjanci z prewencji. Są tam zamknięci bez broni. Co kilkanaście minut sprawdzają, co robi zatrzymany i odnotowują ,,leży’’, ,,siedzi’’, ,,chodzi’’.
- Jest co robić - mówi Piątyszek.
Przy każdy drzwiach do celi znajduje się kilka przycisków alarmowych. Po jednym tuż przy podłodze. Jedna z cel jest zajęta.
Najbliższy areszt jest w Śremie, a dla kobiet w Lesznie.
Jak w mrowisku
W dostojnym budynku komendy pracuje 85 funkcjonariuszy, 6 funkcjonariuszek (pani komendant, kadrowa i po jednej w sekcji kryminalnej i prewencji, i dwie w dochodzeniówce). Dla policji pracują też cztery niemieckie owczarki i 20 cywilów. Trawniki przed komendą tnie gospodarz obiektu. Firanki, czasem piorą policjanci, a czasem pralnia. Funkcjonariusze poruszają się pieszo lub samochodem. Nie mają rowerów, motocykli ani koni. Średnio co trzy dni policjant wszczyna nowe dochodzenie. Rocznie komenda produkuje około pięciu i pół metra związanych z dochodzeniami dokumentów. Niektóre można zniszczyć po roku, ale niektóre dopiero po pół wieku. Archiwum zasypane jest papierami po sam sufit. W niemal każdym pokoju w komendzie jest teraz komputer lub terminal. Podczas przesłuchań, policjanci są w stanie w kilkadziesiąt minut sprawdzić, czy przesłuchiwany / przesłuchiwana są tymi, za których się podają.
Cywilizacyjny przełom nastąpił też w sferze socjalnej. Wykafelkowane dzięki pomocy samorządów łazienki odbiegają urodą od pozostałych pomieszczeń w komendzie. Nacieszyć oczy można też w pokoiku, w którym stanowisko informatyka stworzył PFRON. Przytulna okleina bukowa na biurku, szafie i stoliku pod komputer. Komputer nowy i ergonomiczne krzesełko, a po drugiej stronie pokoju odrapane biurko policyjne pamiętające lata siedmdziesiąte, obskurna szafa, mało urodziwy sejf, metalowe krzesło wzięte żywcem z Klubu Rolnika. Dwa światy.
- Tutaj, po remoncie który przewidujemy w tym roku, będzie recepcja z wejściem dla osób niepełnosprawnych. Będzie parę stoliczków, krzesełek. Będzie można wygodnie poczekać na policjanta, który zajmie się sprawą - wyjaśnia rzecznik.
Z recepcji będzie można przejść do ,,niebieskiego pokoju’’. Też ma powstać w tym roku.
- Niebieski pokój, to tylko hasło. Pokój ma być przytulny, miły, dawać poczucie bezpieczeństwa. Służyć ma do przesłuchań dzieci, kobiet, osób, które są po traumatycznych przejściach. Nie musi być niebieski, ale może będzie - wyjaśnia rzecznik.
Remont finansować ma Starostwo Powiatowe. W komendzie nie
ma siłowni, ani strzelnicy. Na sali przy Zespole Szkół nr 4 raz w tygodniu policjanci mają obowiązkowy ,,wf’’. Raz w miesiącu ćwiczą celność na strzelnicy w Krzywiniu. Raz w roku zdają egzamin sprawnościowy (bieg na 1000 metrów, podciąganie na drążku, brzuszki). Kto nie zda, nie ma szans na awans.
- Dziś, by zostać policjantem, trzeba mierzyć najmniej 175 centymetrów i formalnie mieć średnie, a w praktyce wyższe wykształcenie. Kandydaci przechodzą testy psychologiczne i sporo szkoleń - wyjaśnia rzecznik.
W Komendzie jest 8 wakatów i kilkadziesiąt CV w kolejce. Brak jednak pieniędzy i miejsc w szkołach policyjnych, by kogoś zatrudnić.
- Czasem nie wiadomo, w co najpierw ręce włożyć - mówi rzecznik.
A w co ma je ten, czy ów patrol włożyć, decyduje pod nieobecność komendanta - dyżurny. W dyżurce znajduje się centrum informacji. Do specjalnego pomieszczenia tuż przy dyżurce docierają zaszyfrowane informacje niejawne, tajne i ściśle tajne (tylko komendant i czterej dyżurni mają prawo je rozszyfrować). Dyżurny odbiera wszystkie telefony do komendy i wie, gdzie znajduje się każdy patrol. Objęte klauzulą tajności dokumenty trafiają do kancelarii nad dyżurką. Tam wejść można tylko, jeśli posiada się certyfikat bezpieczeństwa. Pracuje tam dwóch policjantów - kierownik kancelarii i pełnomocnik do spraw ochrony informacji niejawnych. Prawo do przeglądania takich dokumentów ma już kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Każdy policjant ma obowiązek mieć przy sobie broń. Gdy kończy służbę, zabiera ją do domu. Policyjny składzik na broń wyposażony jest w ciężki sprzęt. Jest długa broń automatyczna podobna do uzi i są ,,kałasznikowy’’. Do niedawna była też broń gładkolufowa, ale po incydencie w Łodzi (przez pomyłkę z amunicją zginęły dwie osoby) wycofano ją. Ciężkiej broni używać mogą tylko wybrani policjanci.
Fotopamiątka
Wypijesz dwa piwa, wsiądziesz na rower, dasz się na tym złapać policji i trafiasz do policyjnych baz danych. Jazda pod ,,wpływem’’ rowerem jest przestępstwem. Podejrzani delikwenci sadzani są na windowanym stołku i fotografowani. Zbiera się ich odciski wszystkich palców i całej dłoni, dane o wadze, rozmiarze buta, wzroście, kolorze oczu, włosów...
- Oto przykładowa teczka na temat jednego podejrzanego. Jedna karta mówi o tym co zrobił - kierował rowerem w stanie nietrzeźwości, kiedy, gdzie. Na tę kartę trafia negatyw, na kolejną zdjęcia, tu jest osoba - opisana w cyfrach, jak wygląda: wzrost, gruby - chudy, twarz okrągła, włosy itd, ręce, nogi, tatuaże. Teraz meldunek, też o osobie, też zakodowany. Te dokumenty trafiają do naszego informatyka, a ten wprowadza je do komputera. Zdjęcia skanuje i w komendach całej Polski można obejrzeć, jak dany gość wygląda. Karty daktyloskopijne osobno też funkcjonują w systemie afis, który automatycznie przeszukuje bazę danych. Rocznie odnotowujemy około tysiąca podejrzanych - wyjaśnia rzecznik.
Zdjęcia do policyjnego ,,paszportu’’ wykonuje technik kryminalistyki młodszy aspirant Tomasz Gniadek. Jego warsztat pracy, to trzy walizki.
- Ma w nich wszystko, poza śpiworem - mówi Mieloch.
Dwa aparaty, proszki do ujawniania śladów lini papilarnych, folie, poduszka do zbierania lini papilarnych, środki i preparaty, maseczka, bo część tych środków jest szkodliwa. Aparatura do otwierania różnych dziwnych urządzeń dla zabezpieczenia śladów. Sprzęt do robienia odlewów gipsowych. Robi zdjęcia z miejsc przestępstwa - a także ofiar morderstw, wypadków samochodowych.
- Trzeba do tego podchodzić, jak do pracy. Zamknąć walizkę i zapomnieć - mówi.
- Udaje się?
- Czasem...
ALICJA MUENZBERG
GK nr 29/2004