Magazyn koscian.net
2003-11-19 09:55:59Święta państwowe dawniej i dziś
Narodowe Święto Niepodległości przypadające jak co roku 11 listopada i obchodzone uroczyście oraz oficjalnie od kilkunastu lat, wywołało u mnie (nie po raz pierwszy zresztą) chwilę refleksji i zadumy nad charakterem naszych świąt państwowych.
Niby wszystko jest w porządku - mamy dzień wolny od pracy (niestety nie dla wszystkich!), od zajęć szkolnych, w przeddzień święta (tak było w tym roku i w wielu poprzednich latach) też jest „wolne” - efekt tzw. „odrabiania” praktykowanego z uwielbieniem zwłaszcza przez Polaków - ale na tym kończy się atrakcyjność takiego święta.
Dzień Niepodległości związany z jesienno - zimowym miesiącem, kojarzonym przede wszystkim z Dniem Zmarłych nie zachęca do wychodzenia z ciepłych mieszkań i brania udziału w uroczystościach patriotycznych (choć akurat w tym roku dzień ten był wyjątkowo piękny i pełen słońca). Brak zaoferowania ludziom (zwłaszcza tym młodym) czegoś innego, związanego nie tylko z „nadętym” patriotyzmem, kojarzonym z akcentem religijnym (msza św. w intencji Ojczyzny), składaniem wieńców i wiązanek kwiatów w miejscach upamiętniających bohaterską śmierć naszych przodków, przemarszem orkiestry dętej i pocztów sztandarowych, z „jałowymi” okolicznościowymi przemówieniami powoduje coraz mniejsze zainteresowanie mieszkańców czczeniem rocznic historycznych. Na pewno trzeba w takie dni przypominać o bohaterstwie, poświęceniu i walce, ale należałoby też nauczyć młodych ludzi (inaczej pojmujących dziś słowa patriotyzm, honor, ojczyzna) cieszyć się z tego, że dzięki dziadom i pradziadom żyją w wolnym niepodległym kraju.
Piszę te słowa jako Polak, kościaniak i nauczyciel, mający na co dzień na lekcjach historii kontakt z młodzieżą ponadgimnazjalną, pojmującą przeszłość w „typowy” dla młodego pokolenia sposób. W ostatnim czasie na tychże lekcjach doszliśmy do wniosku, że obchody naszych świąt państwowych (narodowych) mają przygnębiający i smutny charakter o zabarwieniu rozliczeniowo - refleksyjnym. Daleko nam do Francuzów, Amerykanów czy nawet Niemców, które to narody potrafią swoje święta obchodzić na wesoło i bawić się „na całego” (co wcale nie przeszkadza im być bardzo dumnymi ze swojego kraju). To jest dopiero nowocześnie pojmowany patriotyzm! Staramy się (czasami na siłę) naśladować innych - szkoda tylko, że akurat nie w tym w czym warto...
Wydaje mi się, że duży wpływ na małą atrakcyjność naszego Święta Niepodległości ma niekorzystna pora roku. Może warto więc zastanowić się nad ustanowieniem innego „Ważnego Dnia” w okresie letnim (przykład lipcowych Dni we Francji i USA). Mam nawet konkretną (i być może uniwersalną oraz apolityczną!) propozycję obchodzenia radośnie, bez kompleksów i pochylania głowy związaną z datą 15 lipca 1410. Pora roku wymarzona na organizowanie na wolnym powietrzu festynów, korowodów, przemarszu przebierańców, „turniejów rycerskich” , parad, zabaw, dyskotek, z wyważonym, delikatnym akcentem historyczno - patriotycznym. Data bitwy pod Grunwaldem jest jedną z pierwszych (wręcz sztampowych), z którą prawie w przedszkolu zapoznawane są maluchy. Bitwa ta (oczywiście zwycięska) zapoczątkowała na długie lata panowania Jagiellonów, potęgę i mocarstwową pozycję Polski w Europie. Sięgnijmy więc do korzeni i uznajmy oraz doceńmy (bo naprawdę warto) najlepszy dla państwa Polskiego okres w jego dziejach w kontekście geopolitycznym. Wchodzilibyśmy do Europy naprawdę bez kompleksów i obaw, wiedząc, że „Polak naprawdę potrafi” (a przynajmniej potrafił kiedyś)...
Wtedy być może zgodzę się z redaktorem „Gazety Kościańskiej”, relacjonującym w naszym mieście obchody Święta Niepodległości, który użył określenia - cytuję - „Radosne święto...”, że faktycznie miało ono (już to Nowe Święto) radosny charakter. Czego sobie, Kościaniakom i rodakom życzę...
Andrzej Wrzesiński