Magazyn koscian.net
2007-07-03 14:07:08Szukali śmierci
Gdy 20 czerwca do kiosków trafiła gazeta opisująca pięć tragicznych śmierci na torach w Kościanie nie wiedzieliśmy, że lista ofiar mogła być już dłuższa. Dzień przed naszą publikacją policjantom udało się udaremnić dwie próby samobójcze na kolei
W pierwszym półroczu 2007 roku trzy osoby zginęły w wypadkach, dwie rzuciły się pod koła pociągu. Dzień przed naszą publikacją śmierci na torach szukało dwoje kolejnych zrozpaczonych. 19 czerwca, o godzinie 18.40, policjanci odebrali pierwszy sygnał.
- Zadzwoniła do nas dziewczyna, od której wyszedł dziewiętnastoletni mieszkaniec Kościana. Oświadczył jej, że popełni samobójstwo – relacjonuje podkomisarz Mateusz Marszewski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kościanie.
Dziewczyna oświadczenie kolegi potraktowała bardzo poważnie. Tak samo zareagowali policjanci, którzy ruszyli na poszukiwania. Młodzieńca znaleziono na torach na wiadukcie kolejowym w Nacławiu.
- Nadjeżdżał pociąg, a nastolatek nie chciał zejść z torowiska. Policjanci musieli użyć chwytów transportowych, aby uratować mu życie – relacjonuje Marszewski.
Niedoszłego samobójcę odwieziono na badanie do Wojewódzkiego Szpitala Neuropsychiatrycznego w Kościanie. Powodem próby samobójczej był zawód miłosny.
Tego samego dnia, niespełna cztery godziny później, policja odebrała kolejne zgłoszenie.
- O godzinie 22.20 na policję zadzwonił mężczyzna informując, że jego znajoma może popełnić samobójstwo na dworcu PKP w Kościanie. Patrol znalazł kobietę siedzącą na torach. Zapowiedziano już wjazd pociągu na stację, a kobieta nie chciała opuścić torowiska – informuje Mateusz Marszewski. - I tym razem trzeba było użyć chwytów transportowych, aby uratować niedoszłą samobójczynię.
37-letnią mieszkankę gminy Kościan przewieziono do szpitala neuropsychiatrycznego. Powodu desperackiego czynu nie ustalono.
Trudno ustalić pełną listę udaremnionych przez policję prób samobójczych. Po pierwsze, nie każde zachowanie da się odczytać jako próbę samobójczą. Po drugie, próby samobójcze nie są przestępstwem i nie prowadzi się dochodzeń. Po interwencji pozostaje tylko notatka służbowa. Kilka z nich przejrzał dla nas oficer prasowy kościańskiej policji.
Alkoholik
11 marca br., o godzinie 18.35 policjanci znaleźli w Starym Gołębinie leżącego na środku drogi mężczyznę. 34-letni mieszkaniec gminy Czempiń był nietrzeźwy. W rozmowie z policjantami stwierdził, że wypił trzy piwa. Nic nie wskazywało, że była to próba samobójcza. Policjanci odwieźli mężczyznę do domu. Zamierzano go później ukarać za stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym.
Wieczorem ten sam mężczyzna – jeszcze bardziej pijany – zjawił się w Kościanie. - O godzinie 22.50 zadzwonił na policję i poinformował dyżurnego, że rzuci się pod pociąg – odtwarza przebieg zdarzenia Marszewski. – Nie chciał ujawnić miejsca, w którym się znajduje. Dyżurny podtrzymywał rozmowę, podczas której usłyszał w tle zapowiedź z dworcowego megafonu. Wynikało z niej, że mężczyzna jest na dworcu w Kościanie.
Wysłany na dworzec patrol zjawił się w ostatniej chwili. Policjanci siłą usunęli mężczyznę z torów. 30 sekund później przejechał tamtędy pociąg. Pijanego po badaniu zatrzymano w Wojewódzkim Szpitalu Neuropsychiatrycznym. Powodem drugiej – jak to teraz odczytano – próby samobójczej było przerwanie abstynencji po zakończonym leczeniu odwykowym. Mężczyzna zakończył leczenie dwa dni wcześniej.
Jak długo po tych przejściach przebywał w szpitalu nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że niespełna dwa tygodnie później mężczyzna ponownie szukał śmierci na torach.
- 24 marca, o godzinie 20.45, dyżurny ruchu ze stacji PKP w Czempiniu poinformował policję o nietrzeźwym mężczyźnie, który siedział na torach na wysokości wieży ciśnień – mówi podkomisarz Marszewski. - Policjanci z posterunku w Czempiniu wyciągnęli go wprost spod kół najeżdżającego od strony Kościana pociągu.
Maszynista włączył sygnał dźwiękowy i ostro hamował. Gdyby nie interwencja policji prawdopodobnie przejechałby mężczyznę. Nietrzeźwy ponownie trafił do szpitala neuropsychiatrycznego.
Bezdomny
3 kwietnia, o 13.20, policja otrzymała zgłoszenie od pracownika kolei, o mężczyźnie, który leżał na torach w pobliżu dworca PKP w Kościanie. Ułożył się tak, aby pociąg go przepołowił. Gdy na miejscu zjawił się patrol mężczyzna oświadczył, że czeka aż przejedzie go pociąg. Był nietrzeźwy. 39-latka przewieziono do Wojewódzkiego Szpitala Neuropsychiatrycznego. Jako powód desperackiej próby podał swoją bezdomność.
Zagubiony
18 maja, o 5.20 nad ranem, policja otrzymała sygnał od jednej z kościańskich rodzin. Przebywających u niej 24-letni mieszkaniec gminy Kościan wybiegł z domu z zamiarem samobójczym. Oświadczył domownikom, ze rzuci się pod pociąg. Policjanci znaleźli mężczyznę na wiadukcie kolejowym na ulicy Północnej.
- Mężczyzna powiedział policjantom, że chce rzucić się pod pociąg. Po długiej rozmowie zrezygnował z tego zamiaru i dobrowolnie pojechał z policjantami do Wojewódzkiego Szpitala Neuropsychiatrycznego – mówi Marszewski. - Powód próby samobójczej nie został ustalony. Nie chciał mówić o tym, ani mężczyzna, ani rodzina.
I inni
Trudno ustalić ilu osobom życie ratowała policyjna interwencja. Wielu z niedoszłych samobójców wychodzi na prostą i cieszy się życiem. Inni uginają się pod ciężarem prawdziwych lub urojonych kłopotów.
- Najczęstszymi powodami prób samobójczych są kłopoty materialne, rodzinne, choroby i zawody miłosne. Prawie we wszystkich przypadkach uratowane osoby były pod wpływem alkoholu bądź leków – analizuje Mateusz Marszewski.
Jak podkreśla oficer prasowy wielokrotnie do samobójstw nie dochodzi dzięki długim rozmowom telefonicznym z dyżurnym policjantem.
- Wieczorem i w nocy odbieramy wiele telefonów samotnych, sfrustrowanych i najczęściej nietrzeźwych ludzi. Mówią, że ze sobą skończą – wyjaśnia Marszewski. - Nie ma dla takich przypadków żadnej procedury. Policjanci działają zdroworozsądkowo, bazując na swoim doświadczeniu życiowym i zawodowym. Podtrzymują rozmowę jak najdłużej i odwodzą telefonującego od myśli samobójczych. Bywa, że rozmowa taka trwa ponad godzinę.
Zdarza się, że wdzięczny ocalony chce postawić dyżurnemu policjantowi pół litra uznając to za najlepszą formę podziękowania. Najczęściej podziękowań jednak nie ma.
- Być może niektóre z naszych interwencji wyglądają heroicznie, ale nie tak je traktujemy – oświadcza Marszewski. - To są nasze codzienne obowiązki, to nasza praca. Podstawowym obowiązkiem policji jest chronić zdrowie i życie obywateli, również wtedy, gdy ktoś pod wpływem emocji chce swoje życie przerwać.
Wielu tragediom zapobiegają interwencje domowe. Niejedna awantura zakrapiana alkoholem doprowadziłaby do czyjejś śmierci, gdyby nie wezwano policji. Ile było i będzie takich przypadków nie dowiemy się nigdy.
Gdy zobaczymy kiedykolwiek kogoś, kto próbuje odebrać sobie życie dzwońmy na numer alarmowy 997. Jest szansa, że uratowany zacznie na nowo żyć pełną życia. Zawsze jest taka szansa.
Paweł Sałacki
GK 27/2007