Magazyn koscian.net
2006-04-26 10:03:32Taki już był...
Zmarł Zdzisław Kurasiak, znany kościański piekarz wspomagający niepełnosprawnych, emerytów, rencistów, bezdomnych, dzieci i rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej
Pogrzeb odbył się w sobotę. W ostatnim pożegnaniu udział wzięły setki osób.
,,Zdzisław Kurasiak właściciel piekarni w Kościanie dzieli się swym chlebem z najuboższymi. Od dwóch lat oddaje do Banku Żywności w Lesznie na rzecz biednych 4 tony pieczywa miesięcznie’’ – pisaliśmy w 2003 roku (,,Taki już jestem’’ - ,,GK’’ z 19 kwietnia). Zdzisław Kurasiak, jako jeden z piętnastu w kraju otrzymał właśnie wówczas wyróżnienie imienia Johna van Hengela, twórcy idei Banków Żywności.
- Taki już jestem – mówił nam wówczas ze skromnym uśmiechem. - Nigdy nie byłem na porządnych wczasach. Pracuję. Zostaliśmy bardzo wcześnie sierotami: ja, mój brat Marian i siostra. Musieliśmy sami dawać sobie radę. Wiem, co to bieda. Wszystkiego dorobiliśmy się ciężką pracą i dlatego szanuję każdy zarobiony pieniądz i staram się, by nie marnotrawić go na głupstwa.
Współpracował z każdą parafią w Kościanie. Dostarczał pieczywo dla dzieci biorących udział w półkoloniach i dla uczestników wycieczek. Za serce wdzięczni są mu emeryci i renciści, którzy świętowali przy darowanych przez niego wypiekach. Codziennie, nieodpłatnie firma Zbigniewa Kurasiaka zawoziła świeże bułki dla podopiecznych kościańskich Warsztatów Terapii Zajęciowej. Gdy przy Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie powstał Ośrodek Interwencji Kryzysowej z darmową jadłodajnią, zawoził pieczywo i tam.
- Od samego początku, codziennie, własnym transportem dostarczał chleby i często nawet słodkie niespodzianki w postaci drożdżówek, ciastek czy innych smakołyków – wspomina starosta Andrzej Jęcz. - To był człowiek o gołębim sercu. Bardzo czuły na ludzką krzywdę i od razu gotów do udzielenia pomocy.
W czasie powodzi 1997 roku osobiście dwukrotnie wiózł do zalanych miejscowości swoje wypieki. Był jednym z organizatorów akcji pomocowej przedsiębiorców kościańskich.
- Pamiętam przyszedł do nas z wypiekami na twarzy i powiedział: musimy tam pojechać. Pojechaliśmy – wspomina Janina Jurga.
Konwój z setkami chlebów z piekarni Kurasiaka, ale i z kapustą, mąką, kaszą, warzywami, cukrem, słodyczami dla dzieci, artykułami pierwszej potrzeby trzykrotnie pojechał do punktu zbierania żywności w Częstochowie, potem był w zalanych miejscowościach: Kotowicach, Pękach i Urazie.
- Powodzianie zaprosili nas potem na parafialny odpust. To było w świętego Marcina. Zdzisław zawiózł pełne kosze rogali marcińskich – opowiada pani Jurga.
Wdzięczni powodzianie przyjechali na sobotni pogrzeb. Zdzisława Kurasiaka w ostatnią drogę odprowadziły setki ludzi. Byli przyjaciele, dawni podopieczni, współpracownicy, kontrahenci.
Nie wszystko udało się Zdzisławowi Kurasiakowi tak, jak planował. Banku żywności w Kościanie nie udało mu się stworzyć. Firma, być może dlatego, że zbyt szczodrze dzieliła się swoimi wypiekami z ubogimi, popadła w poważne tarapaty finansowe.
- Jest ciężko. Ufam jednak, że po siedmiu latach chudych muszą nadejść wreszcie tłuste. W przyszłym roku - mówił. Miały nadejść wkrótce, ale on zbyt szybko odszedł. (Al)
GK nr 17/2006